[Refren: Emes Milligan & Kartky]
Wciąż patrzą na mnie, nie patrzę tam
Prześwietlam ich, są jak hologram
Idę miastem i nie widzę barw
Jak mam widzieć barwy, gdy wokół pełno larw
Będę deptać je
Będę deptać je
Słyszysz ten dźwięk?
Będę deptać je
(Będę deptać je)
Będę deptać je
Wciąż patrzą na mnie, nie patrzę tam
Prześwietlam ich, są jak hologram
Idę miastem i nie widzę barw
Jak mam widzieć barwy, gdy wokół pełno larw
Będę deptać je
Będę deptać je
Słyszysz ten dźwięk?
Będę deptać je
(Będę deptać je)
Będę deptać je
[Zwrotka 1: Emes Miligan]
Nocą wychodzę, bo wiem, że pod latarnią jest najciemniej
Chodź ze mną, znam kilka miejsc
Gdzie nikt nie zapyta Cię skąd jesteś
Widzisz, w dzień biją Ci 5
By nocą sprzedać za bezcen
Fajna jest wóda i seks
Ale przyjaciół nie szukam w kurewstwie
Każdy nosi ciernie swe
Ale mój grzech to mój grzech, to mój test
Rzucam kostką, wypada sześć, prawd wiary
I pytam gdzie ona jest
A widziałem ją gdzieś tu obok
Była tu niedawno, daje sowo
Ale chyba stałem się inną osobą
I nie mam zamiaru iść już za nią w pogoń, niedziela
Nikt nie odda mi tych lat już
Świat zrzucam z barków
Nabawiłem się garbu: pies najmniejszy szczeka nagłośniej; daj mu
Nic nie zmieni, bo i tak znaczy najmniejszy
Rzucają kłody pod nogi – depczę je
Podpalają, ogień już nie parzy mnie
Po latach poparzeń skóra grubsza jest
Czas na moją gażę i niech leje się krew
Wciąż patrzą na mnie, nie patrzę tam
Prześwietlam ich, są jak hologram
Idę miastem i nie widzę barw
Jak mam widzieć barwy, gdy wokół pełno larw
Będę deptać je
Będę deptać je
Słyszysz ten dźwięk?
Będę deptać je
(Będę deptać je)
Będę deptać je
Wciąż patrzą na mnie, nie patrzę tam
Prześwietlam ich, są jak hologram
Idę miastem i nie widzę barw
Jak mam widzieć barwy, gdy wokół pełno larw
Będę deptać je
Będę deptać je
Słyszysz ten dźwięk?
Będę deptać je
(Będę deptać je)
Będę deptać je
[Zwrotka 1: Emes Miligan]
Nocą wychodzę, bo wiem, że pod latarnią jest najciemniej
Chodź ze mną, znam kilka miejsc
Gdzie nikt nie zapyta Cię skąd jesteś
Widzisz, w dzień biją Ci 5
By nocą sprzedać za bezcen
Fajna jest wóda i seks
Ale przyjaciół nie szukam w kurewstwie
Każdy nosi ciernie swe
Ale mój grzech to mój grzech, to mój test
Rzucam kostką, wypada sześć, prawd wiary
I pytam gdzie ona jest
A widziałem ją gdzieś tu obok
Była tu niedawno, daje sowo
Ale chyba stałem się inną osobą
I nie mam zamiaru iść już za nią w pogoń, niedziela
Nikt nie odda mi tych lat już
Świat zrzucam z barków
Nabawiłem się garbu: pies najmniejszy szczeka nagłośniej; daj mu
Nic nie zmieni, bo i tak znaczy najmniejszy
Rzucają kłody pod nogi – depczę je
Podpalają, ogień już nie parzy mnie
Po latach poparzeń skóra grubsza jest
Czas na moją gażę i niech leje się krew
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.