[Zwrotka 1]
To, gdzie się rodzisz, dzieciaku, nie wybierasz
Urodziłeś się w rodzinie, która swoich pożera?
Czas nie przysypie tego pyłem zapomnienia
To o skradzionych, pięknych chwilach i wspomnieniach
W życiu brak miejsca osobistym sentymentom
Wszystko trzeba traktować z rezerwą
Jest jednak kilka momentów, gdy zabija ci duszę
Odczuwasz je jak żadne na własnej skórze
To wtedy, kiedy hajs jest dla bliskich jak rzecz świeta
Gdy z rodziną wychodzisz najlepiej tylko na zdjęciach
Kiedy ktoś, komu ufasz, skrupułów nie ma
Jedna ręką daje nic, drugą bezcenne odbiera
Nie jesteś pewny tego, przypuszczasz, a czas leci
W końcu rzeczywistość wychodzi ci naprzeciw
Spoglądasz na ich dłonie, a na nich plamy
Pieniądze nie śmierdzą, odór gromadzi sie nas samych
[Refren x2]
Czasem zbieg zdarzeń jest zbyt szybki
Nie widzisz, jak ktoś bliski zabija cię dla cyfry
Nikt nie powiedział "w życiu będzie lekko"
Ale na ziemi ocierać się o piekło?
[Zwrotka 2]
Operacje plastyczne nie zmienią niczyjej metryki
Tak jak rykoszety nie złamią praw balistyki
Mimo że to świat, w którym szczerość więdnie
Prawda jest najcenniejsza, używa się jej oszczędnie
Ci, co są najzdrowsi, najgłośniej jęczą
A leniwe żłopy mówią, że ich ręce leczą
Jego rozpoznasz, bo te chwile nadal żywe są
Żaden sen nie zakrył tego obrazu mgłą
Pamiętasz? Wychowywali cię jego rodzice
Pytałeś się, gdzie jest? Wyjechał za granice
(Normalka) W domu, gdzie się nigdy nie przelewało
Pieniędzy łatwą ręką nie wyrzucało
Gdzie każdy dzień to od życia musztra
A miłość mimo tego i tak niewyprana z uczucia
Zamykasz oczy, wszystko sobie przypominasz
Nie pomoże ci morfeusz tylko morfina
Płacz i łzy jego mamy
Każdy grosz oszczędzany, odkładany
"Babciu, dla kogo są te z jedzeniem paczki?
Czemu listonosz przynosi złe listy do naszej klatki?
Czemu? Czemu? Jeszcze raz – czemu?"
Minęło kilka lat, parę jej wylewów
Pukanie do drzwi, powrót do życia z celi
Jego przeszłość dla rodziny tłem, nieposzlakowana biel
To, gdzie się rodzisz, dzieciaku, nie wybierasz
Urodziłeś się w rodzinie, która swoich pożera?
Czas nie przysypie tego pyłem zapomnienia
To o skradzionych, pięknych chwilach i wspomnieniach
W życiu brak miejsca osobistym sentymentom
Wszystko trzeba traktować z rezerwą
Jest jednak kilka momentów, gdy zabija ci duszę
Odczuwasz je jak żadne na własnej skórze
To wtedy, kiedy hajs jest dla bliskich jak rzecz świeta
Gdy z rodziną wychodzisz najlepiej tylko na zdjęciach
Kiedy ktoś, komu ufasz, skrupułów nie ma
Jedna ręką daje nic, drugą bezcenne odbiera
Nie jesteś pewny tego, przypuszczasz, a czas leci
W końcu rzeczywistość wychodzi ci naprzeciw
Spoglądasz na ich dłonie, a na nich plamy
Pieniądze nie śmierdzą, odór gromadzi sie nas samych
[Refren x2]
Czasem zbieg zdarzeń jest zbyt szybki
Nie widzisz, jak ktoś bliski zabija cię dla cyfry
Nikt nie powiedział "w życiu będzie lekko"
Ale na ziemi ocierać się o piekło?
[Zwrotka 2]
Operacje plastyczne nie zmienią niczyjej metryki
Tak jak rykoszety nie złamią praw balistyki
Mimo że to świat, w którym szczerość więdnie
Prawda jest najcenniejsza, używa się jej oszczędnie
Ci, co są najzdrowsi, najgłośniej jęczą
A leniwe żłopy mówią, że ich ręce leczą
Jego rozpoznasz, bo te chwile nadal żywe są
Żaden sen nie zakrył tego obrazu mgłą
Pamiętasz? Wychowywali cię jego rodzice
Pytałeś się, gdzie jest? Wyjechał za granice
(Normalka) W domu, gdzie się nigdy nie przelewało
Pieniędzy łatwą ręką nie wyrzucało
Gdzie każdy dzień to od życia musztra
A miłość mimo tego i tak niewyprana z uczucia
Zamykasz oczy, wszystko sobie przypominasz
Nie pomoże ci morfeusz tylko morfina
Płacz i łzy jego mamy
Każdy grosz oszczędzany, odkładany
"Babciu, dla kogo są te z jedzeniem paczki?
Czemu listonosz przynosi złe listy do naszej klatki?
Czemu? Czemu? Jeszcze raz – czemu?"
Minęło kilka lat, parę jej wylewów
Pukanie do drzwi, powrót do życia z celi
Jego przeszłość dla rodziny tłem, nieposzlakowana biel
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.