[Zwrotka 1]
Oto ja! Kłamca! Nie o mnie te hasła!
U mnie sytuacja jasna, ja w klubie często lubię
Być w otoczeniu własnym, spokojny, wyciszony
Wręcz osamotniony, a tu podbijają ziomy
Naćpane, najebane, kolejne mózgu pranie
Atakuje mnie z pytaniem, czy z serca, czy komercja?
Chce rozkminiać mnie w tekstach w intelekcie impotencja
Chce naprawdę mi ufać: "Siemasz jestem Łukasz"!
"Tu nie masz czego szukać, w klubie same lamusy"
"Tylko ja się znam, mam plusy" nie wie, że jest mym minusem
Chce częstować spirytusem rozcieńczonym z jakimś syfem
„Chodź, stuknij się kielichem”, drugi ziom przepita szyja
Już podbija, browar z kija, szybciorem go wymijam
Sytuacja mi nie sprzyja, nie chcą wierzyć, że nie piję
Nie czuję się na sile" "No co ty kurwa, wymiękasz?!"
Ja od tygodnia w trasie, nie opada im szczęka
"Chodź ponawijamy", chcą wiedzieć, co w Poznaniu
Czy mam ich poczęstować ściemą na poczekaniu?
Zmyśloną sytuacją? Przecież oni się tym karmią
SKURWYSYNU, WIDZISZ?! TU NIE MA NIC ZA DARMO!
Uściski spotniałych dłoni, gejzer nieświeżych oddechów
Opuszczam ich w pośpiechu, ja nie do pogadania
Sytuacja mnie skłania do wzmożonego działania
I zmienia Rycha w drania – „Nie chce mi się z wami gadać!”
Mam stres przedkoncertowy, chcę na sofie się ułożyć
Przedtem odlać się w zaciszu, w spokoju, że z tyłu
Za plecami nie ma psycho i to by było wszycho
Za wasz stuff też podziękuję, za plecami nazwiesz chujem
I gwiazdorem, bo nie umiesz zrozumieć i nie chcesz
Zmusić się do refleksji, nie miej do mnie pretensji
Jestem tu dla Was, lecz nie w każdej waszej kwestii
W skupieniu wysłuchuję twych życiowych problemów
I nie wiedzieć czemu znaleźć mam na to receptę
Skupieni niczym Karpow przy ważnej rozgrywce w szachy
Nikt nie chce palnąć gafy, biegną po autografy
Ręce, kartki, czapki, nachy, t-shirty, bluzy, kurtki
Bilety, „tu mi napisz!”, „tu jebnij!”, „tu wrzuć mi!”
Szukam bezpieczeństwa furtki, czy nie jebli mi komórki?
Buty mam zdeptane, tlenu mało, „masz bibułki?”
„Zajaramy?”, „nie masz kany?”, „Kiedy gramy?”, „My Cię znamy!”
Ten jeden chce mnie ściskać, ale jest zbytnio nagrzany
I dwie panny się szarpią, każda chce być najważniejsza
Damskiej bielizny kolekcja, pro-koncertowa wersja
Pełna gama walorów, do wyboru do koloru
W różnym przedziale wiekowym - matki, kochanki, żony
Ja nadal nie wzruszony, tłum częściowo urażony
Wiem, będę spalony, gdy oleję ich na starcie
Dadzą spokój wówczas, gdy na scenie dam im wsparcie
Wtedy z ich strony poparcie, ludzie z wami jest ciężko
Więc może koncert zacznę będąc fajnym koleżką!
Oto ja! Kłamca! Nie o mnie te hasła!
U mnie sytuacja jasna, ja w klubie często lubię
Być w otoczeniu własnym, spokojny, wyciszony
Wręcz osamotniony, a tu podbijają ziomy
Naćpane, najebane, kolejne mózgu pranie
Atakuje mnie z pytaniem, czy z serca, czy komercja?
Chce rozkminiać mnie w tekstach w intelekcie impotencja
Chce naprawdę mi ufać: "Siemasz jestem Łukasz"!
"Tu nie masz czego szukać, w klubie same lamusy"
"Tylko ja się znam, mam plusy" nie wie, że jest mym minusem
Chce częstować spirytusem rozcieńczonym z jakimś syfem
„Chodź, stuknij się kielichem”, drugi ziom przepita szyja
Już podbija, browar z kija, szybciorem go wymijam
Sytuacja mi nie sprzyja, nie chcą wierzyć, że nie piję
Nie czuję się na sile" "No co ty kurwa, wymiękasz?!"
Ja od tygodnia w trasie, nie opada im szczęka
"Chodź ponawijamy", chcą wiedzieć, co w Poznaniu
Czy mam ich poczęstować ściemą na poczekaniu?
Zmyśloną sytuacją? Przecież oni się tym karmią
SKURWYSYNU, WIDZISZ?! TU NIE MA NIC ZA DARMO!
Uściski spotniałych dłoni, gejzer nieświeżych oddechów
Opuszczam ich w pośpiechu, ja nie do pogadania
Sytuacja mnie skłania do wzmożonego działania
I zmienia Rycha w drania – „Nie chce mi się z wami gadać!”
Mam stres przedkoncertowy, chcę na sofie się ułożyć
Przedtem odlać się w zaciszu, w spokoju, że z tyłu
Za plecami nie ma psycho i to by było wszycho
Za wasz stuff też podziękuję, za plecami nazwiesz chujem
I gwiazdorem, bo nie umiesz zrozumieć i nie chcesz
Zmusić się do refleksji, nie miej do mnie pretensji
Jestem tu dla Was, lecz nie w każdej waszej kwestii
W skupieniu wysłuchuję twych życiowych problemów
I nie wiedzieć czemu znaleźć mam na to receptę
Skupieni niczym Karpow przy ważnej rozgrywce w szachy
Nikt nie chce palnąć gafy, biegną po autografy
Ręce, kartki, czapki, nachy, t-shirty, bluzy, kurtki
Bilety, „tu mi napisz!”, „tu jebnij!”, „tu wrzuć mi!”
Szukam bezpieczeństwa furtki, czy nie jebli mi komórki?
Buty mam zdeptane, tlenu mało, „masz bibułki?”
„Zajaramy?”, „nie masz kany?”, „Kiedy gramy?”, „My Cię znamy!”
Ten jeden chce mnie ściskać, ale jest zbytnio nagrzany
I dwie panny się szarpią, każda chce być najważniejsza
Damskiej bielizny kolekcja, pro-koncertowa wersja
Pełna gama walorów, do wyboru do koloru
W różnym przedziale wiekowym - matki, kochanki, żony
Ja nadal nie wzruszony, tłum częściowo urażony
Wiem, będę spalony, gdy oleję ich na starcie
Dadzą spokój wówczas, gdy na scenie dam im wsparcie
Wtedy z ich strony poparcie, ludzie z wami jest ciężko
Więc może koncert zacznę będąc fajnym koleżką!
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.