[Zwrotka]
Bicik buja, więc się bujam, wcale nie chcę być groźny
Liczy się fabuła, szacunku uczył mnie woźny
W kantorku piguła, kultura Karate Kid
Tam, gdzie starsi ura bura jumali Ci kwit
Woźny mówił "jest reguła: nie daj zamknąć się do szafki
Jak zdanie zabiera góra, każdy kitra zabawki."
Księga pierwszego rocznika sięga murów szkolnej szatni
Za biurkiem diablica, dla niej wpierdalasz notatki
Słychać obcas z korytarza, pusta świetlica już dawno
Dla niej w dniu wagarowicza mógłbyś napisać dyktando
Mało kto zaliczał, a mi woźny podpowiadał:
"Mów "dzień dobry" i się kłaniaj", koniec roku - egzekucja
Szkoda, kiedy szkoła musi wypierdolić ucznia
Woźny mówił, że jedyna, co ma rację to nauczka
Widziałem reakcję, co wcale nie była ludzka
Jedna z dziewczyn z mojej klasy to była woźnego wnuczka
Skromna bluzka w czarne pasy, dziadek żal ukrywał
Sam kokosów nie naruchał, nieważne ile wydymał
Cała grupa miała ubaw, że ona z domu klucznika
W klasie bez Robin Hooda zabrakło ochotnika
Nie wierzę w Boga, a cuda, wierzę w Karate Kida
Mogę ich wciągnąć chujem, obejdzie się bez cewnika
Byłem obok pod kapturem, ten bit to jebany balsam
Raz babeczka na zastępstwie chciała, abym tekst pokazał
Pomyślałem "jest waleczna", mówię "będzie potop"
Ona myślała, że rzeczka, poszła po panią psycholog
Jak ją widzę mam ślinotok, a miałem być ostrożny
To się wpierdoliłem w kompot, a ostrzegał mnie woźny
Czułem się jak jego wnuczka, otóż to, bo przekreślali
Napisałem wiersz na konkurs, to się zafascynowali
Jakiś banan się żali: "Bartek na lekcjach nie błyszczy"
Sam kurwa nie umiał pompki na wychowaniu fizycznym
Blady, lekko wyższy, z twarzy puszysty jak serek
Gdyby zanurkował w gównie, pewnie szukałby krewetek
Wstanie i będzie dukał, czytał fantastyczne książki
Może przez nie ryja nie zamykał jak Dariusz Szpakowski
Kumpel mnie ostrzegał, mówił "oszczędź swoje kostki"
Bo zasiadał jebany banan w samorządzie uczniowskim
Pracowałem z woźnym, słońce grzało w palnik
W ramach wyrządzonej szkody po lekcjach grabiłem trawnik
Mówił "pracuj młody, a nie się opierdalasz
Kiedyś twoją wizytówką będzie to, jak się przykładasz."
W pracowni rzeźbienie z gliny idzie mi na minimum
Już szedłem przez doliny pod koniec trzeciej technikum
Leży rysunek techniczny, rysowanie figur
"Lepiej bierz do ręki dłuto i weź kurwa coś wykuj."
Rymy w kółko, weź się zlituj, ratuj, bo jestem bezradny
Co roku miałem poprawkę, głównie z rozszerzonej matmy
Pomagał ziomeczek z ławki, w klasie prawie trzydziestka
Podmieniałem kartki, dla niego była to pestka
Treści wiersza to rękoczyn, sztukateria w zeszycie
Raz byłem przewodniczącym, a kadencja trwała tydzień
Śmialiśmy się z woźnym, kiedy przy mnie węszyli
Mówił, że ludzie spokojni są najbardziej dokuczliwi
Używane podręczniki miała podwórka połowa
Tak samo jak wnuczka, co z chemii była wzorowa
Karate Kid piękny morał, w stronę woźnego ukłon
Nawet ci bogaci za nic wiedzy tu nie kupią
Nie skończyłem edukacji, lecz nie czuję się okropnie
I choć nienawidzę świata, to znowu piszę historie
Bicik buja, więc się bujam, wcale nie chcę być groźny
Liczy się fabuła, szacunku uczył mnie woźny
W kantorku piguła, kultura Karate Kid
Tam, gdzie starsi ura bura jumali Ci kwit
Woźny mówił "jest reguła: nie daj zamknąć się do szafki
Jak zdanie zabiera góra, każdy kitra zabawki."
