[Verse 1: Dudi Dawg]
Niektórych rzeczy można dotknąć, niektóre zajarać
Niektórych można słuchać - ja chcę wszystkiego na raz!
Brak czegoś z tego mnie wkurwia, nie wkurwia mnie nadmiar
Rzeczy głęboka studnia - śniadanie, obiad, kolacja
Nie trzeba prowadzić głębokich analiz
By stwierdzić, że to, to nie materializm
W tym, co gramy nie ma przegranych
Są co najwyżej mocniej zajebani
Doznań sajkofani, żadne narkomany
W mojej bani kosmos w chuj jak wymiana tazosami
Ze Star Warsów; wszystko, co widzę wokół siebie to pierdolony gwiazdozbiór
Odbiłem się, gdzieś na dnie został mój ślad, żyj sobie tam z Markowską
Robię rzeczy, mam dar kreacji; sam sobie jestem bogiem, sprawdź mnie w akcji!
Maluję swój świat pastelami, zero wątpliwości - to musi zdać egzamin
I zda, kto co by nie gadał i tak jestem tu po to, by dotykać gwiazd
Nie działa siła ciążenia, mój umysł jest nieskończoną przestrzenią, więc lecę
A come back? Jak coś, dam znać, Houston, że mam problem
Skończył mi się sztos, więc wpadnę po torbę
[Ref.: Dudi Dawg, Pszem, Zioło] x8
Rzecz yeaaah is the best breakfast!
[Verse 2: Pszem]
To mój prywatny wszechświat, sam sobie jestem gwiazdą
Nie potrzebuję galaktyki, zbędnych barier
Ja mam je gdzieś, bo następstw nie wyliczam
Jeśli wiem, że coś nigdy nie stanie się
Przeciętnie to nie Pszem, bo przecież jest gdzieś
Przedsięwzięcie do zrobienia, czyli jednym słowem "rzecz"
Lepiej, inaczej, bardziej rzeczowo
Z pełną pomysłów głową chodząc widzę każdy kolor
Żadne black and yellow, nie czernią i bielą
Ja dokładnie jak w HD widzę każdy szczegół
Normalnie nie muszę nawet rozkminiać tego
Wychodzi samo z siebie, bez niczego; Jezus
Jest już za wcześnie, za późno, jakkolwiek
Daj kolejną czasoprzestrzeń, poprzednią już zagiąłem
Problemy? Jestem dla nich jakby torreadorem
Najpierw je przyciągam, by na luzie mijać bokiem
Bo wiem, co jest pięć, nie chcę dotykać zer
Grawitacja? Nie mam jej, lawiruję sobie gdzieś
Między melanżem, pracą, a domem
Ogarnianiem rzeczy, których, kurwa, jest tysiące
Ty z książek się nie dowiesz, jak ja to robię
Czasem sam nawet nie wiem, skąd dostaję takiej mocy
Może przez to, że dostarczam porcję jointem
A w wolnym czasie chodzę po psychodelicznej drodze?
Niektórych rzeczy można dotknąć, niektóre zajarać
Niektórych można słuchać - ja chcę wszystkiego na raz!
Brak czegoś z tego mnie wkurwia, nie wkurwia mnie nadmiar
Rzeczy głęboka studnia - śniadanie, obiad, kolacja
Nie trzeba prowadzić głębokich analiz
By stwierdzić, że to, to nie materializm
W tym, co gramy nie ma przegranych
Są co najwyżej mocniej zajebani
Doznań sajkofani, żadne narkomany
W mojej bani kosmos w chuj jak wymiana tazosami
Ze Star Warsów; wszystko, co widzę wokół siebie to pierdolony gwiazdozbiór
Odbiłem się, gdzieś na dnie został mój ślad, żyj sobie tam z Markowską
Robię rzeczy, mam dar kreacji; sam sobie jestem bogiem, sprawdź mnie w akcji!
Maluję swój świat pastelami, zero wątpliwości - to musi zdać egzamin
I zda, kto co by nie gadał i tak jestem tu po to, by dotykać gwiazd
Nie działa siła ciążenia, mój umysł jest nieskończoną przestrzenią, więc lecę
A come back? Jak coś, dam znać, Houston, że mam problem
Skończył mi się sztos, więc wpadnę po torbę
[Ref.: Dudi Dawg, Pszem, Zioło] x8
Rzecz yeaaah is the best breakfast!
[Verse 2: Pszem]
To mój prywatny wszechświat, sam sobie jestem gwiazdą
Nie potrzebuję galaktyki, zbędnych barier
Ja mam je gdzieś, bo następstw nie wyliczam
Jeśli wiem, że coś nigdy nie stanie się
Przeciętnie to nie Pszem, bo przecież jest gdzieś
Przedsięwzięcie do zrobienia, czyli jednym słowem "rzecz"
Lepiej, inaczej, bardziej rzeczowo
Z pełną pomysłów głową chodząc widzę każdy kolor
Żadne black and yellow, nie czernią i bielą
Ja dokładnie jak w HD widzę każdy szczegół
Normalnie nie muszę nawet rozkminiać tego
Wychodzi samo z siebie, bez niczego; Jezus
Jest już za wcześnie, za późno, jakkolwiek
Daj kolejną czasoprzestrzeń, poprzednią już zagiąłem
Problemy? Jestem dla nich jakby torreadorem
Najpierw je przyciągam, by na luzie mijać bokiem
Bo wiem, co jest pięć, nie chcę dotykać zer
Grawitacja? Nie mam jej, lawiruję sobie gdzieś
Między melanżem, pracą, a domem
Ogarnianiem rzeczy, których, kurwa, jest tysiące
Ty z książek się nie dowiesz, jak ja to robię
Czasem sam nawet nie wiem, skąd dostaję takiej mocy
Może przez to, że dostarczam porcję jointem
A w wolnym czasie chodzę po psychodelicznej drodze?
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.