[Intro]
Ej yo
Wracam Na Rewir
Rap Stream 2
One Take, dosłownie kurwa
[Zwrotka]
Nic nie odjebałem, ale mówią: "Śliwa siedzi"
Wiesz, że mam gadane i ten flow wraca na rewir
Idzie zgodnie z planem, chcą mi zajrzeć do kieszeni
Ale nie radzę, bo są wypchane po brzegi
Nikt tu nie chce beefu, więc muszę wpierdalać steki
Jebać te pieniądze, kiedyś nie miałem na kefir
Richie mi powiedział: "rozpierdolisz, tylko nie pij"
Teraz spełniam swe marzenia, tak się z płotki zrodził rekin
Nadętych hejterów na biegu mijam jak Messi
Wy w studiu raz na miesiąc a u mnie sesja po sesji
Chcesz mi zaszkodzić to wypierdalaj z posesji
Dobrze wiem, że mnie śledzisz, więc na chuj pytasz jak leci?
Kilka tysięcy dup i każda chciałaby się żenić
I przykro mi, że znów masz jedną rękę jak Szeli
Tu co drugi to ćpun, widzę jak towar się mieli
Ziom chce zarobić, rzuca kamień jak Obelix
Mogą wiele mi zarzucić, ale nie brak konsekwencji
Co do toksycznych ludzi - lżej idzie się bez nich
Nie chciałem rąk ubrudzić, wybrałem małe łyżeczki
Chcą o mojej drodze mówić a sami by jej nie przeszli
Jestem artystą, jak mógłbym nie zrobić rzeźby?
Szczam na wasze chainy, tu sztuką jest być trzeźwym
Znów ostrzejsze flow bo mam dość bycia uprzejmym
I znów ostrzejsze flow bo mam dość bycia uprzejmym
Sieka na wejściu jak nitro w beli
Zazdroszczę fanom, bo wykurwi ich z foteli
Tu wszystko siedzi jak Prodigy i Alchemist
Mistrz nie wicemistrz, milcz a nie seplenisz
Jak Steve Buscemi gdy tnę bit jak Gibbs Frieddie
Mam ten street credit sznyt jak Big Daddy
Jak nikt w PL, rap Mick Jagger
I jest luz, tak niszczę grę, liczę szelest
A wy przeszliście chrzest?
Żaden freak, choć kochał ćpać i pić jak ODB
Nie odjebało mi, Follow Me part three
Who's the man? Patrick
Hell yeah you got me
Wracam Na Rewir i rozpierdalam Ci czajnik
Ten świat był zawsze zły, ale jest coraz gorszy
Mam zimne serce, bo wiem, że łatwiej jest no emotions
Wolę nie ufać ludziom, bo wiem, jak to się kończy
Serio, lepiej to uciąć, niż siłą to łączyć
No emotions wobec tych karierowiczów
Jestem ostrożny, wciąż daleko przed barierą kiczu
I to nie do mnie tak, nie do mnie z tą bajerą misiu
Nie gram, kiedy plakat nie uwzględnia mojej ksywy Yesus
Śliwa to liryczny zbrodniarz
Bo gdy nawijam czują się, jakbym ich związał
Ta scena ssie, większość po jednych pieniądzach
Nie chcę z wami wąchać, nie chcę was poznać
A żyć jak wy kurwa absolutnie nie chcę
W domach żony, kurwiszony na backstage
Tu hipokryzja wypływa dziś na powierzchnie
Żal mi ludzi, którzy wciąż wam okazują respekt
Śmieciowe newsy o freakach, bo to się klika
I wszędzie te mordy ćpunów, nawet na batonikach
Ty łykasz jak pelikan ten shit
A ja się pytam - co zrobili z tej gry?
Żałosne ksera typu Blacha
Mordo ściągam tłumik, walę prosto w łeb wacka
Kurwa, czarna hoodie, wrócił Szef, już czas na atak
Zapytasz w imię czego? Proste - w imię zasad
Nie masz własnego zdania - branża zrobi z Ciebie kurwę
A ja kroczę dumnie, bo nie stałem się produktem
Ani zabawne to jest, ani to smutne
Jak Smolasty na tronie reklamujący parówkę
Wszystkim chodzi o gotówkę, nic dla sztuki, twarde fakty
Pierdolę podium, o które walczą te klauny
Ja już prędzej martwy niż skażony i sprzedany
Ja mógłbym być spłukany ale zawsze podziwiany
A cały ten wasz sukces w moich oczach jest jak blamaż
Chuj, że Balenciaga kiedy na godności plama
Aktualnie gra jest niczym wiejska biesiada
Powiedz, jakim cudem stoją po tylu strzałach w kolana?
