[Refren]
Żeby nasz rap nie zginął, żeby się szczęśliwie żyło
Żeby luxu było kilo, żeby nasz czas nie przeminął
Żeby papier był nie bilon, żeby wciąż tu była miłość
Żeby syf każdy pominął, żeby zwyciężyło steelo
Żeby nam się ułożyło, by do końca git już było
By marzenie się ziściło, żeby każdy mógł to przyjąć
Nie smucić się, powrócić do nas, śpiewać to, nucić
SLU, '06, już do końca tak być musi...
[Zwrotka 1]
Z roku na rok starszy, ale duchem wciąż jak dzieciak
Już nie chce mi się czekać przed złem świata uciekać
Zagrożeniem sam dla siebie, oto ja, ta wsza!
Niekontrolowana pchła, co pod prąd wciąż się wbija
Wciąż przepita szyja, wciąż hece wywija
Wciąż skurwieli dobija, a najbliższych wciąż wspiera
Oto gadka szczera, jeśli jeszcze żeś nie złapał
Tu mija dziesięć lat, nadal mam młodzieńczy zapał
Debiut fonograficzny, wstecz dekadę, bieda precz
Bieda zła rzecz, nie chcę tej kurwy mieć
I żeby nie wiem co, nie chcę tu głupoty palnąć
Ale biedy, niczym kurwy, do domu nie dam przygarnąć
Życia nie znałem, biedak nie wie co to życie
Wierzycie, sami wiecie, że do dupy z takim życiem
Nie utonąć w zachwycie? Bez szans na takie harce
Przysięgałem przed Bogiem, że nie skończę jak ci w Barce
Anonimowe wsparcie, kto dawał wszy żarcie?
Mówię o tym otwarcie – masz więcej? Oddaj!
Sam nie zeżresz? Nie chowaj, nie chomikuj, nie noraj!
Podziel się z tym, co nic nie jadł od wczoraj!
Jak nie to kurwo konaj, do tych wierszy się przekonaj
Jesteś swój? Łapiesz w moment swego życia prisoner
Już nie chwytam się brzytwy, bo po prostu nie tonę
Nie chwytam się brzytwy, bo po prostu nie tonę...
Żeby nasz rap nie zginął, żeby się szczęśliwie żyło
Żeby luxu było kilo, żeby nasz czas nie przeminął
Żeby papier był nie bilon, żeby wciąż tu była miłość
Żeby syf każdy pominął, żeby zwyciężyło steelo
Żeby nam się ułożyło, by do końca git już było
By marzenie się ziściło, żeby każdy mógł to przyjąć
Nie smucić się, powrócić do nas, śpiewać to, nucić
SLU, '06, już do końca tak być musi...
[Zwrotka 1]
Z roku na rok starszy, ale duchem wciąż jak dzieciak
Już nie chce mi się czekać przed złem świata uciekać
Zagrożeniem sam dla siebie, oto ja, ta wsza!
Niekontrolowana pchła, co pod prąd wciąż się wbija
Wciąż przepita szyja, wciąż hece wywija
Wciąż skurwieli dobija, a najbliższych wciąż wspiera
Oto gadka szczera, jeśli jeszcze żeś nie złapał
Tu mija dziesięć lat, nadal mam młodzieńczy zapał
Debiut fonograficzny, wstecz dekadę, bieda precz
Bieda zła rzecz, nie chcę tej kurwy mieć
I żeby nie wiem co, nie chcę tu głupoty palnąć
Ale biedy, niczym kurwy, do domu nie dam przygarnąć
Życia nie znałem, biedak nie wie co to życie
Wierzycie, sami wiecie, że do dupy z takim życiem
Nie utonąć w zachwycie? Bez szans na takie harce
Przysięgałem przed Bogiem, że nie skończę jak ci w Barce
Anonimowe wsparcie, kto dawał wszy żarcie?
Mówię o tym otwarcie – masz więcej? Oddaj!
Sam nie zeżresz? Nie chowaj, nie chomikuj, nie noraj!
Podziel się z tym, co nic nie jadł od wczoraj!
Jak nie to kurwo konaj, do tych wierszy się przekonaj
Jesteś swój? Łapiesz w moment swego życia prisoner
Już nie chwytam się brzytwy, bo po prostu nie tonę
Nie chwytam się brzytwy, bo po prostu nie tonę...
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.