[Refren: Sokół & Jędker]
Wszystko dobre, co się dobrze kończy
Wszystko złe, co się kończy źle, co za dzień...
Wszystko dobre, co się dobrze kończy
Wszystko złe, co się kończy źle, co za dzień...
[Przejście / Cuty / Scratche: DJ Deszczu Strugi]
Nigdy nie jest tak źle...
By nie mogło być gorzej
[Zwrotka 1: Jędker]
Mój styl życia – słowiański nie zachodni
W Warszawie upał, będzie ze czterdzieści stopni
Słońce, duże natężenie korków
Do tego widok bromb z twarzami potworków
Omijam je, wkurwiony od wtorku
Żaden ruch intratny się nie trafił
Tym się nie będę martwił, o kurwa!
Dzwoni telefon, pewnie długobiorcy
W tym czasie trąbi jakiś typ z twarzą dozorcy
Bo uważa, jak ma furę i się spieszy, to jest lepszy?
A ja to pieprzę. Po zebrze
Druga strona ulicy: kaleka żebrze
Nie mówiąc dalej o czerstwówie w metrze
Wychodzę stamtąd na powierzchnie (Wreszcie, wreszcie...)
Co za dzień? A może temat bezsprzeczny?
Okular przeciwsłoneczny zakładam
Idę dalej przed siebie bez namysłu
Nie postradałem jeszcze zmysłów
Tak powiadam. Na przystani siadam na moment
Dzwoni do mnie ziomek
Widzę list gończy, a brakuje rozpiski
W rozmowie przeszkadzają mi piski
Fury jakiegoś wariata, układa się historia
Bo myśląc, co dalej robię, przypominam sobie
Że byłem umówiony i znowu wkurwiony
Cały dzień nie może być stracony (Nie!)
(Nie może być stracony, nie może być stracony...)
Wszystko dobre, co się dobrze kończy
Wszystko złe, co się kończy źle, co za dzień...
Wszystko dobre, co się dobrze kończy
Wszystko złe, co się kończy źle, co za dzień...
[Przejście / Cuty / Scratche: DJ Deszczu Strugi]
Nigdy nie jest tak źle...
By nie mogło być gorzej
[Zwrotka 1: Jędker]
Mój styl życia – słowiański nie zachodni
W Warszawie upał, będzie ze czterdzieści stopni
Słońce, duże natężenie korków
Do tego widok bromb z twarzami potworków
Omijam je, wkurwiony od wtorku
Żaden ruch intratny się nie trafił
Tym się nie będę martwił, o kurwa!
Dzwoni telefon, pewnie długobiorcy
W tym czasie trąbi jakiś typ z twarzą dozorcy
Bo uważa, jak ma furę i się spieszy, to jest lepszy?
A ja to pieprzę. Po zebrze
Druga strona ulicy: kaleka żebrze
Nie mówiąc dalej o czerstwówie w metrze
Wychodzę stamtąd na powierzchnie (Wreszcie, wreszcie...)
Co za dzień? A może temat bezsprzeczny?
Okular przeciwsłoneczny zakładam
Idę dalej przed siebie bez namysłu
Nie postradałem jeszcze zmysłów
Tak powiadam. Na przystani siadam na moment
Dzwoni do mnie ziomek
Widzę list gończy, a brakuje rozpiski
W rozmowie przeszkadzają mi piski
Fury jakiegoś wariata, układa się historia
Bo myśląc, co dalej robię, przypominam sobie
Że byłem umówiony i znowu wkurwiony
Cały dzień nie może być stracony (Nie!)
(Nie może być stracony, nie może być stracony...)
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.