W branży bez zmian, raperzy są śmieszni
Nie sztuką wygrać beef, dziś sztuką to jest mieć beef
Malik powiedział mi to samo co Albercik
Lirycznie robię dwóch, to Śliwka ma Ostre Pestki
Co się stało z tą sceną? Zlituj się Boże
Idole małolatów są kumaci jak Josef
Mój rap a wasz różni się jak fałsz i prawda
To coś jak rzeczywistość byku versus Instagram
To piękny świat, ja nie dam się nabrać bo
O ile wiem najwięcej pracy ma psychiatra
Tu każdy ćpa, nawet młoda matka
A później widujemy tych dzieciaków w kominiarkach
Jest chory trend na bycie gangsta a więc syna pilnuj
Znam złe oblicze miasta nie tylko z filmów
Chłopaków po odsiadkach, wściekłych jak pitbull
I żaden nie chce wracać tam dokąd idziesz synku
Kiedyś te baggy i joint za to do paki tu chcieli mnie wziąć
W tej łysej bani demoniczny voice
Mówili nawiń i nabili coś
Byle tylko nie nawalił mi głos
Kiedy my palimy to
To mam na bani jedynie tu ballin in hoes
God only knows
W jakim tam wieku tu waliłem w nos?
Uwieczniam to jak stary Nikon
Śliwa to czarny koń
Daj mi broń, habibi come
Sukę tak piękną jak Nicole Aniston
Tak pojebany jak ja nie jest on, nie jest on ani Słoń
Tej, pachnie klasyką niczym Timberland
Za singlem singiel, jakbyś przeglądała Tindera
Złowię jak Fitzgerald, wacków, fejków i ksera
Pełna koncentracja i nie mówimy o Birkenau
To kurwa koniec gry, odbieram piłkę wam
Palec na cyngiel, pow, punch co linijkę mam
Madafaka!
Ej yo
Wracam Na Rewir
Rap Stream 2
One Take, dosłownie kurwa
[Zwrotka]
Nic nie odjebałem, ale mówią: "Śliwa siedzi"
Wiesz, że mam gadane i ten flow wraca na rewir
Idzie zgodnie z planem, chcą mi zajrzeć do kieszeni
Ale nie radzę, bo są wypchane po brzegi
Nikt tu nie chce beefu, więc muszę wpierdalać steki
Jebać te pieniądze, kiedyś nie miałem na kefir
Richie mi powiedział: "rozpierdolisz, tylko nie pij"
Teraz spełniam swe marzenia, tak się z płotki zrodził rekin
Nadętych hejterów na biegu mijam jak Messi
Wy w studiu raz na miesiąc a u mnie sesja po sesji
Chcesz mi zaszkodzić to wypierdalaj z posesji
Dobrze wiem, że mnie śledzisz, więc na chuj pytasz jak leci?
Kilka tysięcy dup i każda chciałaby się żenić
I przykro mi, że znów masz jedną rękę jak Szeli
Tu co drugi to ćpun, widzę jak towar się mieli
Ziom chce zarobić, rzuca kamień jak Obelix
Mogą wiele mi zarzucić, ale nie brak konsekwencji
Co do toksycznych ludzi - lżej idzie się bez nich
Nie chciałem rąk ubrudzić, wybrałem małe łyżeczki
Chcą o mojej drodze mówić a sami by jej nie przeszli
Jestem artystą, jak mógłbym nie zrobić rzeźby?
Szczam na wasze chainy, tu sztuką jest być trzeźwym
Znów ostrzejsze flow bo mam dość bycia uprzejmym
I znów ostrzejsze flow bo mam dość bycia uprzejmym
Sieka na wejściu jak nitro w beli
Zazdroszczę fanom, bo wykurwi ich z foteli
Tu wszystko siedzi jak Prodigy i Alchemist
Mistrz nie wicemistrz, milcz a nie seplenisz
Jak Steve Buscemi gdy tnę bit jak Gibbs Frieddie
Mam ten street credit sznyt jak Big Daddy
Jak nikt w PL, rap Mick Jagger
I jest luz, tak niszczę grę, liczę szelest
A wy przeszliście chrzest?
