[Zwrotka 1: ZBUKU]
Jebane lęki, dzięki wcale ich nie chcę
Rozmawiam z demonami, złapały mnie w swoje kleszcze
Mam to jak Chada i Bezczel, a jestem sporo młodszy
I tylko ten jeden Bóg wie jak to się tu dla mnie skończy
Zaklęcia, voodoo, klątwy to czarna magia
Która wciąż mi nie pozwala wydrapać się z tego bagna
To prawda, to szczera prawda, jestem na smyczy
I myślę tak o tym wszystkim gdy siedzę po ciemku w ciszy
Choć wewnętrzny głos krzyczy, ja wcale nie słucham
Znów wlewam zimną wódkę, którą poprawiam do bucha
Już chuj nawet w te płuca , mam swoje alter ego
Które każe wciągać kreski i wciąż namawia do złego
Mało tego, siedzę z kolegą i jest mi dobrze
I tak czuję, że ten melanż zakończy chyba mój pogrzeb
Tylu ludziom pomogłem, powiedz jak sobie pomóc
Najgorsze, że te lęki najczęściej nachodzą w domu
[Refren]
Wrażenie mam jakbym leciał w otchłań ciemności
Zatracam z rzeczywistym światem
Nie potrafię się wyrwać ze szponów niemocy
W głowie głos, nie chcę tak skończyć Boże
Z góry umysł, z góry myśli, będę walczył do utraty sił
Nadal nie mogę usnąć, ciężar myśli mnie przygniata
Brakuje tchu z nut, co za koszmar
Zimnego potu krople spływają mi po skroniach
Jebane lęki, dzięki wcale ich nie chcę
Rozmawiam z demonami, złapały mnie w swoje kleszcze
Mam to jak Chada i Bezczel, a jestem sporo młodszy
I tylko ten jeden Bóg wie jak to się tu dla mnie skończy
Zaklęcia, voodoo, klątwy to czarna magia
Która wciąż mi nie pozwala wydrapać się z tego bagna
To prawda, to szczera prawda, jestem na smyczy
I myślę tak o tym wszystkim gdy siedzę po ciemku w ciszy
Choć wewnętrzny głos krzyczy, ja wcale nie słucham
Znów wlewam zimną wódkę, którą poprawiam do bucha
Już chuj nawet w te płuca , mam swoje alter ego
Które każe wciągać kreski i wciąż namawia do złego
Mało tego, siedzę z kolegą i jest mi dobrze
I tak czuję, że ten melanż zakończy chyba mój pogrzeb
Tylu ludziom pomogłem, powiedz jak sobie pomóc
Najgorsze, że te lęki najczęściej nachodzą w domu
[Refren]
Wrażenie mam jakbym leciał w otchłań ciemności
Zatracam z rzeczywistym światem
Nie potrafię się wyrwać ze szponów niemocy
W głowie głos, nie chcę tak skończyć Boże
Z góry umysł, z góry myśli, będę walczył do utraty sił
Nadal nie mogę usnąć, ciężar myśli mnie przygniata
Brakuje tchu z nut, co za koszmar
Zimnego potu krople spływają mi po skroniach
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.