[Zwrotka 1]
Pamiętam pierwszy raz kiedy zgasło dla mnie słońce
Jechałem kabaryną pierwszego lipca na monte
Po drodze te psy ciągle coś gadały do mnie
Ale ja ogłuchłem widząc to co tracę w małym oknie
Piękny poranek, siódma rano, dzień zwyczajny
Ludzie idą do pracy, wszystko w ruchu jednostajnym
Jak Witkacy maluję w umyślę obraz
Nie zobaczę tego długo czeka z betonu krajobraz
Widzę wróblę pląsające na gałęzi
Intensywną zieleń trawy, liście nie w kolorze miedzi
Zwolnione tempo, rzeczywistość płynie lekko
Pochłonięty przez getto nie widziałem tego żyjąc na krawędzi
Auto pędzi na kogutach
Nie ma we mnie ruchu jak w umarłym ciele trupa
Dłoń jedna z drugą skuta, rozluźniły się pięści
Godzę się z tym co będzie, nie odczuwam agresji
W mojej piersi serce pulsuje wolno
Przestawia się na rytm miejsca gdzie czas płynie wolno
Chciałbym się pożegnać z kimś ale mi nie wolno
Po fakcie zrozumiałem znaczenie słowa wolność
Mijają chwilę wracają powoli zmysły
Niech ktoś mnie uszczypnie, może to tylko mi się śni
Gdybym mógł, gdybym tylko cofnął czas
Gdybym mógł urodziłbym się jeszcze raz, ziomeczku wierz mi
Jak na spowiedzi ostatni rozrachunek
Sumienie czyste łamię prawa wizerunek
Boże mój powiedz kiedyś mnie opuścił
Boże mój wiem, że obrałem zły kierunek
Przekraczam bramy piekła i żegnam to co kocham
I choć głowę mam do góry czuję się jak po psychotropach
Czuję mrok, czeka dom zabłąkanych dusz
Gdy szedłem tak nagle ktoś wykrzyczał z okna
Pamiętam pierwszy raz kiedy zgasło dla mnie słońce
Jechałem kabaryną pierwszego lipca na monte
Po drodze te psy ciągle coś gadały do mnie
Ale ja ogłuchłem widząc to co tracę w małym oknie
Piękny poranek, siódma rano, dzień zwyczajny
Ludzie idą do pracy, wszystko w ruchu jednostajnym
Jak Witkacy maluję w umyślę obraz
Nie zobaczę tego długo czeka z betonu krajobraz
Widzę wróblę pląsające na gałęzi
Intensywną zieleń trawy, liście nie w kolorze miedzi
Zwolnione tempo, rzeczywistość płynie lekko
Pochłonięty przez getto nie widziałem tego żyjąc na krawędzi
Auto pędzi na kogutach
Nie ma we mnie ruchu jak w umarłym ciele trupa
Dłoń jedna z drugą skuta, rozluźniły się pięści
Godzę się z tym co będzie, nie odczuwam agresji
W mojej piersi serce pulsuje wolno
Przestawia się na rytm miejsca gdzie czas płynie wolno
Chciałbym się pożegnać z kimś ale mi nie wolno
Po fakcie zrozumiałem znaczenie słowa wolność
Mijają chwilę wracają powoli zmysły
Niech ktoś mnie uszczypnie, może to tylko mi się śni
Gdybym mógł, gdybym tylko cofnął czas
Gdybym mógł urodziłbym się jeszcze raz, ziomeczku wierz mi
Jak na spowiedzi ostatni rozrachunek
Sumienie czyste łamię prawa wizerunek
Boże mój powiedz kiedyś mnie opuścił
Boże mój wiem, że obrałem zły kierunek
Przekraczam bramy piekła i żegnam to co kocham
I choć głowę mam do góry czuję się jak po psychotropach
Czuję mrok, czeka dom zabłąkanych dusz
Gdy szedłem tak nagle ktoś wykrzyczał z okna
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.