[Intro]
Co jest? Co jest, co jest?
[Zwrotka 1: Jędker, Sokół, Jędker & Fu]
Światła miasta i noce bezsenne
Słońce dawno za horyzontem, patrząc pod kątem człowieka – zmienia noc
Odwrotność dnia, nieodwracalna jak samozagłada, niepowtarzalna jak kod DNA
Nie urojenia wybujałej jaźni, czekającej, co powiedzą krytycy
Groźba! Marionety na sznurach, folioholicy, a my?
Non stop ZIP styl bez matrycy
ZIP-owanie na życiu jak lunatycy w nocy
Czy wiesz, czemu mam tak podkrążone oczy?
Czemu właśnie taką drogą kroczysz?
Kolejną barierę przekroczysz
Walkę nie tylko z samym sobą stoczysz
Jeśli z drogi nie zboczysz, nie dasz się wykończyć
Siebie nie pogrążysz. A odpowiedź w tobie
I znów – noc – nadchodzi szybkim krokiem
Jak Dracula zakrada się do twoich okien, by zwyciężyć
ZIP Skład oświetla mi drogę jak księżyc (A jak)
Jedna gra światłocieni, siedmiu głów
Czy pełnia, czy nów, jeden, dwa – godzina duchów
Pora nastuku, poskładania pamięci okruchów, szacunku dla ludzi
W miejscach, w których dobranoc diabeł mówi
[Zwrotka 2: Fu]
Gdzie zaczyna się, a gdzie kończy
Znerwicowany dzień, jazgot. Ty pytasz skąd
Dokąd początkowy krok. Skręcić w jakiś ciemny kąt
Skręcić filisa, odpalić lont
Od zachodu do wschodu słońca
Od początku do pewnego końca
Zapominam o tym, kiedy przypominam
O strachu, nienawiści i obłudzie
I o nudzie. O wszystkim lub o samym sobie
ZIP powtarza: zważaj, nie odbieraj mi tego
Życia nocnego, w czarne niebo wstąpionego
Mego świata przeze mnie stworzonego
Gdzie drogę pokonuję wzdłuż i wszerz
Jak starodawni prorocy – ja i reszta Z-I-P
Po siedem nocy – ja i reszta Z-I-P
Noc jest długa – ona jeszcze się nie kończy
Jeszcze dla mnie, raczej nie
Co jest? Co jest, co jest?
[Zwrotka 1: Jędker, Sokół, Jędker & Fu]
Światła miasta i noce bezsenne
Słońce dawno za horyzontem, patrząc pod kątem człowieka – zmienia noc
Odwrotność dnia, nieodwracalna jak samozagłada, niepowtarzalna jak kod DNA
Nie urojenia wybujałej jaźni, czekającej, co powiedzą krytycy
Groźba! Marionety na sznurach, folioholicy, a my?
Non stop ZIP styl bez matrycy
ZIP-owanie na życiu jak lunatycy w nocy
Czy wiesz, czemu mam tak podkrążone oczy?
Czemu właśnie taką drogą kroczysz?
Kolejną barierę przekroczysz
Walkę nie tylko z samym sobą stoczysz
Jeśli z drogi nie zboczysz, nie dasz się wykończyć
Siebie nie pogrążysz. A odpowiedź w tobie
I znów – noc – nadchodzi szybkim krokiem
Jak Dracula zakrada się do twoich okien, by zwyciężyć
ZIP Skład oświetla mi drogę jak księżyc (A jak)
Jedna gra światłocieni, siedmiu głów
Czy pełnia, czy nów, jeden, dwa – godzina duchów
Pora nastuku, poskładania pamięci okruchów, szacunku dla ludzi
W miejscach, w których dobranoc diabeł mówi
[Zwrotka 2: Fu]
Gdzie zaczyna się, a gdzie kończy
Znerwicowany dzień, jazgot. Ty pytasz skąd
Dokąd początkowy krok. Skręcić w jakiś ciemny kąt
Skręcić filisa, odpalić lont
Od zachodu do wschodu słońca
Od początku do pewnego końca
Zapominam o tym, kiedy przypominam
O strachu, nienawiści i obłudzie
I o nudzie. O wszystkim lub o samym sobie
ZIP powtarza: zważaj, nie odbieraj mi tego
Życia nocnego, w czarne niebo wstąpionego
Mego świata przeze mnie stworzonego
Gdzie drogę pokonuję wzdłuż i wszerz
Jak starodawni prorocy – ja i reszta Z-I-P
Po siedem nocy – ja i reszta Z-I-P
Noc jest długa – ona jeszcze się nie kończy
Jeszcze dla mnie, raczej nie
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.