[Intro: Pikers]
Nie mogę już słuchać jak oni mieli ciężko
Jak miałem tylko bucha, to oni lekką ręką
Wypierdalali kwity, się wpierdalali w bagno
Z kolejną szmatą, której poszerzali gardło
Dziś z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie chcę być jednym z nich
Wolę puffać na wietrze, w tym deszczu
Poczekam sobie na kolejne zejścia
Z prawdziwym koleżką w bliznach po cholernych przejściach
[Zwrotka 1: Pikers]
Mam nadzieję, że przy mnie nie zejdziesz
Póki co to ona chce być wszędzie
Hajs, który tu robię to narzędzie
Nie sprawia, że jest pięknie
Nie zgasił nic ze mnie i niе obudził nic
I nie obudził nic, tylko większe wkurwieniе
Jeszcze większe nadzieje...
Czego chcę sam? Tego nie wiem
Mówi: "przestań, wierzę w ciebie"
Fame skoczy, bądź pewien, droga kończy się na drzewie
Udajemy codziennie, że może będzie lepiej
O nie nie, o nie nie
I tak siedzę i myślę tu o jej i o scenie
Wypchana moja szafa, wyjebana moja szmata
Codziennie masz głowę, masz problem jak myślisz ponad normę
Nie przejdzie, tak sądzę, o nie nie
Ile da szczęście, te chwile na hazie
Czy może już jutro jak zwykle nie będzie
Czy byle zaklęcie coś wybiera ze mnie
Czy z rąk twoich może coś wyrwę nareszcie
Pozmienia się na dobre, to wezmę moją hordę
I staniemy na skarpie z browarkiem i joykiem
Aż zajdzie to słońce przy spalonej łące
Nie mogę już słuchać jak oni mieli ciężko
Jak miałem tylko bucha, to oni lekką ręką
Wypierdalali kwity, się wpierdalali w bagno
Z kolejną szmatą, której poszerzali gardło
Dziś z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie chcę być jednym z nich
Wolę puffać na wietrze, w tym deszczu
Poczekam sobie na kolejne zejścia
Z prawdziwym koleżką w bliznach po cholernych przejściach
[Zwrotka 1: Pikers]
Mam nadzieję, że przy mnie nie zejdziesz
Póki co to ona chce być wszędzie
Hajs, który tu robię to narzędzie
Nie sprawia, że jest pięknie
Nie zgasił nic ze mnie i niе obudził nic
I nie obudził nic, tylko większe wkurwieniе
Jeszcze większe nadzieje...
Czego chcę sam? Tego nie wiem
Mówi: "przestań, wierzę w ciebie"
Fame skoczy, bądź pewien, droga kończy się na drzewie
Udajemy codziennie, że może będzie lepiej
O nie nie, o nie nie
I tak siedzę i myślę tu o jej i o scenie
Wypchana moja szafa, wyjebana moja szmata
Codziennie masz głowę, masz problem jak myślisz ponad normę
Nie przejdzie, tak sądzę, o nie nie
Ile da szczęście, te chwile na hazie
Czy może już jutro jak zwykle nie będzie
Czy byle zaklęcie coś wybiera ze mnie
Czy z rąk twoich może coś wyrwę nareszcie
Pozmienia się na dobre, to wezmę moją hordę
I staniemy na skarpie z browarkiem i joykiem
Aż zajdzie to słońce przy spalonej łące
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.