Księga pierwszego rocznika sięga murów szkolnej szatni
Za biurkiem diablica, dla niej wpierdalasz notatki
Słychać obcas z korytarza, pusta świetlica już dawno
Dla niej w dniu wagarowicza mógłbyś napisać dyktando
Mało kto zaliczał, a mi woźny podpowiadał:
"Mów "dzień dobry" i się kłaniaj", koniec roku - egzekucja
Szkoda, kiedy szkoła musi wypierdolić ucznia
Woźny mówił, że jedyna, co ma rację to nauczka
Widziałem reakcję, co wcale nie była ludzka
Jedna z dziewczyn z mojej klasy to była woźnego wnuczka
Skromna bluzka w czarne pasy, dziadek żal ukrywał
Sam kokosów nie naruchał, nieważne ile wydymał
Cała grupa miała ubaw, że ona z domu klucznika
W klasie bez Robin Hooda zabrakło ochotnika
Nie wierzę w Boga, a cuda, wierzę w Karate Kida
Mogę ich wciągnąć chujem, obejdzie się bez cewnika
Byłem obok pod kapturem, ten bit to jebany balsam
Raz babeczka na zastępstwie chciała, abym tekst pokazał
Pomyślałem "jest waleczna", mówię "będzie potop"
Ona myślała, że rzeczka, poszła po panią psycholog
Jak ją widzę mam ślinotok, a miałem być ostrożny
To się wpierdoliłem w kompot, a ostrzegał mnie woźny
Czułem się jak jego wnuczka, otóż to, bo przekreślali
Napisałem wiersz na konkurs, to się zafascynowali
Jakiś banan się żali: "Bartek na lekcjach nie błyszczy"
Sam kurwa nie umiał pompki na wychowaniu fizycznym
Blady, lekko wyższy, z twarzy puszysty jak serek
Gdyby zanurkował w gównie, pewnie szukałby krewetek
Wstanie i będzie dukał, czytał fantastyczne książki
Może przez nie ryja nie zamykał jak Dariusz Szpakowski
Kumpel mnie ostrzegał, mówił "oszczędź swoje kostki"
Bo zasiadał jebany banan w samorządzie uczniowskim
Pracowałem z woźnym, słońce grzało w palnik
W ramach wyrządzonej szkody po lekcjach grabiłem trawnik
Mówił "pracuj młody, a nie się opierdalasz
Kiedyś twoją wizytówką będzie to, jak się przykładasz."
W pracowni rzeźbienie z gliny idzie mi na minimum
Już szedłem przez doliny pod koniec trzeciej technikum
Leży rysunek techniczny, rysowanie figur
"Lepiej bierz do ręki dłuto i weź kurwa coś wykuj."
Rymy w kółko, weź się zlituj, ratuj, bo jestem bezradny
Co roku miałem poprawkę, głównie z rozszerzonej matmy
Pomagał ziomeczek z ławki, w klasie prawie trzydziestka
Podmieniałem kartki, dla niego była to pestka
Treści wiersza to rękoczyn, sztukateria w zeszycie
Raz byłem przewodniczącym, a kadencja trwała tydzień
Śmialiśmy się z woźnym, kiedy przy mnie węszyli
Mówił, że ludzie spokojni są najbardziej dokuczliwi
Używane podręczniki miała podwórka połowa
Tak samo jak wnuczka, co z chemii była wzorowa
Karate Kid piękny morał, w stronę woźnego ukłon
Nawet ci bogaci za nic wiedzy tu nie kupią
Nie skończyłem edukacji, lecz nie czuję się okropnie
I choć nienawidzę świata, to znowu piszę historie
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.