0
Warszawska Jesień - Eldo
0 0

Warszawska Jesień Eldo

Warszawska Jesień - Eldo
[Zwrotka]
Kolejny raz wita mnie warszawska jesień
Ten smak tylko tu tak pachnie przestrzeń - wrzesień
Pomarańczowe niebo, luz, popołudnie
Ja odpalam splifa w bramie, dziś w śródmiejskich studniach
Brudna rzeczywistość, reklamy szajs
Jakieś pędzą chamy by na loterii coś trafić
Potem to zapić by choć trochę było słodko
Nie chcę Cię martwić choć życie też mnie zawiodło
Śmieję się w twarz światu, fiat voluntas tua
Ufam bratu, kocham żyć, nie chowam się w wymówkach
Toksyny tkwią w kłótniach, ja wylewam jad do ścieku
Chociaż czasem tak ciężko myśleć z szacunkiem o człowieku
Myślę o sobie, własne sumienie kopię
W końcu przestanie, nawet gdy w krwi się utopie
Rodziłem się we krwi, sumienie chce mnie oswoić
Jak kowal stal, jak feniks nowym w ogniu się rodzić

Każda myśl to labirynt bez wyjścia, bez logiki, bez sensu
Chwila bezmyślna, zepsuł się kryształ
Puzzle - miliard elementów
Nie wiem skąd do siebie mam tyle złości i wstrętu
Drę skórę na kawałki, głową w ścianę
Pióro w serce, gdzie horyzont zapomniałem
Ślepy, głuchy, kaleki, głupi
Masz leki kumpli, ja mam chęć siebie ukatrupić
Każda myśl to pętla z drutu i z każdą myślą bliżej do szaleństwa
Jakby serce było w odciskach butów
A ja bez nóg miałbym biec gdzieś tam, bez oczu widzieć wszechświat
Bez uszu słyszeć, bez rąk dotknąć
Powiedz jak, sprzedaj patent na niemożność
Życie, grube stawki jak w kasynie
Mnie już nie ma - to tylko ciuchy na manekinie
Nicość, panika, pustka, dno, żyletka, trucizna, gaz, gaz, skok
Puzzle tysiąc elementów podarte jak papier
Ja, które ranek wita strachem
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.
Information
There are no comments yet. You can be the first!
Login Register
Log into your account
And gain new opportunities
Forgot your password?