[Zwrotka 1: Michał Tomasik]
Ja stoję tu, ty widzisz jedną stronę tej pracy, tych postaci
Tylko to, co chcę ci pokazać, a raczej co chcesz zobaczyć
Tylko dzieciaki - nieważne, czy mają trzydzieści, czy ile, co tacy
Mogą wiedzieć o życiu, niech nie oczekują owacji
Mają przywilej, że mogą gadać, mogą zarabiać
To tylko zabawa młodych, co nie muszą udawać
Pozory to podstawa dla was, żeby kimś być i nara
Nikt nie ma prawa się wpierdalać, to twoja sprawa
Bo nie o to chodzi, że sam nie ogarniasz co wkoło
A masz czelność mówić innym, co mają robić ze sobą
Jeszcze nie wyszedłeś na ludzi, a już po nich depczesz
Jesteś tak samo istotny jak te mrówki, a nawet nie wiesz kim jesteś
Rzucam temat na tapet, jak kawę na ławę, uderzam w stół
Niech wezmą to do siebie, niech nożyce się odezwą
To łatwe, ale choć raz niech się zmiany dokonają od wewnątrz
Pokonają tę pewność wieczną, mordeczko
[Zwrotka 2: Siles]
Nie przyszedłem tu po suki, w tym już jestem mainstream
Chcę wypełnić po niej luki, dupy chcą się pieprzyć
Za mną same Lucky Luki grają sobie festyn
Kapiszony robią huki, moje wersy Meksyk
[?] spalę ci poemat
Rzucam mięso na Cypherze, szczerze nie podawaj tego falafela
Przy mnie jedziesz na rowerze, kiedy moje rapy są jak Panamera
Co panie raperze? debet to jedyne, co masz tu i teraz
Dla mnie to zaszczyt [?] poza tę akcję, kiedy proponują ci trucizny zastrzyk
Łap ten krystaliczny zew, który nie niszczy warstwy formy, tylko chwasty
Lepiej zobacz, kto tu ma styl
Pierwszy, a nie jedenasty
Łap to światło jak jebane chloroplasty
Skoro nikt nie patrzy, no to my pokażmy złość
Widzę cię tu, patrzysz teraz jak pracuję za stu
Chcę tu robić w chuj stów, a ty stój tu
To przed nami zobaczysz dystans dzielący nas dwóch
A może buch, buch? Tylko wiedz, to cię nie wprowadzi w ruch tu
Wróg już czeka, by cię zaraz wyjebać przez próg znów
Ja stoję tu, ty widzisz jedną stronę tej pracy, tych postaci
Tylko to, co chcę ci pokazać, a raczej co chcesz zobaczyć
Tylko dzieciaki - nieważne, czy mają trzydzieści, czy ile, co tacy
Mogą wiedzieć o życiu, niech nie oczekują owacji
Mają przywilej, że mogą gadać, mogą zarabiać
To tylko zabawa młodych, co nie muszą udawać
Pozory to podstawa dla was, żeby kimś być i nara
Nikt nie ma prawa się wpierdalać, to twoja sprawa
Bo nie o to chodzi, że sam nie ogarniasz co wkoło
A masz czelność mówić innym, co mają robić ze sobą
Jeszcze nie wyszedłeś na ludzi, a już po nich depczesz
Jesteś tak samo istotny jak te mrówki, a nawet nie wiesz kim jesteś
Rzucam temat na tapet, jak kawę na ławę, uderzam w stół
Niech wezmą to do siebie, niech nożyce się odezwą
To łatwe, ale choć raz niech się zmiany dokonają od wewnątrz
Pokonają tę pewność wieczną, mordeczko
[Zwrotka 2: Siles]
Nie przyszedłem tu po suki, w tym już jestem mainstream
Chcę wypełnić po niej luki, dupy chcą się pieprzyć
Za mną same Lucky Luki grają sobie festyn
Kapiszony robią huki, moje wersy Meksyk
[?] spalę ci poemat
Rzucam mięso na Cypherze, szczerze nie podawaj tego falafela
Przy mnie jedziesz na rowerze, kiedy moje rapy są jak Panamera
Co panie raperze? debet to jedyne, co masz tu i teraz
Dla mnie to zaszczyt [?] poza tę akcję, kiedy proponują ci trucizny zastrzyk
Łap ten krystaliczny zew, który nie niszczy warstwy formy, tylko chwasty
Lepiej zobacz, kto tu ma styl
Pierwszy, a nie jedenasty
Łap to światło jak jebane chloroplasty
Skoro nikt nie patrzy, no to my pokażmy złość
Widzę cię tu, patrzysz teraz jak pracuję za stu
Chcę tu robić w chuj stów, a ty stój tu
To przed nami zobaczysz dystans dzielący nas dwóch
A może buch, buch? Tylko wiedz, to cię nie wprowadzi w ruch tu
Wróg już czeka, by cię zaraz wyjebać przez próg znów
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.