0
Konglomerat - Pięć Dwa
0 0

Konglomerat Pięć Dwa

Konglomerat - Pięć Dwa
[Refren: Hans]
Łyk berbeluchy z osiedlowym opatrunkiem
Wczorajsza resztka piwa na popitę duszkiem
Kęs czerstwej bułki, ostatni ćmik w paczce
Takie masz życie, niezależnie jak patrzeć
Codziennie rano czekając na mannę z nieba
U pośredniaka szukając pracy i chleba
To, co jest teraz, przecież nie ma znaczenia
To wegetacja w oczekiwaniu zbawienia

[Zwrotka 1: Deep]
Co dzień czuje się gorzej, miasto wita ranne zorze
Tramwaje trzeszczą, już dzwony biją o tej porze
Poranny stres na grdyce ściska obrożę
Tylko tą wiarę tutaj i teraz daj mi Boże
Mieszkanie śmierdzi biedą, życiorys pachnie trupem
To nie dom, tylko melina, rodzinę zmiotłem pod butem
I miałem tupet, pluć w twarz jej na kacu
Krzykiem bronić sensu już zatraconego czasu
Sąsiad spuszcza wodę, jak co dzień, spływa smród z odchodem
Pionem z dwunastego piętra, do piekła
By żyć następną dobę na głodzie, przebudzony nałogiem
Piję setę, by mi sen z powiek zwlekła
Nadzieje odmierzane dnem łyżeczki, po matce
Oblepione fusami wyschły na filiżance
Tak ciężko żyć, kiedy nie ma kto pomóc w walce
Po latach trosk człowiek to tylko nazwisko na kartce
Zepsuty domofon, wydrapany numer na drzwiach
Ten licznik, patrzy a ja na śladach po libacjach
Na ścianach zapisane gniewem wściekłej młodości
I nudą, życia pod budą, każdy znak miał tu dom
Teraz to bez znaczenia, trudno nie wierzyć w nic
Chociaż nic nie dotyka, wiary tutaj niema
Godzina bliżej nieba, krok od lat w rynsztoku
W tym syfie śpię niby, wiatr sypie śniegiem w szyby
Huczy już konglomerat, nie mam siły, aby wstać
Umyć twarz i rzucić się znów w ten kierat
Sąsiad toczy wózek w dół z dwunastego piętra
Codzienna pętla doczesnego piekła
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.
Information
There are no comments yet. You can be the first!
Login Register
Log into your account
And gain new opportunities
Forgot your password?