[Zwrotka 1: Kosa]
Halo, gdzie jesteście? Wyjdźcie, bo chyba pora pogadać
Uwaga na parkiety śliskie, szczególnie gdy DJem szatan
Gdzie jesteście? Naleję po kropelce, wytłumaczę kwestie, bo wolę na żywo, a nie w internecie
Halo, halo, no weźcie
Sprawdziłem za sofą i kredensem
Krową i kurczakiem, moim złamanym zębem
I załamany jestem, jak widzę takie podejście
No wyłaźcie wreszcie, bo to średnio śmieszne
Niе znalazłem was na[?] mieście
Więc zostawiam tе karteczkę
[Refren: Kosa & Paluch]
Kochane problemy, spakowałem wam walizki, papa precz
Tyrknę, kiedy będę znów chciał czuć się źle
Z wami trudno, ale bez was dziwnie też
Kochane problemy...
[Zwrotka 2: Paluch]
Nie pytajcie o mnie więcej
Zrywam z wami znajomości
Bo szukałem was na mieście
Gdy błądziłem gdzieś w młodości
Choć wiele z was trzymam w klatce
I słyszę ujadanie często
Kiedyś znowu was dokarmię
W nocy niknie wasze echo
Byłyście ze mną zawsze tak na dobre i na dobre
I gdy się rozpędzałem zawsze podkładacie nogę
Bez was źle, ale z wami jeszcze gorzej
W głowie mi wyżera dziury ten chemiczny związek
Wpadacie zawsze tak bez zapowiedzi
W butach prosto, w śnieżnobiałą pościel
Przez nasze tarcia patrol wzywali sąsiedzi
Może już nie wyjeżdżajcie i będzie dużo prościej
Halo, gdzie jesteście? Wyjdźcie, bo chyba pora pogadać
Uwaga na parkiety śliskie, szczególnie gdy DJem szatan
Gdzie jesteście? Naleję po kropelce, wytłumaczę kwestie, bo wolę na żywo, a nie w internecie
Halo, halo, no weźcie
Sprawdziłem za sofą i kredensem
Krową i kurczakiem, moim złamanym zębem
I załamany jestem, jak widzę takie podejście
No wyłaźcie wreszcie, bo to średnio śmieszne
Niе znalazłem was na[?] mieście
Więc zostawiam tе karteczkę
[Refren: Kosa & Paluch]
Kochane problemy, spakowałem wam walizki, papa precz
Tyrknę, kiedy będę znów chciał czuć się źle
Z wami trudno, ale bez was dziwnie też
Kochane problemy...
[Zwrotka 2: Paluch]
Nie pytajcie o mnie więcej
Zrywam z wami znajomości
Bo szukałem was na mieście
Gdy błądziłem gdzieś w młodości
Choć wiele z was trzymam w klatce
I słyszę ujadanie często
Kiedyś znowu was dokarmię
W nocy niknie wasze echo
Byłyście ze mną zawsze tak na dobre i na dobre
I gdy się rozpędzałem zawsze podkładacie nogę
Bez was źle, ale z wami jeszcze gorzej
W głowie mi wyżera dziury ten chemiczny związek
Wpadacie zawsze tak bez zapowiedzi
W butach prosto, w śnieżnobiałą pościel
Przez nasze tarcia patrol wzywali sąsiedzi
Może już nie wyjeżdżajcie i będzie dużo prościej
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.