[Skit]
Ciągle bakam, wszędzie w studiu walają mi się pecyny
Ma powieka się opuszcza coraz niżej, pić mi się chce iść nie
Więc marzę o wodzie, a ja
A ja chodzę, desperacko szukam bletek na podłodze
Dawaj mnie to, chwytam w płucach mury szczodre
Łypią na mnie społeczniaki przeokropne, to nic
Ciągle bakam, psy mnie męczą, a ja się nie boje leszczów
Stoją w bramie, czając się na rzezimieszków
Ludzie lotka choć kałuże są na drodze, a ja
Ja pierdole, nie przejmuję się wyrokiem ani sądem
Po osiedlu chodzę sobie w ręku z jointem
Co dzień palę nabombiony jestem konkret, o tak
Ciągle bakam, alejkami jadą kurwy kabaryną
Jakaś para wali włada pijąc wino
Patrzą jak psy grzebią w czyimś samochodzie, a ja
A ja chodzę, po osiedlu zawsze z czołem podniesionym
Z każdą kurwą tu się rusza, niech się goni
Idą lumpy zwiastun burzy, fajans w dłoni, o tak
Ciągle bakam, nagle do mnie podbija czy kopsnę grosza
Mówię masz dwie dychy i się dzisiaj pobaw
Nażarł plonów i położył się na drodze, a ja
A ja chodzę, i nie straszna mi wirażka ani seba
Ani łobuz, który czai się z za drzewa
Szukam grassu, który kopie jak torpeda...
Ciągle bakam, wszędzie w studiu walają mi się pecyny
Ma powieka się opuszcza coraz niżej, pić mi się chce iść nie
Więc marzę o wodzie, a ja
A ja chodzę, desperacko szukam bletek na podłodze
Dawaj mnie to, chwytam w płucach mury szczodre
Łypią na mnie społeczniaki przeokropne, to nic
Ciągle bakam, psy mnie męczą, a ja się nie boje leszczów
Stoją w bramie, czając się na rzezimieszków
Ludzie lotka choć kałuże są na drodze, a ja
Ja pierdole, nie przejmuję się wyrokiem ani sądem
Po osiedlu chodzę sobie w ręku z jointem
Co dzień palę nabombiony jestem konkret, o tak
Ciągle bakam, alejkami jadą kurwy kabaryną
Jakaś para wali włada pijąc wino
Patrzą jak psy grzebią w czyimś samochodzie, a ja
A ja chodzę, po osiedlu zawsze z czołem podniesionym
Z każdą kurwą tu się rusza, niech się goni
Idą lumpy zwiastun burzy, fajans w dłoni, o tak
Ciągle bakam, nagle do mnie podbija czy kopsnę grosza
Mówię masz dwie dychy i się dzisiaj pobaw
Nażarł plonów i położył się na drodze, a ja
A ja chodzę, i nie straszna mi wirażka ani seba
Ani łobuz, który czai się z za drzewa
Szukam grassu, który kopie jak torpeda...
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.