[Zwrotka 1]
Kiedy byłem małym chłopcem to paliłem kiepy
I śmieszne papierosy, oni walili sety
Kroczyłem ulicami szeptem, nie byłem kretyn
Dziś moje kroki ciężkie słychać na kilometry
Lecz nie podnoszę głowy, dopóki nie minę mety
Jakieś dzieciaki chcą mnie podejść, no synek, gdzie ty?
Potykasz się o sznurowadła to wstawimy rzepy
Wy ciągle wszystko na poważnie, my bawimy się tym
Kiedyś ze śmiechu prawie płakał, gdy kleiłem wersy
Dziś na fejanku prosi trzy bilety
Dla swojej mamy, swojej siostry i dla swej kobiety
Zachowaj te pieniądze, w Taco Corp nie klepią biedy
[Refren]
To żaden wstyd kiedy kuszę los
Nie lecą łzy kiedy gubię coś
Jedynie gdy zgubą jest człowiek…
Wtedy czuję cios
Gdy mój mózg się zapuszcza w noc
Do moich drzwi znowu puka ktoś
A ja wiem, że to jeszcze nie koniec
[Zwrotka 2]
A gdy byłem młodzieńcem to się kochałem w tobie
Obwiniam ciebie za te fobie i słabe stopnie
Mieszkałem za blisko ciebie, za daleko od niej
Masz po mnie parę fantów, może na Allegro opchniesz
Czekałem jakieś dwa tygodnie, może się ockniesz?
Kiedyś to wszystko było prostsze, tych parę dotknięć
Niwelowało cały odstęp. Dziś węszę podstęp
Gdy dzwonią telefony, odbieram mówiąc “co chcesz?”
Na uprzejmości brak mi siły, także gadaj konkret
Przechodź od razu do tematu, czasu brak na oddech
Mieliśmy być dorośli, a na twarzach nadal obłęd
Nie licz na ludzi, a jak musisz, sprawdzaj saldo potem
Kiedy byłem małym chłopcem to paliłem kiepy
I śmieszne papierosy, oni walili sety
Kroczyłem ulicami szeptem, nie byłem kretyn
Dziś moje kroki ciężkie słychać na kilometry
Lecz nie podnoszę głowy, dopóki nie minę mety
Jakieś dzieciaki chcą mnie podejść, no synek, gdzie ty?
Potykasz się o sznurowadła to wstawimy rzepy
Wy ciągle wszystko na poważnie, my bawimy się tym
Kiedyś ze śmiechu prawie płakał, gdy kleiłem wersy
Dziś na fejanku prosi trzy bilety
Dla swojej mamy, swojej siostry i dla swej kobiety
Zachowaj te pieniądze, w Taco Corp nie klepią biedy
[Refren]
To żaden wstyd kiedy kuszę los
Nie lecą łzy kiedy gubię coś
Jedynie gdy zgubą jest człowiek…
Wtedy czuję cios
Gdy mój mózg się zapuszcza w noc
Do moich drzwi znowu puka ktoś
A ja wiem, że to jeszcze nie koniec
[Zwrotka 2]
A gdy byłem młodzieńcem to się kochałem w tobie
Obwiniam ciebie za te fobie i słabe stopnie
Mieszkałem za blisko ciebie, za daleko od niej
Masz po mnie parę fantów, może na Allegro opchniesz
Czekałem jakieś dwa tygodnie, może się ockniesz?
Kiedyś to wszystko było prostsze, tych parę dotknięć
Niwelowało cały odstęp. Dziś węszę podstęp
Gdy dzwonią telefony, odbieram mówiąc “co chcesz?”
Na uprzejmości brak mi siły, także gadaj konkret
Przechodź od razu do tematu, czasu brak na oddech
Mieliśmy być dorośli, a na twarzach nadal obłęd
Nie licz na ludzi, a jak musisz, sprawdzaj saldo potem
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.