[Zwrotka 1: Onar]
Warszawa w sercu Polski to miasto w moim sercu
Żyły pompują syf do miejskiego krwiobiegu
Każdy w biegu, tętnice zapchane życiem jak peron
Tu każdy dba o hajs,a nikt nie dba o cholesterol
Tu chcesz wsiąść do pociągu byle jakiego
Ja tu mam korzenie i genealogiczne drzewo
Nie przyjechałem tu na studia, ani po lepszą pracę
Jestem swój chłopak od zawsze na zawsze
Krople biją w parapet, dzisiaj niebo płacze
Niewinne dzieci miasta odchodzą w niepamięć
My walczymy o lepsze cichy, fury i dom
A inni o kawałek chleba i jakikolwiek kąt
To oni popełnili błąd czy ktoś za nich go popełnił
Żyjemy, żeby zginąć i jesteśmy obojętni
WWA, tutaj nigdy nic się nie zmieni
Bo czas leci (oł) jak wózki na v-rally
[Zwrotka 2: Słoń]
Jestem z miasta to widać, słychać i czuć z daleka
Od kołyski aż po uderzenie trumiennego wieka
Jedyni żyją w ściekach, inni harują ospali
To rzeczywistość labiryntu z betonu i stali
Hałas świeżych spalin, w mgłach trującego smogu
Tu nauczyliśmy się odróżniać przyjaciół od wrogów, synu
Podziękuj Bogu, lecz pamiętaj o diable
Tu dzieciaki graja w scrabble, układają nazwy tablet
Ktoś nagle w środku nocy zaczął przeraźliwie wrzeszczeć
Jakby nieostrożnie wdepnął nogą w kłusownicze kleszcze
Streszczę to pokrótce, lecz sam dopisz Sobie finał
Trzech wygłodniałych typów kontra młoda dziewczyna
To nie są historie z kina kończące się happy end'em
Życie bywa wstrętne, oczy pogrążone obłędem
Jesteśmy tętnem rapu, pomiń fałszywe kurewstwo
Dożywotnio reprezentuję P do N z kreską
Warszawa w sercu Polski to miasto w moim sercu
Żyły pompują syf do miejskiego krwiobiegu
Każdy w biegu, tętnice zapchane życiem jak peron
Tu każdy dba o hajs,a nikt nie dba o cholesterol
Tu chcesz wsiąść do pociągu byle jakiego
Ja tu mam korzenie i genealogiczne drzewo
Nie przyjechałem tu na studia, ani po lepszą pracę
Jestem swój chłopak od zawsze na zawsze
Krople biją w parapet, dzisiaj niebo płacze
Niewinne dzieci miasta odchodzą w niepamięć
My walczymy o lepsze cichy, fury i dom
A inni o kawałek chleba i jakikolwiek kąt
To oni popełnili błąd czy ktoś za nich go popełnił
Żyjemy, żeby zginąć i jesteśmy obojętni
WWA, tutaj nigdy nic się nie zmieni
Bo czas leci (oł) jak wózki na v-rally
[Zwrotka 2: Słoń]
Jestem z miasta to widać, słychać i czuć z daleka
Od kołyski aż po uderzenie trumiennego wieka
Jedyni żyją w ściekach, inni harują ospali
To rzeczywistość labiryntu z betonu i stali
Hałas świeżych spalin, w mgłach trującego smogu
Tu nauczyliśmy się odróżniać przyjaciół od wrogów, synu
Podziękuj Bogu, lecz pamiętaj o diable
Tu dzieciaki graja w scrabble, układają nazwy tablet
Ktoś nagle w środku nocy zaczął przeraźliwie wrzeszczeć
Jakby nieostrożnie wdepnął nogą w kłusownicze kleszcze
Streszczę to pokrótce, lecz sam dopisz Sobie finał
Trzech wygłodniałych typów kontra młoda dziewczyna
To nie są historie z kina kończące się happy end'em
Życie bywa wstrętne, oczy pogrążone obłędem
Jesteśmy tętnem rapu, pomiń fałszywe kurewstwo
Dożywotnio reprezentuję P do N z kreską
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.