[Verse 1: Hades]
Spalić ogień! Nie jestem twoim wrogiem
Nie jestem bogiem, w jego imieniu nie powiem tobie nic
Kruszę szczyt na najwyższym poziomie
Ściskam pięść na mikrofonie, pierdolę, co mówią, krzycz!
Ja jestem jednym z nich i daję słowo -
Nic nie zmusiło mnie, żeby iść w tył, idę prosto
Odkąd mamy dobrą widoczność
Choć dookoła dym, mordo, wszystko spłonie
Zróbcie hałas i podnieście dłonie!
Trzeba się postarać, nadrabiają tylko gamonie, koniec
Nic nie zrobię z tym fantem
Kopsaj klucz, to wyczyścimy dzisiaj cały twój skarbiec
Polej benzyną plastik, podaj zapałkę i podpal to
Zjara się tak jak zawsze
Odpalana noc, wracane będzie z hajsem
Jebać sztampę, robimy hip-hop na poważnie
[Ref.: RakRaczej] x2
Nie spalisz ognia, nie zabijesz nas
Nie ma dobra, gdy na zło zasłaniasz twarz
Nie warto, jak wartości masz
Może warto spróbować jeszcze raz?
[Verse 2: Sughar]
Wybuduj większy mur niż poprzedni, proszę
I chociaż ciężki brzuch to go przeskoczę przecież
Jak wygłodniały pies; pulsuje krew w nas
Dopóki biorę wdech, dopóki leci ta pętla
Możesz mnie zamknąć w sejf, wrzucić w wodospad
Zabijam lęk, wiem, jak się wydostać
A ognia nie podpalimy jednym wersem
Zbiorę ich tyle, by zmieniły się w saletrę
Bum! Ognie są większe
Nie możesz obok, przejść spróbuj przez nie
Nogą przez węgle, jak lew przez pętle, co płonie
I dłonie w pięść złóż, potem na stole je odbij
Kradną tlen, myśli, pogodę, lecz
Nie wygra deszcz z wodą, oni - z oporem serc (Nigdy!)
To moje "nie" na mikrofonie
A twoje gdzie? Zmożone snem, ziomek?
Spalić ogień! Nie jestem twoim wrogiem
Nie jestem bogiem, w jego imieniu nie powiem tobie nic
Kruszę szczyt na najwyższym poziomie
Ściskam pięść na mikrofonie, pierdolę, co mówią, krzycz!
Ja jestem jednym z nich i daję słowo -
Nic nie zmusiło mnie, żeby iść w tył, idę prosto
Odkąd mamy dobrą widoczność
Choć dookoła dym, mordo, wszystko spłonie
Zróbcie hałas i podnieście dłonie!
Trzeba się postarać, nadrabiają tylko gamonie, koniec
Nic nie zrobię z tym fantem
Kopsaj klucz, to wyczyścimy dzisiaj cały twój skarbiec
Polej benzyną plastik, podaj zapałkę i podpal to
Zjara się tak jak zawsze
Odpalana noc, wracane będzie z hajsem
Jebać sztampę, robimy hip-hop na poważnie
[Ref.: RakRaczej] x2
Nie spalisz ognia, nie zabijesz nas
Nie ma dobra, gdy na zło zasłaniasz twarz
Nie warto, jak wartości masz
Może warto spróbować jeszcze raz?
[Verse 2: Sughar]
Wybuduj większy mur niż poprzedni, proszę
I chociaż ciężki brzuch to go przeskoczę przecież
Jak wygłodniały pies; pulsuje krew w nas
Dopóki biorę wdech, dopóki leci ta pętla
Możesz mnie zamknąć w sejf, wrzucić w wodospad
Zabijam lęk, wiem, jak się wydostać
A ognia nie podpalimy jednym wersem
Zbiorę ich tyle, by zmieniły się w saletrę
Bum! Ognie są większe
Nie możesz obok, przejść spróbuj przez nie
Nogą przez węgle, jak lew przez pętle, co płonie
I dłonie w pięść złóż, potem na stole je odbij
Kradną tlen, myśli, pogodę, lecz
Nie wygra deszcz z wodą, oni - z oporem serc (Nigdy!)
To moje "nie" na mikrofonie
A twoje gdzie? Zmożone snem, ziomek?
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.