[Zwrotka 1: BeCeKa]
Od zawsze nienawidzę pustych lasek, co lecą na siano, jak Assasin Creed
Ciężkie życie na polskich osiedlach, bez porównania do Beverly Hills
W robocie flota przekracza dwa koła, napiwki wpadają, kiepów nowa paczka
Ty chyba za dużo oglądałeś filmów, na rejonie później udawana gangsta
Sukces to praca, nie daj sobie nigdy wmówić, że jesteś gorszy od innych
Uważaj, co mieszasz i w jakich dawkach, by nie skończyć jak Lil Peep
Widziałem dziewczynę po urodzinach, na kwadracie wciągała pregabalinę
Odechciało się ćpania czegokolwiek, wolę z kuzynem po tyrce zajebać w szyję
Ostatni stanął na podium, przyjaciel stanie się wrogiem, nigdy na odwrót
Powiedz mi, kurwa, dlaczego w kościele księża dotykają małych chłopców?
Brudna prawda, ja za nią zginę, w moim sercu mam tylko rodzinę
Płakałem jak zmarła mi babcia, a nie Mac Miller
[Refren: BeCeKa]
Za pierwsze pieniądze z rapu, na remont kuchni, bo leci tynk ze ściany
Mama zmęczona wraca po pracy, gotuje obiad dla chorego taty
Każdy miał ze mnie polewkę, a Twoja ekipa od razu spisała na straty
O piątej nad ranem kończę pisać wersy, wiecznie niewyspany
[Zwrotka 2: Filipek]
Za pierwsze siano kupiłem mikrofon, rap się od wtedy stał dla mnie robotą
W moim mieście nie jest łatwo zarobić, tylko jak barwy masz, co nie są spoko
Mimo że ja nie widziałem siana w tym, to nie potrafiłem sobie od tego odpocząć
Jak mój sąsiad od picia, kiedy na klatce wyjebał domofon
Wstawili nowy dopiero na wiosnę, mnie wtedy chłopy ganiały po mieście
We trójkę za rapy, które robiłem, w chuju mam, jakie masz do mnie podejście
Jeżeli takie jak zjeby ze Ślizgu, kwestionując mnie, co by się tu nie wydarzyło
Żeby za raperów potem zginąć, którzy prawdziwością sobie wycierali ryło (fuck off!)
To guilty pleasure, dla mnie muzyka to życie po prostu
I nie hoduję lajków bananowców
Wychował brud mnie, malutki metraż, nie jestem fancy
Kim jesteś, kurwo, żeby raperów rozliczać za wersy?
Od zawsze nienawidzę pustych lasek, co lecą na siano, jak Assasin Creed
Ciężkie życie na polskich osiedlach, bez porównania do Beverly Hills
W robocie flota przekracza dwa koła, napiwki wpadają, kiepów nowa paczka
Ty chyba za dużo oglądałeś filmów, na rejonie później udawana gangsta
Sukces to praca, nie daj sobie nigdy wmówić, że jesteś gorszy od innych
Uważaj, co mieszasz i w jakich dawkach, by nie skończyć jak Lil Peep
Widziałem dziewczynę po urodzinach, na kwadracie wciągała pregabalinę
Odechciało się ćpania czegokolwiek, wolę z kuzynem po tyrce zajebać w szyję
Ostatni stanął na podium, przyjaciel stanie się wrogiem, nigdy na odwrót
Powiedz mi, kurwa, dlaczego w kościele księża dotykają małych chłopców?
Brudna prawda, ja za nią zginę, w moim sercu mam tylko rodzinę
Płakałem jak zmarła mi babcia, a nie Mac Miller
[Refren: BeCeKa]
Za pierwsze pieniądze z rapu, na remont kuchni, bo leci tynk ze ściany
Mama zmęczona wraca po pracy, gotuje obiad dla chorego taty
Każdy miał ze mnie polewkę, a Twoja ekipa od razu spisała na straty
O piątej nad ranem kończę pisać wersy, wiecznie niewyspany
[Zwrotka 2: Filipek]
Za pierwsze siano kupiłem mikrofon, rap się od wtedy stał dla mnie robotą
W moim mieście nie jest łatwo zarobić, tylko jak barwy masz, co nie są spoko
Mimo że ja nie widziałem siana w tym, to nie potrafiłem sobie od tego odpocząć
Jak mój sąsiad od picia, kiedy na klatce wyjebał domofon
Wstawili nowy dopiero na wiosnę, mnie wtedy chłopy ganiały po mieście
We trójkę za rapy, które robiłem, w chuju mam, jakie masz do mnie podejście
Jeżeli takie jak zjeby ze Ślizgu, kwestionując mnie, co by się tu nie wydarzyło
Żeby za raperów potem zginąć, którzy prawdziwością sobie wycierali ryło (fuck off!)
To guilty pleasure, dla mnie muzyka to życie po prostu
I nie hoduję lajków bananowców
Wychował brud mnie, malutki metraż, nie jestem fancy
Kim jesteś, kurwo, żeby raperów rozliczać za wersy?
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.