[Zwrotka 1: W.E.N.A.]
Tablice na podstawówce mają te same obręcze
Asfalt przyjął wiele kropli krwi w czasach kiedy byłem dzieckiem
Choć nie grałem tu już parę lat, kiedy palę, zwykle palę sam
Jedna myśl towarzyszy mi - znaleźć się jak najdalej zła
Bez reakcji na tyle krzywd, nie umiem ranić w imię gry
Za wcześnie widziałem za wiele cierpienia, niedziwne, że nie chcę go widzieć dziś, co?
Przez tyle dni uczyłem się bólu i życia z nim
Możesz mi spojrzeć głęboko w oczy i nie tylko pasję wyczytać z nich
Złote korony drzew, królowie, którzy nie chcą władzy
Rzucają cień na Ciebie i mnie i ludzi gotowych za nią zabić
Mamy inne korzenie, odbijam piłkę o ziemię, podnosząc kurz
Nie chcę prosić znów o wewnętrzny spokój i dźwigam to brzemię
Nie musisz wierzyć w Boga, by każdego dnia doświadczać piekła
Puste boiska, wytarte linie, siatki wiszące na obręczach
Szelest wyschniętych liści, ostatnie ciepłe dni tej jesieni
Siadam pod koszem, patrzę na niebo, wypuszczam dym, nie chcę nic zmienić
[Zwrotka 2: Włodi]
Kończy się śmieszny film, szaro-niebieski dym
W ręku przecięty filis i z torebki resztki w nim
Bez zbędnej presji, chill, na dwoje mach, za mach
Dzwonię po haze, wiem, gdzie w centrum można wejść na dach
To chmur drapacze, tuż przy Emilii Plater
Pięć dych pod blatem, w jednym z nich cieć chętnie przyjął w łapę
Czterdzieści pięter, stąd świat widać inaczej
Dwa jointy mam zwinięte już plus niecodzienny spacer
To, co dla jednych skarbem jest, dla innych gówno warte
Po co kłócisz się i szarpiesz, czas ustala tę hierarchię
Nie walczę dzisiaj z nikim, z całym tym systemem, wybacz
Wolę być ziarnkiem piasku w jego zardzewiałych trybach
Bierny opór to ciężki topór, ale nie mam u stóp ściętych głów
Etos bloków, wierny Bogu, spod stropu ściąga ego świętych krów
W, Living proof, przekonasz się wkrótce
Jest coś, czego Ci ludzie nie wybaczą - sukces
Tablice na podstawówce mają te same obręcze
Asfalt przyjął wiele kropli krwi w czasach kiedy byłem dzieckiem
Choć nie grałem tu już parę lat, kiedy palę, zwykle palę sam
Jedna myśl towarzyszy mi - znaleźć się jak najdalej zła
Bez reakcji na tyle krzywd, nie umiem ranić w imię gry
Za wcześnie widziałem za wiele cierpienia, niedziwne, że nie chcę go widzieć dziś, co?
Przez tyle dni uczyłem się bólu i życia z nim
Możesz mi spojrzeć głęboko w oczy i nie tylko pasję wyczytać z nich
Złote korony drzew, królowie, którzy nie chcą władzy
Rzucają cień na Ciebie i mnie i ludzi gotowych za nią zabić
Mamy inne korzenie, odbijam piłkę o ziemię, podnosząc kurz
Nie chcę prosić znów o wewnętrzny spokój i dźwigam to brzemię
Nie musisz wierzyć w Boga, by każdego dnia doświadczać piekła
Puste boiska, wytarte linie, siatki wiszące na obręczach
Szelest wyschniętych liści, ostatnie ciepłe dni tej jesieni
Siadam pod koszem, patrzę na niebo, wypuszczam dym, nie chcę nic zmienić
[Zwrotka 2: Włodi]
Kończy się śmieszny film, szaro-niebieski dym
W ręku przecięty filis i z torebki resztki w nim
Bez zbędnej presji, chill, na dwoje mach, za mach
Dzwonię po haze, wiem, gdzie w centrum można wejść na dach
To chmur drapacze, tuż przy Emilii Plater
Pięć dych pod blatem, w jednym z nich cieć chętnie przyjął w łapę
Czterdzieści pięter, stąd świat widać inaczej
Dwa jointy mam zwinięte już plus niecodzienny spacer
To, co dla jednych skarbem jest, dla innych gówno warte
Po co kłócisz się i szarpiesz, czas ustala tę hierarchię
Nie walczę dzisiaj z nikim, z całym tym systemem, wybacz
Wolę być ziarnkiem piasku w jego zardzewiałych trybach
Bierny opór to ciężki topór, ale nie mam u stóp ściętych głów
Etos bloków, wierny Bogu, spod stropu ściąga ego świętych krów
W, Living proof, przekonasz się wkrótce
Jest coś, czego Ci ludzie nie wybaczą - sukces
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.