[Intro]
Wole działać do odcinki, niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec, a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok, jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź, gdy odpalam wersje demon
[Zwrotka 1: Koro]
Choć głowa znów pulsuje jak po dwóch treningach z rzędu
Kończę co wisi w powietrzu, bo trzeba pomóc szczęściu
Rano kawa, w dzień red bull, na noc Yerba nie piwko
Na rezerwach dwa dni bez snu, by móc zdobyć wszystko
Strefa komfortu obca, jak strefa 51
Pokój z siostrą na pół, raptem przedzielony cieniem
Ciągły maraton w przedbiegach, nie ma opcji skończyć
Biegnę jak młody chodnikowy wilk z Wall Street Of Dreams
Jak mam słabszy momеnt, to chuj, dziś będzie ciężej
Lepiеj chwile pozdychać, niż mieć do siebie pretensje
Na zdrowie mi nie pójdzie, ale pobiegnie na szczęście
Wole przed snem te presje, niż z rana mieć depresje
Wersja demon, to nie mrok, przez który inni cierpią
To zbuntowany anioł, który musiał przejść przez piekło
I co by się nie działo, zawsze ma ten ogień wewnątrz
Wszędzie z podwójną siłą, a nie że wszystko jedno
[Refren]
Wole działać do odcinki, niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec, a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok, jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź, gdy odpalam wersje demon
(Aaaa!)
Gdy odpalam wersje demon, to nie trzeba mi już czegokolwiek mocniejszego
Nawet gdy wjedzie niemoc, i tak już nie przerwę tego
Wrócę na ziemie, dopiero, jak już kurwa dopnę swego
Wole działać do odcinki, niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec, a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok, jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź, gdy odpalam wersje demon
[Zwrotka 1: Koro]
Choć głowa znów pulsuje jak po dwóch treningach z rzędu
Kończę co wisi w powietrzu, bo trzeba pomóc szczęściu
Rano kawa, w dzień red bull, na noc Yerba nie piwko
Na rezerwach dwa dni bez snu, by móc zdobyć wszystko
Strefa komfortu obca, jak strefa 51
Pokój z siostrą na pół, raptem przedzielony cieniem
Ciągły maraton w przedbiegach, nie ma opcji skończyć
Biegnę jak młody chodnikowy wilk z Wall Street Of Dreams
Jak mam słabszy momеnt, to chuj, dziś będzie ciężej
Lepiеj chwile pozdychać, niż mieć do siebie pretensje
Na zdrowie mi nie pójdzie, ale pobiegnie na szczęście
Wole przed snem te presje, niż z rana mieć depresje
Wersja demon, to nie mrok, przez który inni cierpią
To zbuntowany anioł, który musiał przejść przez piekło
I co by się nie działo, zawsze ma ten ogień wewnątrz
Wszędzie z podwójną siłą, a nie że wszystko jedno
[Refren]
Wole działać do odcinki, niż wpadać gdzieś na sezon
Czasem myślę że to koniec, a się jeszcze nie zaczęło
Wszystko schodzi na bok, jak naprawdę zechce czegoś
I lepiej do mnie nie podchodź, gdy odpalam wersje demon
(Aaaa!)
Gdy odpalam wersje demon, to nie trzeba mi już czegokolwiek mocniejszego
Nawet gdy wjedzie niemoc, i tak już nie przerwę tego
Wrócę na ziemie, dopiero, jak już kurwa dopnę swego
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.