[Zwrotka 1]
Zapytała się co czuję, to jej szczerze powiedziałem
W zamian usłyszałem, wolisz ćpanie i jebanie
Twierdziłem, że się zmienię, twierdzę tak nadal
To co siedzi w mojej głowie, żebyś w końcu zrozumiała
Marnować się jest łatwo, przepijać jingiel wódką
Trudno wyjść wcześniej, niewczorajszy wrócić jutro
Nie wydać i odłożyć, weź se nie kup jak zarobisz
Preferuję górną półkę, ma być szczerze, czy już dość Ci?
Ucieczki, przyczajka, aż wyjaśni się ta farsa
Noc, rajza, walka, zaschnięta krew na nike’ach
Joint rano, start, aż nie usnę jak kiedyś
Więcej mnie nie ma, grubo chcę, nie na kredyt
Slalom jak problemy, nowe ustalone ceny
Własny tok myślenia, marionetką nie chcesz też być
Widok nieprzyjemny, trzeba płacić za swe błędy
Nad głowa krążą sępy, lub wtapiają się pomiędzy
[Refren x2]
Takie jest życie, nie narzekam, to jest tędy
Idziesz ze mną razem, czy się boisz i chcesz skręcić
Nie cofam się do tyłu, mimo tylu schodów
Może myślisz jak ja, to jest warte zachodu
[Zwrotka 2]
Mówiłem mu, wygramy, tylko daj mi posterować
Plan jest tak dobry , jak można to zmarnować
Błędy cudze uczą, te swoje jeszcze bardziej
Wniosków nie wyciągasz to na starość w łeb se palniesz
Osiedle, bloki, klatka, tylko dać, potem zabrać
Z punktu A do B, oddać, potem twoja działka
Trochę tu, trochę tego, trochę tam, co jest z tego
Czasem duże ego, pokłóci Cię z kolegą
Oby nie na sankach, oby tam nie wrócić, walka
Każdy chce więcej, ryzykuje; taka prawda
Miejsce to samo jak nie zmieniasz się to brawo
Nie szukam, nie przyklejam, albo w lewo, albo w prawo
Pieniądz robi pieniądz, patenty, wiecznie mało
Ci co blisko przy mnie, jak leży - bierz se śmiało
Chmury dymu, T i W, dzisiaj dobrze, jutro lepiej
Styl ulicy, głos podziemia, gdzie dilerzy i złodzieje
Zapytała się co czuję, to jej szczerze powiedziałem
W zamian usłyszałem, wolisz ćpanie i jebanie
Twierdziłem, że się zmienię, twierdzę tak nadal
To co siedzi w mojej głowie, żebyś w końcu zrozumiała
Marnować się jest łatwo, przepijać jingiel wódką
Trudno wyjść wcześniej, niewczorajszy wrócić jutro
Nie wydać i odłożyć, weź se nie kup jak zarobisz
Preferuję górną półkę, ma być szczerze, czy już dość Ci?
Ucieczki, przyczajka, aż wyjaśni się ta farsa
Noc, rajza, walka, zaschnięta krew na nike’ach
Joint rano, start, aż nie usnę jak kiedyś
Więcej mnie nie ma, grubo chcę, nie na kredyt
Slalom jak problemy, nowe ustalone ceny
Własny tok myślenia, marionetką nie chcesz też być
Widok nieprzyjemny, trzeba płacić za swe błędy
Nad głowa krążą sępy, lub wtapiają się pomiędzy
[Refren x2]
Takie jest życie, nie narzekam, to jest tędy
Idziesz ze mną razem, czy się boisz i chcesz skręcić
Nie cofam się do tyłu, mimo tylu schodów
Może myślisz jak ja, to jest warte zachodu
[Zwrotka 2]
Mówiłem mu, wygramy, tylko daj mi posterować
Plan jest tak dobry , jak można to zmarnować
Błędy cudze uczą, te swoje jeszcze bardziej
Wniosków nie wyciągasz to na starość w łeb se palniesz
Osiedle, bloki, klatka, tylko dać, potem zabrać
Z punktu A do B, oddać, potem twoja działka
Trochę tu, trochę tego, trochę tam, co jest z tego
Czasem duże ego, pokłóci Cię z kolegą
Oby nie na sankach, oby tam nie wrócić, walka
Każdy chce więcej, ryzykuje; taka prawda
Miejsce to samo jak nie zmieniasz się to brawo
Nie szukam, nie przyklejam, albo w lewo, albo w prawo
Pieniądz robi pieniądz, patenty, wiecznie mało
Ci co blisko przy mnie, jak leży - bierz se śmiało
Chmury dymu, T i W, dzisiaj dobrze, jutro lepiej
Styl ulicy, głos podziemia, gdzie dilerzy i złodzieje
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.