[Zwrotka 1: Karwan]
Czasem strugam głupa, tak jak dobry wojak Szwejk
Ora łeb jak tomahawk łabędzi śpiew tych miejsc
To ja wciąż taki sam, zmienię się w jeden dzień
Zagram jak Federer, tylko jakby ciebie mniej
Słyszysz to i widzisz to - jak synestezja
Przyjdź jak rzeka tam, gdzie czekam, znaczy bezczas
Niski sufit jest tych mieszkań, mniej powietrza
Myślę o tym ciągle, gdy się wspinam po poręczach
Życie się ciągnie jak jebana guma Boomer
Tańczysz jak ci grają, albo jesteś trubadurem
Ten numer to dokument, byliśmy tłem dla kurew
Kryliśmy gorzkie łzy tu pod kapturem
[Refren: Karwan]
Dla przyduszonych butem, dla przytłumionych sumień
Dla przymulonych skunem, dla tych bez żadnej szansy na ratunek
Dla ziomów i maniurek już oswojonych z bólem
Dla przyduszonych butem, dla przytłumionych sumień
Dla przymulonych skunem, dla tych bez żadnej szansy na ratunek
Dla ziomów i maniurek już oswojonych z bólem
[Zwrotka 2: Koneser]
Ziomal zapierdala bokiem przez to rondo, jakby pies na sygnał gonił go
Ustawka pod blokiem z bombą, szybki trening jak poligon
Nie wiem, co będzie potem, podobno skończę w niewoli rok
Nie boli rąk, jej usta czerwone jak burdel po remoncie
Z gównem tu nie dzwońcie, złote oko tak jak Tina Turner
Wkurwię się, nie skończę, noc zaczynam mocnym wynalazkiem
W sumie to błądzę, gorąco jakbym miał grill na masce
Mów nie jest dobrze, lecz sumienie ciągle chwyta bardziej
Wita mnie smród tego miasta znów
Kolejny bruk, but wycieram o asfalt
Kolejny etap, kolejny błąd, kolejny letarg
Kolejny rok wmawiam sobie, że czas mam
Zagubiony tak bardzo, nie wiem, w jaką stronę dalej iść
Tu schowany za maską, czekam tylko tu na parę tych słów
Myśli nie zgasną, póki czuję się jak w stadzie wilków
Połowa z nas w trakcie filmu, a ziomali na dnie kilku
Czasem strugam głupa, tak jak dobry wojak Szwejk
Ora łeb jak tomahawk łabędzi śpiew tych miejsc
To ja wciąż taki sam, zmienię się w jeden dzień
Zagram jak Federer, tylko jakby ciebie mniej
Słyszysz to i widzisz to - jak synestezja
Przyjdź jak rzeka tam, gdzie czekam, znaczy bezczas
Niski sufit jest tych mieszkań, mniej powietrza
Myślę o tym ciągle, gdy się wspinam po poręczach
Życie się ciągnie jak jebana guma Boomer
Tańczysz jak ci grają, albo jesteś trubadurem
Ten numer to dokument, byliśmy tłem dla kurew
Kryliśmy gorzkie łzy tu pod kapturem
[Refren: Karwan]
Dla przyduszonych butem, dla przytłumionych sumień
Dla przymulonych skunem, dla tych bez żadnej szansy na ratunek
Dla ziomów i maniurek już oswojonych z bólem
Dla przyduszonych butem, dla przytłumionych sumień
Dla przymulonych skunem, dla tych bez żadnej szansy na ratunek
Dla ziomów i maniurek już oswojonych z bólem
[Zwrotka 2: Koneser]
Ziomal zapierdala bokiem przez to rondo, jakby pies na sygnał gonił go
Ustawka pod blokiem z bombą, szybki trening jak poligon
Nie wiem, co będzie potem, podobno skończę w niewoli rok
Nie boli rąk, jej usta czerwone jak burdel po remoncie
Z gównem tu nie dzwońcie, złote oko tak jak Tina Turner
Wkurwię się, nie skończę, noc zaczynam mocnym wynalazkiem
W sumie to błądzę, gorąco jakbym miał grill na masce
Mów nie jest dobrze, lecz sumienie ciągle chwyta bardziej
Wita mnie smród tego miasta znów
Kolejny bruk, but wycieram o asfalt
Kolejny etap, kolejny błąd, kolejny letarg
Kolejny rok wmawiam sobie, że czas mam
Zagubiony tak bardzo, nie wiem, w jaką stronę dalej iść
Tu schowany za maską, czekam tylko tu na parę tych słów
Myśli nie zgasną, póki czuję się jak w stadzie wilków
Połowa z nas w trakcie filmu, a ziomali na dnie kilku
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.