[Zwrotka 1: Kaczor]
To dla tych miast i tych murów
Ich niejasnych konturów, gdzie trwa wyścig wśród szczurów
My turyści w tym zgiełku, prywatnym piekiełku
Kto królową w tym ulu
Zdrowo tak, rozsądkowo, wciąż tłumimy emocje
Bardziej głową niż sercem radził ktoś wielokrotnie
Inny nie szczerze, kadził, przegrał sromotnie
Wrócił od kogo, nie chciał pójść własną drogą
Kiedy dotknie cię prawdziwa niemoc wyjścia szukaj
Zmokniesz, po dobę deszczu to też nauka
Bywa błogo, lecz zazwyczaj jest po prostu ciężko
Tu złowrogo, na co dzień umiera człowieczeństwo
Ważne jest tu i teraz to przekleństwo jest z nami
Najtrudniejszy egzamin zdajesz między blokami
Gdzie codzienność wciąż mami, straszy paragrafami
I twój los w obcych dłoniach, tracisz grunt pod stopami
[Refren x2]
Wielkich miast, dziwnych miast
Szarych miast, dzień powszedni z czasem
Zmieniasz czas w kiepski żart
W obce dłonie składasz
[Zwrotka 2: Pih]
Proszę się zatrzymaj, wysadź mnie tutaj
Chciałbym to przemyśleć, przejdę drogę z buta
Uwięziony na ostatnim piętrze, przeklęte gniazdo
W ciężkiej gorączce gmera w pasy prześcieradło
W tunelu światło już nie jest inspiracją
Ciemność wypycha siłą na balkon
Wiem, ją raniłem, anioł wśród demonów pękł
Kiedy spadł spod jej powiek, uciekały łzy
Los ordynarnie rozsmarował Cię na cienko
To był syntetyczny Bóg, syntetyczne piękno
Porzucenia piekło, krzyk samotności
Patrze na stracony świat przez zamknięte oczy
Wszystko co przeszłe, opłakane w skutkach
Serce bezpowrotnie bardziej zimne jest niż wódka
Życie bez uczuć, kiepski żart
Rzeczywistość zagubionych ludzi martwych miast
To dla tych miast i tych murów
Ich niejasnych konturów, gdzie trwa wyścig wśród szczurów
My turyści w tym zgiełku, prywatnym piekiełku
Kto królową w tym ulu
Zdrowo tak, rozsądkowo, wciąż tłumimy emocje
Bardziej głową niż sercem radził ktoś wielokrotnie
Inny nie szczerze, kadził, przegrał sromotnie
Wrócił od kogo, nie chciał pójść własną drogą
Kiedy dotknie cię prawdziwa niemoc wyjścia szukaj
Zmokniesz, po dobę deszczu to też nauka
Bywa błogo, lecz zazwyczaj jest po prostu ciężko
Tu złowrogo, na co dzień umiera człowieczeństwo
Ważne jest tu i teraz to przekleństwo jest z nami
Najtrudniejszy egzamin zdajesz między blokami
Gdzie codzienność wciąż mami, straszy paragrafami
I twój los w obcych dłoniach, tracisz grunt pod stopami
[Refren x2]
Wielkich miast, dziwnych miast
Szarych miast, dzień powszedni z czasem
Zmieniasz czas w kiepski żart
W obce dłonie składasz
[Zwrotka 2: Pih]
Proszę się zatrzymaj, wysadź mnie tutaj
Chciałbym to przemyśleć, przejdę drogę z buta
Uwięziony na ostatnim piętrze, przeklęte gniazdo
W ciężkiej gorączce gmera w pasy prześcieradło
W tunelu światło już nie jest inspiracją
Ciemność wypycha siłą na balkon
Wiem, ją raniłem, anioł wśród demonów pękł
Kiedy spadł spod jej powiek, uciekały łzy
Los ordynarnie rozsmarował Cię na cienko
To był syntetyczny Bóg, syntetyczne piękno
Porzucenia piekło, krzyk samotności
Patrze na stracony świat przez zamknięte oczy
Wszystko co przeszłe, opłakane w skutkach
Serce bezpowrotnie bardziej zimne jest niż wódka
Życie bez uczuć, kiepski żart
Rzeczywistość zagubionych ludzi martwych miast
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.