Wiesz możesz mnie zapytać, co w tym widzę
Ja wsłuchuję się w głos którym mówi moje życie
Nic do niego nie dodaję, ja po prostu piszę
Ten głos dyktuje mi litery jak nauczyciel
Czasem dodam coś od siebie, jak mam zdanie
Jak nie to tylko to opiszę i zostawię jak jest
Możesz mówić na mnie, że mam niepoukładane
Ale wchłonie to mój pancerz, a wyleje atrament
Zawsze lepiej zapytać, niż żyć w domysłach
Nawet gdy masz sto pytań, nie warto ich trzymać
W sobie, czasem dobrze spojrzeć jest w drugi wymiar
Bo nie sposób iść drogą która gubi w labiryntach
Zrobić to tak jakbym jutro miał nie istnieć
To marzeniе, bo coraz trudniej trzeźwo myśleć
A ludziе coraz bardziej przechodzą obojętnie
Jakby coś stanęło w gardle i nie mogli powiedzieć
Nic, a ja to widzę, jestem bezradny jak ty
A wiesz co jest najgorsze?, że uczę się z tym żyć
I staje się tym kim, najbardziej nie chciałem być
Stoi przy mnie tyle osób, a nie zna mnie prawie nikt
Pije parę piw, i wracam do domu sam
Świat za oknami śpi, a mi się wcale nie chce spać
Teraz raczej nikt, nie pląta się tu tak jak ja
Mają własne sny, z kimś, kto śpi obok od lat
Jest tyle spraw, którymi chciałbym się podzielić
Ale nie mam jak, bo nie mam tej drugiej części
Dostałem tyle rad i słyszałem tyle obietnic
Może jestem dobry na raz, może dwa potem skreślić
Po ogniu, został popiół, dziś to już nie kpiny
To wszystko wokół mnie zmusza mnie do defensywy
A ja zostałem gdzieś z przodu, sam na polu bitwy
Nie odbieram już sygnałów jak zepsute satelity
Czasem nie ma happy endów, a żyć z tym trzeba
To jak kawałek bez refrenu, ale z chwilą uniesienia
Kreski wyznaczają kształty, to jak geometria
Ale te kreski są białe, i sypią się jak kreda
Nie wystarcza nam wiary i uciekamy w złudzenia
Nie wszystko da się naprawić, a chwila może zmieniać
Ja budzę się jak gwiazdy, na firmamencie nieba
Razem ze mną marzenia, spełniam je tu i teraz!
Ja wsłuchuję się w głos którym mówi moje życie
Nic do niego nie dodaję, ja po prostu piszę
Ten głos dyktuje mi litery jak nauczyciel
Czasem dodam coś od siebie, jak mam zdanie
Jak nie to tylko to opiszę i zostawię jak jest
Możesz mówić na mnie, że mam niepoukładane
Ale wchłonie to mój pancerz, a wyleje atrament
Zawsze lepiej zapytać, niż żyć w domysłach
Nawet gdy masz sto pytań, nie warto ich trzymać
W sobie, czasem dobrze spojrzeć jest w drugi wymiar
Bo nie sposób iść drogą która gubi w labiryntach
Zrobić to tak jakbym jutro miał nie istnieć
To marzeniе, bo coraz trudniej trzeźwo myśleć
A ludziе coraz bardziej przechodzą obojętnie
Jakby coś stanęło w gardle i nie mogli powiedzieć
Nic, a ja to widzę, jestem bezradny jak ty
A wiesz co jest najgorsze?, że uczę się z tym żyć
I staje się tym kim, najbardziej nie chciałem być
Stoi przy mnie tyle osób, a nie zna mnie prawie nikt
Pije parę piw, i wracam do domu sam
Świat za oknami śpi, a mi się wcale nie chce spać
Teraz raczej nikt, nie pląta się tu tak jak ja
Mają własne sny, z kimś, kto śpi obok od lat
Jest tyle spraw, którymi chciałbym się podzielić
Ale nie mam jak, bo nie mam tej drugiej części
Dostałem tyle rad i słyszałem tyle obietnic
Może jestem dobry na raz, może dwa potem skreślić
Po ogniu, został popiół, dziś to już nie kpiny
To wszystko wokół mnie zmusza mnie do defensywy
A ja zostałem gdzieś z przodu, sam na polu bitwy
Nie odbieram już sygnałów jak zepsute satelity
Czasem nie ma happy endów, a żyć z tym trzeba
To jak kawałek bez refrenu, ale z chwilą uniesienia
Kreski wyznaczają kształty, to jak geometria
Ale te kreski są białe, i sypią się jak kreda
Nie wystarcza nam wiary i uciekamy w złudzenia
Nie wszystko da się naprawić, a chwila może zmieniać
Ja budzę się jak gwiazdy, na firmamencie nieba
Razem ze mną marzenia, spełniam je tu i teraz!
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.