[Zwrotka 1: Włodi]
Mów mi ojciec założyciel
Wiodę se wygodne życie, jakby nieśli mnie w lektyce
W lektyce? To nie zasrany koncert życzeń
Wzrasta spożycie: blanty, muzyka, słodycze
Rzadko mówię to, co chcieliby usłyszeć
Bo mam czarne podniebienie, mam wysokie podbicie
Moje plemię to złodzieje zapalniczek
Jak wychodzę pisać w plener, kruszę na zgiętym zeszycie
System czai się jak hycel, rozbijam matryce
Widzę epidemię strachu, baba w sklepie ma przyłbicę
I wzrok jak błędny rycerz
Nie wpadłеm tu na turniej, a po picie i pięć fifek

[Zwrotka 2: YAYA]
Jak Tommy still pimpin', alе bez napinki
Uczulony jak na pyłki, deweloperka gorsza niż pimpi
Mały nożyk ale bez sprężynki
Z tonfy zbiera osad, słowa piszę w tańcu jak Mosa
Robię pokaz nie na pokaz, nie na rozkaz
Wchodzę w portal, krokodyli pełna fosa
Pływam z nimi, nie ma obaw
Jedno plemię, choć rażący brak ogona
Na czepku znak tetropoda, skorupa miękka terropoda
Kroczę powoli w ślady monopoda
Z kumplem siedzę w lochach, z goblinami smażąc obiad
Nie wychodzę bo pogoda mokra
Nie znam się na modłach, wrzucam zioła se do ognia
Wstaje płomień a z niego hologram
O choroba, kaktusy na dłoniach
Widzimy się na antypodach, w głowach
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.
Information
There are no comments yet. You can be the first!
Login Register
Log into your account
And gain new opportunities
Forgot your password?