[Verse 1: El Grego]
Jestem królem swego życia, i panem swego losu
Puszczam wielkie chmury mgły siedząc w pozycji lotosu
Lewituję nocą, by wciąż słuchać muzyki
Sen do mnie nie przyszedł, kiedy JC przysłał bity
Swoją drogę oświetlił mi pan z jasnego nieba
Wierzę w wieczną przystań, z której powrotu już bracie nie ma
Chodzę nocą po Edenie, pod stopami ciepła ziemia
I tak samo, jak Chrystus mam swój krzyż do uniesienia
Długo będę musiał pokutować winy naszych braci
Lecz zaczynam od win swoich, by kolejny brat nie stracił
Wybrałem tu tych prawdziwych, pozbierałem wszystko w całość
Wiem, czego chcę i z jaką dumą chcę żyć tu na starość
Jak dożyję, a jak nie, nie zapomnij o mnie nigdy
Kradnę dożywotnie wszystkie piękne chwile, wybacz krzywdy
Jubal był geniuszem, niestety to potomek Kaina
Stąd nie zawsze moja miłość to wspaniała kraina
[Break x2]
Chodzę swoimi drogami, mocną dłonią trzymam los
Powiedz, ile chcesz od życia? Bo ja wciąż nie mam dość
Sam ustalam granice, odpowiedzialny za słowa
Świadom zasad mogę robić wszystko, co mi się podoba
[Verse 2: Vixen]
Wchodzę w bit, myśl, co chcesz, będę tu
Jestem nim, nawet gdy widzisz na mej ręce brud
We mnie Bóg mówi mi, że jestem na tej ścieżce znów
Wiem, że trud mnie nie minie, gdy płynę po rzece słów
Jestem z gór, codziennie czuje ich potęgę
Jestem panem swego losu, czasem kłuje mnie to w serce
Bo gdy wpływa we mnie ból tylko mogę mieć pretensje
Do swoich mądrych bzdur, które się przepychają we łbie
To dla mnie jest najlepsze, mimo wszystko jestem dumy
Bo wszystkie blizny, wiem, że mają głębszy sens od studni
Mów mi: głupi mędrzec, głupi i głupszy, ale nie sztuczny
Ja widzę głębie w dżungli i w puszczy
I tam, gdzie, nikt nie widzi, bo nie patrzy na tych niżej
I się boi albo wstydzi nawet matki swojej widzę
Ja się nie wstydzę dziś życia, jakie wiodę
Bo to moje życie i sobie zrobię, co chcę, wszystko mogę
Jestem królem swego życia, i panem swego losu
Puszczam wielkie chmury mgły siedząc w pozycji lotosu
Lewituję nocą, by wciąż słuchać muzyki
Sen do mnie nie przyszedł, kiedy JC przysłał bity
Swoją drogę oświetlił mi pan z jasnego nieba
Wierzę w wieczną przystań, z której powrotu już bracie nie ma
Chodzę nocą po Edenie, pod stopami ciepła ziemia
I tak samo, jak Chrystus mam swój krzyż do uniesienia
Długo będę musiał pokutować winy naszych braci
Lecz zaczynam od win swoich, by kolejny brat nie stracił
Wybrałem tu tych prawdziwych, pozbierałem wszystko w całość
Wiem, czego chcę i z jaką dumą chcę żyć tu na starość
Jak dożyję, a jak nie, nie zapomnij o mnie nigdy
Kradnę dożywotnie wszystkie piękne chwile, wybacz krzywdy
Jubal był geniuszem, niestety to potomek Kaina
Stąd nie zawsze moja miłość to wspaniała kraina
[Break x2]
Chodzę swoimi drogami, mocną dłonią trzymam los
Powiedz, ile chcesz od życia? Bo ja wciąż nie mam dość
Sam ustalam granice, odpowiedzialny za słowa
Świadom zasad mogę robić wszystko, co mi się podoba
[Verse 2: Vixen]
Wchodzę w bit, myśl, co chcesz, będę tu
Jestem nim, nawet gdy widzisz na mej ręce brud
We mnie Bóg mówi mi, że jestem na tej ścieżce znów
Wiem, że trud mnie nie minie, gdy płynę po rzece słów
Jestem z gór, codziennie czuje ich potęgę
Jestem panem swego losu, czasem kłuje mnie to w serce
Bo gdy wpływa we mnie ból tylko mogę mieć pretensje
Do swoich mądrych bzdur, które się przepychają we łbie
To dla mnie jest najlepsze, mimo wszystko jestem dumy
Bo wszystkie blizny, wiem, że mają głębszy sens od studni
Mów mi: głupi mędrzec, głupi i głupszy, ale nie sztuczny
Ja widzę głębie w dżungli i w puszczy
I tam, gdzie, nikt nie widzi, bo nie patrzy na tych niżej
I się boi albo wstydzi nawet matki swojej widzę
Ja się nie wstydzę dziś życia, jakie wiodę
Bo to moje życie i sobie zrobię, co chcę, wszystko mogę
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.