[Verse 1]
Spaceruję wśród płonących drzew
Domy płoną też
Miasto obracasz w dym
Podpalone oczy, ślepy wzrok
Gdy odbierasz głos
Miasto obraca się w pył
Walę głową w mur, zamknięty tłum
Zwierzęcy folwark i król
W skrzydłach rośnie cierń, uderza w brzeg
Legion pustych serc
[Chorus]
Metropolis gaśnie wolny świt
Który to już raz nam puka do drzwi?
Płacz zalewa wizję wydeptanych dni
Białych dni (eoo...)
Metropolis gdy nie wolno śnić
Dostajemy w dłoń recepty na sny
Potrafimy żyć, lecz to nie znaczy nic
Nie znaczy nic (eoo...)
Eoo... Eoo... Eoo...
[Verse 2]
Nie chcę wyjść przez szereg
Nie chcę wchodzić, kiedy schody bez barierek
Nie chce mówić głośno o tym, co jest mądre
Nie chcę pisać o tym, co jest dla niektórych niewygodne
Spaceruję wśród płonących drzew
Domy płoną też
Miasto obracasz w dym
Podpalone oczy, ślepy wzrok
Gdy odbierasz głos
Miasto obraca się w pył
Walę głową w mur, zamknięty tłum
Zwierzęcy folwark i król
W skrzydłach rośnie cierń, uderza w brzeg
Legion pustych serc
[Chorus]
Metropolis gaśnie wolny świt
Który to już raz nam puka do drzwi?
Płacz zalewa wizję wydeptanych dni
Białych dni (eoo...)
Metropolis gdy nie wolno śnić
Dostajemy w dłoń recepty na sny
Potrafimy żyć, lecz to nie znaczy nic
Nie znaczy nic (eoo...)
Eoo... Eoo... Eoo...
[Verse 2]
Nie chcę wyjść przez szereg
Nie chcę wchodzić, kiedy schody bez barierek
Nie chce mówić głośno o tym, co jest mądre
Nie chcę pisać o tym, co jest dla niektórych niewygodne
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.