Zaczynałem tu jako pomywacz i nie było lekko
Teraz otwieram ten lokal i żongluje butelką
Przywykłem do tej fuchy i jedno wiem na pewno
Że z każdą kolejką otwierają się przede mną
Ten facet się rozwodzi, siedzi tu od czterech godzin mówi, że to koniec i pierdoli to by się pogodzić
Chciałem tylko polewać w niczyje życie nie wchodzić, ale czuję się jakbym robił magistra z psychologii
Sporo forsy zostawiają tutaj niezłe sztuki, gdybym stał po drugiej stronie baru pewnie bym je upił
Z tych ponętnych ust słyszałem nie jedno już i nie jednego rozlałem gapiąc się na biust
Widzą we mnie przyjaciela gdy są w stanie upojenia
Też sobie wybrałem prace
Chwila, moment już dolewam
Wchodzi stały klient, także wiem o czym nawinie
Od miesiąca jest co weekend, w zeszłym mówił, że nie pije
To świat pieprzonych paradoksów, wysłuchuje samotnych matek i samotnych ojców
Poznaje życiorysy nadające się na książkę i chlup na drugą nóżkę i chlup za te historię i chuj, że tracę forsę
Poproszę to samo dla mnie i dla kolegi tylko żwawo
Ściskam szpikulec do lodu, chętnie wbił bym dziś go komuś w gnyk, co za pierdolona noc, ruch jak skurwysyn
A muszę być uprzejmy i nosić sztuczny uśmiech do czasu aż ostatni skurwiel na barze nie uśnie
Znów wynoszą jakieś zwłoki
Przecieram szklaneczkę i odliczam jeszcze kilka godzin, jeszcze chwileczkę, ale łeb mi pęka, spod byka zerkam
Chcę już wyjść nade wszystko ktoś zajebał komuś z kufla w ryj
Krew tryska jak na filmach z Van Damme, ale jestem tutaj tylko typem na trzecim planie
I chodź biegam ze szmatami to nie czuję się jak alfons
Ciągle serwuję te szoty, shoty jak bracia Dalton
Typ już ostro załatwiony przewija coś o córce, chociaż chuj mnie to obchodzi to słucham bo rzucił stówkę
Takie napiwki mogłyby się trafiać częściej
Lepiej tak i bezpieczniej tu niż na izbie wytrzeźwień, ale weź to wytłumacz tu tym wszystkim herbatnikom
Codziennie taki tłum jakbym dolewał za freeko i chodź nie wolno tu jarać jest dym jak na palarni, po 23 każdy chce być instruktorem walki
Większość z nich w tygodniu jest niepozorna zupełnie, boją się kogoś zaczepić, kurwa nawet na fejsie, ale jak za dużo przyjmą chcą kulać się na mieście, bohaterzy jednej nocy, taa
Od zawsze śmieszne
Jestem barmanem, chodź to nie dancing i mam w dowodzie Śliwiński nie Fronczewski
Plusem są kobietki, najlepsze te głodne wrażeń
Mieszam im mocniejsze by szybciej łapały fazę, za
Zawsze mam zwałe, gdy mówią, że nie są łatwe no bo wiem, że zmienią gadkę jakoś chwilę po czwartej
Kiedy jaram się szczególnie Kamikadze na koszt firmy i już wiem, że zerwane będą tu nie tylko filmy
Za oknem świta, cisza, lokal zamykam, wracam do domu kiedy to miasto zasypia
Teraz otwieram ten lokal i żongluje butelką
Przywykłem do tej fuchy i jedno wiem na pewno
Że z każdą kolejką otwierają się przede mną
Ten facet się rozwodzi, siedzi tu od czterech godzin mówi, że to koniec i pierdoli to by się pogodzić
Chciałem tylko polewać w niczyje życie nie wchodzić, ale czuję się jakbym robił magistra z psychologii
Sporo forsy zostawiają tutaj niezłe sztuki, gdybym stał po drugiej stronie baru pewnie bym je upił
Z tych ponętnych ust słyszałem nie jedno już i nie jednego rozlałem gapiąc się na biust
Widzą we mnie przyjaciela gdy są w stanie upojenia
Też sobie wybrałem prace
Chwila, moment już dolewam
Wchodzi stały klient, także wiem o czym nawinie
Od miesiąca jest co weekend, w zeszłym mówił, że nie pije
To świat pieprzonych paradoksów, wysłuchuje samotnych matek i samotnych ojców
Poznaje życiorysy nadające się na książkę i chlup na drugą nóżkę i chlup za te historię i chuj, że tracę forsę
Poproszę to samo dla mnie i dla kolegi tylko żwawo
Ściskam szpikulec do lodu, chętnie wbił bym dziś go komuś w gnyk, co za pierdolona noc, ruch jak skurwysyn
A muszę być uprzejmy i nosić sztuczny uśmiech do czasu aż ostatni skurwiel na barze nie uśnie
Znów wynoszą jakieś zwłoki
Przecieram szklaneczkę i odliczam jeszcze kilka godzin, jeszcze chwileczkę, ale łeb mi pęka, spod byka zerkam
Chcę już wyjść nade wszystko ktoś zajebał komuś z kufla w ryj
Krew tryska jak na filmach z Van Damme, ale jestem tutaj tylko typem na trzecim planie
I chodź biegam ze szmatami to nie czuję się jak alfons
Ciągle serwuję te szoty, shoty jak bracia Dalton
Typ już ostro załatwiony przewija coś o córce, chociaż chuj mnie to obchodzi to słucham bo rzucił stówkę
Takie napiwki mogłyby się trafiać częściej
Lepiej tak i bezpieczniej tu niż na izbie wytrzeźwień, ale weź to wytłumacz tu tym wszystkim herbatnikom
Codziennie taki tłum jakbym dolewał za freeko i chodź nie wolno tu jarać jest dym jak na palarni, po 23 każdy chce być instruktorem walki
Większość z nich w tygodniu jest niepozorna zupełnie, boją się kogoś zaczepić, kurwa nawet na fejsie, ale jak za dużo przyjmą chcą kulać się na mieście, bohaterzy jednej nocy, taa
Od zawsze śmieszne
Jestem barmanem, chodź to nie dancing i mam w dowodzie Śliwiński nie Fronczewski
Plusem są kobietki, najlepsze te głodne wrażeń
Mieszam im mocniejsze by szybciej łapały fazę, za
Zawsze mam zwałe, gdy mówią, że nie są łatwe no bo wiem, że zmienią gadkę jakoś chwilę po czwartej
Kiedy jaram się szczególnie Kamikadze na koszt firmy i już wiem, że zerwane będą tu nie tylko filmy
Za oknem świta, cisza, lokal zamykam, wracam do domu kiedy to miasto zasypia
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.