[Zwrotka 1: Bonus RPK]
Siedział w domu, pusty w ryj, myślał jak przytulić siano
Głód przyciskał go do ściany, to coś jak przy bani klamot
Z jednej strony kusi diabeł, z drugiej anioł szepta
Bo to chuj, a nie recepta, tylko droga wprost do piekła
Jednak on, wybrał, wiedział, co zrobić z tym fantem
Dostał wagę, skreślił amfę, poszedł w handel, słuchaj dalej
Najpierw był przeciwny temu, by samemu walić szczury
Później złamał tą blokadę i nakurwiał w obie dziury
Polski narkotyk wyprał mu głowę, cały zarobek wjebał w kichawę
I choć klientów miał całkiem sporo, to nie miał czego opchnąć im nawet
Zaczął unikać swego zwierzchnika, któremu wisiał hajsy niemałe
Chłodna ulica takich nalicza i mocno bije, gdy przegną pałę
W końcu złapali, to dostał karę, przywitał szpital, pierdoli procent
Za każdy miesiąc kolejny klocek, przy tym ostrzegli, że będzie gorzej
Przemyślał sobie, szarpnął chwilówkę, jedną i drugą
Tu się rozliczył, lecz się przeliczył, z deszczu pod rynnę, poddał się długom
Zostało trochę kwitu z kredytu, chciał się rozerwać w ramionach ścierwa
Akurat wjechał materiał z pieca, więc go przyjebał, soczysta krecha
Feta, feta, feta stworzyła narkusa
Kiedy fety nie ma, to mu dzwoni w uszach
I rusza na połów zdesperowany, szuka ofiary, chce zrobić dychę
Wciągnął do bramy starszą kobitę, za parę złotych zrobił jej krzywdę
Przez ten incydent zjechał na puchę, trafił na grupę z ludźmi honoru
Pękła mu czaszka jak szklana flaszka, z takim zarzutem jazda do spodu
Siedział w domu, pusty w ryj, myślał jak przytulić siano
Głód przyciskał go do ściany, to coś jak przy bani klamot
Z jednej strony kusi diabeł, z drugiej anioł szepta
Bo to chuj, a nie recepta, tylko droga wprost do piekła
Jednak on, wybrał, wiedział, co zrobić z tym fantem
Dostał wagę, skreślił amfę, poszedł w handel, słuchaj dalej
Najpierw był przeciwny temu, by samemu walić szczury
Później złamał tą blokadę i nakurwiał w obie dziury
Polski narkotyk wyprał mu głowę, cały zarobek wjebał w kichawę
I choć klientów miał całkiem sporo, to nie miał czego opchnąć im nawet
Zaczął unikać swego zwierzchnika, któremu wisiał hajsy niemałe
Chłodna ulica takich nalicza i mocno bije, gdy przegną pałę
W końcu złapali, to dostał karę, przywitał szpital, pierdoli procent
Za każdy miesiąc kolejny klocek, przy tym ostrzegli, że będzie gorzej
Przemyślał sobie, szarpnął chwilówkę, jedną i drugą
Tu się rozliczył, lecz się przeliczył, z deszczu pod rynnę, poddał się długom
Zostało trochę kwitu z kredytu, chciał się rozerwać w ramionach ścierwa
Akurat wjechał materiał z pieca, więc go przyjebał, soczysta krecha
Feta, feta, feta stworzyła narkusa
Kiedy fety nie ma, to mu dzwoni w uszach
I rusza na połów zdesperowany, szuka ofiary, chce zrobić dychę
Wciągnął do bramy starszą kobitę, za parę złotych zrobił jej krzywdę
Przez ten incydent zjechał na puchę, trafił na grupę z ludźmi honoru
Pękła mu czaszka jak szklana flaszka, z takim zarzutem jazda do spodu
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.