[Zwrotka 1: Białas]
Matka mijała mój pokój, ja czekałem na szamkę
Słysząc, że do siebie gadam sam, naciska na klamkę
Przerażona, że jej ukochany syn się chory wykluł
A ja przygotowywałem acapellę do remixu
Zawsze byliśmy postrzegani jako lekki odchył
I spoko byłoby, jakby ktoś na to leki odkrył
Dla ludzi sukces mój to prowokacja
Bo patrzą mi na ręcę i widzą, że nie mam nic zapisane w gwiazdach
Karty historii - leży na nich tylko kurz, kurz
A ja zostawię dziary na nich - jestem tuż tuż
Tu, jak się zaczyna o marzeniach gadka
To podejrzanie zakrywa twarz jak arafatka
Co druga osoba, bo się boi ryzyka
Rapu Einsteinie, poczekaj na naszego fizyka
Cieszę się, że nie nawijam już o głodzie i biedzie
Rapowałem o wszystkim, nawet o wodzie i chlebie
I jedno co mogę powiedzieć, to "Było warto"
Choć dziś to czasy zapomniane jak... właśnie, jak co?
Czemu nić porozumienia, która wtedy nas łączyła wszystkich
Pękła? Aż tak od siebie się oddaliliśmy?
Ale mimo tego pędu budzę się z uśmiechem
Budzę się i wiem, że nikt nie zarapuje lepiej
Ślepo wierzę w siebie, przez to wszędzie budze niechęć
Chcesz mnie wygonić? Odpal bit - od razu muszę lecieć
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.
Information
There are no comments yet. You can be the first!
Login Register
Log into your account
And gain new opportunities
Forgot your password?