[Zwrotka 1]
Proszę wybacz mi wszystkie te szalone dni
Tyle krzywd wyrządzonych, przez to wszystko mi wstyd
Przyrzekałem, że się zmienię, poprawię, będę dobrym
Nie do końca przegrany, na wiele złego odporny
Jestem typem straceńca, który chce rozgrzeszenia
Wiele mogę pozmieniać, często brakuje siły
Wsparcia, poparcia, wiem, że istnieje szansa
Nie przywykłem do różańca, choć potrafię być pokornym
Podobno jestem zdolny, nie chcę tego zmarnować
Życie chcę szanować i wiem jak się zachować
Nie chcę później żałować, gdy przyjdzie się pożegnać
Życie podsumować, nie chce mego życia przegrać!
Się zarzekałem, że to żadna możliwość
Przeklinałem, przeklnę zdradę, biedę, chciwość
A wspierałem, nadal wspieram tych, co bez zmian w potrzebie
Bezinteresownie, nie chcę za to żyć w niebie
Wracam do sentencji, że życie błogosławieństwem
Ale jak inni cierpię i tu nie chodzi o materię
I wiem, że zanim zwiędnę mogę czegoś dokonać
Jak wyjść na prostą? Poradź! Tylu ludzi wciąż błądzi
I ci głupi, i mądrzy psują codzień dar życia
Na świecie, który często jest piękny i zachwyca
Zadziwia, nas ludzi, fascynuje swym pięknem
Jestem zwykłym śmiertelnikiem, co obcuje wciąż z piekłem
Już tu na ziemi, co zrobić, by to zmienić?
Z dni na dzień się uczę jak innych pracę cenić
Szanować ludzi, często muszę się natrudzić
By nie wybuchnąć gniewem, nie wiem, czy mam potrzebę
Być wrogiem i czy w niebie znajdzie się tam dla mnie miejsce?
Wiem, mam podłe serce, los mnie nie oszczędzał
I dlatego mam wrażenie, że jestem typem bez serca
Nie powiem "Bądź, a klęknę", chyląc głowę bardzo nisko
Nieraz krzyżowałem rękę, znam święte pismo
Lecz pytam Cię, to wszystko? Tu, gdzie głód, śmierć tak blisko
Morze wylanych łez, czy Ty o tym wszystkim wiesz?
Pyta Cię zwykła wesz, wielu rzeczy świadoma
Jak kłamię, niech skonam, tu jest Sodoma, Gomora
Jak mam w sobie pokonać mego własnego demona?
Który ściąga mnie na dno, osacza mnie, już dawno
Zawładnął mą duszą, wiem (Nieczystości kuszą)
Dobre alternatywy szybko znaleźć się muszą
Proszę wybacz mi wszystkie te szalone dni
Tyle krzywd wyrządzonych, przez to wszystko mi wstyd
Przyrzekałem, że się zmienię, poprawię, będę dobrym
Nie do końca przegrany, na wiele złego odporny
Jestem typem straceńca, który chce rozgrzeszenia
Wiele mogę pozmieniać, często brakuje siły
Wsparcia, poparcia, wiem, że istnieje szansa
Nie przywykłem do różańca, choć potrafię być pokornym
Podobno jestem zdolny, nie chcę tego zmarnować
Życie chcę szanować i wiem jak się zachować
Nie chcę później żałować, gdy przyjdzie się pożegnać
Życie podsumować, nie chce mego życia przegrać!
Się zarzekałem, że to żadna możliwość
Przeklinałem, przeklnę zdradę, biedę, chciwość
A wspierałem, nadal wspieram tych, co bez zmian w potrzebie
Bezinteresownie, nie chcę za to żyć w niebie
Wracam do sentencji, że życie błogosławieństwem
Ale jak inni cierpię i tu nie chodzi o materię
I wiem, że zanim zwiędnę mogę czegoś dokonać
Jak wyjść na prostą? Poradź! Tylu ludzi wciąż błądzi
I ci głupi, i mądrzy psują codzień dar życia
Na świecie, który często jest piękny i zachwyca
Zadziwia, nas ludzi, fascynuje swym pięknem
Jestem zwykłym śmiertelnikiem, co obcuje wciąż z piekłem
Już tu na ziemi, co zrobić, by to zmienić?
Z dni na dzień się uczę jak innych pracę cenić
Szanować ludzi, często muszę się natrudzić
By nie wybuchnąć gniewem, nie wiem, czy mam potrzebę
Być wrogiem i czy w niebie znajdzie się tam dla mnie miejsce?
Wiem, mam podłe serce, los mnie nie oszczędzał
I dlatego mam wrażenie, że jestem typem bez serca
Nie powiem "Bądź, a klęknę", chyląc głowę bardzo nisko
Nieraz krzyżowałem rękę, znam święte pismo
Lecz pytam Cię, to wszystko? Tu, gdzie głód, śmierć tak blisko
Morze wylanych łez, czy Ty o tym wszystkim wiesz?
Pyta Cię zwykła wesz, wielu rzeczy świadoma
Jak kłamię, niech skonam, tu jest Sodoma, Gomora
Jak mam w sobie pokonać mego własnego demona?
Który ściąga mnie na dno, osacza mnie, już dawno
Zawładnął mą duszą, wiem (Nieczystości kuszą)
Dobre alternatywy szybko znaleźć się muszą
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.