[Zwrotka 1]
Emanujemy chłodem, lubimy samotne noce
Jak mamy czas malujemy wodę na czarno
Mijamy się z prawdą, gubię kroki na darmo
A jak nie wiem co robić, kreuję modę na bagno
Mordo, Mordor jest blisko, jak nocny i backdoor
Horda, lotnisko, list gończy i światła brak
Jointy, ognisko, jej ciało, a czasu tak mało, wykańcza nas
Jak wóda dzielnice zabija jak duma
A czas nam się kończy, więc ratuj, bo koniec
Walka oznacza na zawsze tu stanąć
Po stronie zła, ja nie chcę, więc tonę
Jak mam ogarnąć insomnie, gdy czołgam się tylko w ogonie złych umów, jak?
I biegnę za głosem tych wrogów i dotrę tam pierwszy; Adsumus
Echo mnie zna, czy to tylko rap?
Tej strony muru; Darfuru, bez tronu
Wariacie jak czar masz w naturze
A działasz po chmurze, rób swoje jak Patrik Antonius
Znowu się chmurzy, a zasoby burzy
To wena i krople, usta i sople
I prawda skrywana dokładnie do bagna
A potem cedzona przez zęby okropnie, z weną
Propsy dla ciebie, no nie wiem
Ja między słowami, ty patrzysz przez szkiełko
Mgła czarnej owcy na niebie
Jak wozy przede mną, ty znikasz za mgiełką
Lojalni walczą o piękno, pierdolą szczerość, szlaki, oszczerstwo
Z lojalnym składem jak Kain i Abel
A gdzie tam Białystok i Enson
Duszę się pętlą, demony kuszą na święto
Melanż mnie wciąga, a ja
Muszę wstać jutro i pisać znów rap
Więc wysyłam jednego typa na zwiad
Nie pora umierać, spada z półpiętra
Zamiana roli, bo łamie tam kark
Znam parę prawd o tym świecie
No wiecie, brutalny, okrutny, bla, bla
Mordo, spierdalaj, bo tonę
Intencje ukryte w bibułce w gibonie
Prewencja, bo słabo w incomie, na Bali
Spalimy na stronie go sami, po tomie
Atencja, bo warto, porto esperanto
Rozwiąże nam język i stanę po stronie
Wylałem słowa za darmo, poprawność
Każe mi zamknąć w kokonie je wszystkie
Fazy i skazy i bramy i noce
Mrok i gonitwy, bieganie za prochem
Czekanie na grosze, to nie jest urocze, nigdy chyba, nie
Wiem, że pedały mnie znowu gdzieś wtrącą, znowu powiedzą, że Huczu, że Bonson, że gówno
Każdy to zbiera po równo
Wygrane się dzielą wybiórczo jak chuj
Z wami wszystkimi, miałem już karę
Nigdzie nie idę stąd, Luis Suarez
Mam parę planów, jak zemsta na zimno,
Nigdzie nie idę stąd, Jose Mourinho
[Tekst i adnotacje - Lyrxo Polska]
Emanujemy chłodem, lubimy samotne noce
Jak mamy czas malujemy wodę na czarno
Mijamy się z prawdą, gubię kroki na darmo
A jak nie wiem co robić, kreuję modę na bagno
Mordo, Mordor jest blisko, jak nocny i backdoor
Horda, lotnisko, list gończy i światła brak
Jointy, ognisko, jej ciało, a czasu tak mało, wykańcza nas
Jak wóda dzielnice zabija jak duma
A czas nam się kończy, więc ratuj, bo koniec
Walka oznacza na zawsze tu stanąć
Po stronie zła, ja nie chcę, więc tonę
Jak mam ogarnąć insomnie, gdy czołgam się tylko w ogonie złych umów, jak?
I biegnę za głosem tych wrogów i dotrę tam pierwszy; Adsumus
Echo mnie zna, czy to tylko rap?
Tej strony muru; Darfuru, bez tronu
Wariacie jak czar masz w naturze
A działasz po chmurze, rób swoje jak Patrik Antonius
Znowu się chmurzy, a zasoby burzy
To wena i krople, usta i sople
I prawda skrywana dokładnie do bagna
A potem cedzona przez zęby okropnie, z weną
Propsy dla ciebie, no nie wiem
Ja między słowami, ty patrzysz przez szkiełko
Mgła czarnej owcy na niebie
Jak wozy przede mną, ty znikasz za mgiełką
Lojalni walczą o piękno, pierdolą szczerość, szlaki, oszczerstwo
Z lojalnym składem jak Kain i Abel
A gdzie tam Białystok i Enson
Duszę się pętlą, demony kuszą na święto
Melanż mnie wciąga, a ja
Muszę wstać jutro i pisać znów rap
Więc wysyłam jednego typa na zwiad
Nie pora umierać, spada z półpiętra
Zamiana roli, bo łamie tam kark
Znam parę prawd o tym świecie
No wiecie, brutalny, okrutny, bla, bla
Mordo, spierdalaj, bo tonę
Intencje ukryte w bibułce w gibonie
Prewencja, bo słabo w incomie, na Bali
Spalimy na stronie go sami, po tomie
Atencja, bo warto, porto esperanto
Rozwiąże nam język i stanę po stronie
Wylałem słowa za darmo, poprawność
Każe mi zamknąć w kokonie je wszystkie
Fazy i skazy i bramy i noce
Mrok i gonitwy, bieganie za prochem
Czekanie na grosze, to nie jest urocze, nigdy chyba, nie
Wiem, że pedały mnie znowu gdzieś wtrącą, znowu powiedzą, że Huczu, że Bonson, że gówno
Każdy to zbiera po równo
Wygrane się dzielą wybiórczo jak chuj
Z wami wszystkimi, miałem już karę
Nigdzie nie idę stąd, Luis Suarez
Mam parę planów, jak zemsta na zimno,
Nigdzie nie idę stąd, Jose Mourinho
[Tekst i adnotacje - Lyrxo Polska]
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.