Żaden freak, choć kochał ćpać i pić jak ODB
Nie odjebało mi, Follow Me part three
Who's the man? Patrick
Hell yeah you got me
Wracam Na Rewir i rozpierdalam Ci czajnik
Ten świat był zawsze zły, ale jest coraz gorszy
Mam zimne serce, bo wiem, że łatwiej jest no emotions
Wolę nie ufać ludziom, bo wiem, jak to się kończy
Serio, lepiej to uciąć, niż siłą to łączyć
No emotions wobec tych karierowiczów
Jestem ostrożny, wciąż daleko przed barierą kiczu
I to nie do mnie tak, nie do mnie z tą bajerą misiu
Nie gram, kiedy plakat nie uwzględnia mojej ksywy Yesus
Śliwa to liryczny zbrodniarz
Bo gdy nawijam czują się, jakbym ich związał
Ta scena ssie, większość po jednych pieniądzach
Nie chcę z wami wąchać, nie chcę was poznać
A żyć jak wy kurwa absolutnie nie chcę
W domach żony, kurwiszony na backstage
Tu hipokryzja wypływa dziś na powierzchnie
Żal mi ludzi, którzy wciąż wam okazują respekt
Śmieciowe newsy o freakach, bo to się klika
I wszędzie te mordy ćpunów, nawet na batonikach
Ty łykasz jak pelikan ten shit
A ja się pytam - co zrobili z tej gry?
Żałosne ksera typu Blacha
Mordo ściągam tłumik, walę prosto w łeb wacka
Kurwa, czarna hoodie, wrócił Szef, już czas na atak
Zapytasz w imię czego? Proste - w imię zasad
Nie masz własnego zdania - branża zrobi z Ciebie kurwę
A ja kroczę dumnie, bo nie stałem się produktem
Ani zabawne to jest, ani to smutne
Jak Smolasty na tronie reklamujący parówkę
Wszystkim chodzi o gotówkę, nic dla sztuki, twarde fakty
Pierdolę podium, o które walczą te klauny
Ja już prędzej martwy niż skażony i sprzedany
Ja mógłbym być spłukany ale zawsze podziwiany
A cały ten wasz sukces w moich oczach jest jak blamaż
Chuj, że Balenciaga kiedy na godności plama
Aktualnie gra jest niczym wiejska biesiada
Powiedz, jakim cudem stoją po tylu strzałach w kolana?
W branży bez zmian, raperzy są śmieszni
Nie sztuką wygrać beef, dziś sztuką to jest mieć beef
Malik powiedział mi to samo co Albercik
Lirycznie robię dwóch, to Śliwka ma Ostre Pestki
Co się stało z tą sceną? Zlituj się Boże
Idole małolatów są kumaci jak Josef
Mój rap a wasz różni się jak fałsz i prawda
To coś jak rzeczywistość byku versus Instagram
To piękny świat, ja nie dam się nabrać bo
O ile wiem najwięcej pracy ma psychiatra
Tu każdy ćpa, nawet młoda matka
A później widujemy tych dzieciaków w kominiarkach
Jest chory trend na bycie gangsta a więc syna pilnuj
Znam złe oblicze miasta nie tylko z filmów
Chłopaków po odsiadkach, wściekłych jak pitbull
I żaden nie chce wracać tam dokąd idziesz synku
Kiedyś te baggy i joint za to do paki tu chcieli mnie wziąć
W tej łysej bani demoniczny voice
Mówili nawiń i nabili coś
Byle tylko nie nawalił mi głos
Kiedy my palimy to
To mam na bani jedynie tu ballin in hoes
God only knows
W jakim tam wieku tu waliłem w nos?
Uwieczniam to jak stary Nikon
Śliwa to czarny koń
Daj mi broń, habibi come
Sukę tak piękną jak Nicole Aniston
Tak pojebany jak ja nie jest on, nie jest on ani Słoń
Tej, pachnie klasyką niczym Timberland
Za singlem singiel, jakbyś przeglądała Tindera
Złowię jak Fitzgerald, wacków, fejków i ksera
Pełna koncentracja i nie mówimy o Birkenau
To kurwa koniec gry, odbieram piłkę wam
Palec na cyngiel, pow, punch co linijkę mam
Madafaka!
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.