[Skrecze]
Wszystkiego najlepszego
Dla tych, których świat wykpił
Każdemu z was życzę, aby mu się udało
Do tych, którzy brną bez celu
Zaalarmuj wszystkich
Życzę Ci, żebyś w tym przetrwał
Co by się nie działo
[Zwrotka 1: Shellerini]
Wiara nie pali się do pracy, to może chociaż ze wstydu
Co drugi z typów dziś biega w żółtym szaliku tu
Wielu decyzjom w życiu patronował zły duch
Każdy łatał te kiejde dziurawą jak Beanie Sigel znów
Podeszwy stawiam na chodniku ziom
Tu ponoć leży pekiel co wprawia w ruch rówieśników
Mijam z otwartym ogniem tabuny woskowych figur
Bez kitu, nigdy więcej z nimi nie chcę przeciąć życiorysu
W biegu od świtu wbrew stereotypom typu
Takim typom jak my niepisane jest zdobycie szczytu
Nie patrzę na to z trybun, od tachania syfu łupie w krzyżu
Po latach rozumiem rodziców
Dziś składam rym u nich gdzieś tam pośród krzewu cisu
Nim po cichu się zanurze w ciszy, jak Kapitan Zissou
To dla tych, co w pobliżu powtarzam to do porzygu
Dwa na wynos, za nich nalej mi w plastiku, ziom
W trasie od świtu z miedzy lądowaniem w czyśccu
Zbyt często wybór padał na te pajęczyny złych dróg
Od dymu jak najdalej, choć tę wojnę mam w nazwisku
Wszystkiego najlepszego mistrzu
Wszystkiego najlepszego
Dla tych, których świat wykpił
Każdemu z was życzę, aby mu się udało
Do tych, którzy brną bez celu
Zaalarmuj wszystkich
Życzę Ci, żebyś w tym przetrwał
Co by się nie działo
[Zwrotka 1: Shellerini]
Wiara nie pali się do pracy, to może chociaż ze wstydu
Co drugi z typów dziś biega w żółtym szaliku tu
Wielu decyzjom w życiu patronował zły duch
Każdy łatał te kiejde dziurawą jak Beanie Sigel znów
Podeszwy stawiam na chodniku ziom
Tu ponoć leży pekiel co wprawia w ruch rówieśników
Mijam z otwartym ogniem tabuny woskowych figur
Bez kitu, nigdy więcej z nimi nie chcę przeciąć życiorysu
W biegu od świtu wbrew stereotypom typu
Takim typom jak my niepisane jest zdobycie szczytu
Nie patrzę na to z trybun, od tachania syfu łupie w krzyżu
Po latach rozumiem rodziców
Dziś składam rym u nich gdzieś tam pośród krzewu cisu
Nim po cichu się zanurze w ciszy, jak Kapitan Zissou
To dla tych, co w pobliżu powtarzam to do porzygu
Dwa na wynos, za nich nalej mi w plastiku, ziom
W trasie od świtu z miedzy lądowaniem w czyśccu
Zbyt często wybór padał na te pajęczyny złych dróg
Od dymu jak najdalej, choć tę wojnę mam w nazwisku
Wszystkiego najlepszego mistrzu
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.