[Ref. x2]
Za tamten czas - łza, za to jeden mach
Już nigdy nie będzie Ciebie pośród nas
Ciekawe, kiedy ja zostawie to co mam
I więcej nie będzie mnie pośród was
[Verse 1]
Jest babcia, mama, tata, ciocia
Sąsiadka przy kwiatkach po cichu szlocha
To jakby obca piącha zaciskała się na gardle
Trochę piachu strącam żegnam się z dziadkiem
Nagle strasznie skryty chłopak siły znacznej jakby dostał
Zabolało jak chłosta, zabij to we mnie
Nadal za Tobą tęsknie nigdy Cię już tu nie będzie
Myślę o tym wiecznie jak pachniało powietrze
Gdy babcia do przedszkola prowadziła mnie za rękę
Duszę nie były grzeszne, nie bałem się o reszte
A bloki i wszystko było takie kurwa wielkie
Dni bardziej słoneczne, ulice niebezpieczne
Dopiero zaczynały zmieniać nam życiową przestrzeń
I Bóg wie co jeszcze - poczekaj chwilę, właśnie
Wtedy nawet jakoś bardziej wierzyłem
[Ref. x2]
[Verse 2]
Twarze ziomków w kapturach, przodków na chmurach
Pod nimi droga długa jak lista grzechów na duszach
Zmienia się kultura, przedmiotem kultu rap
A multum sław miało nie mieć tu statusu gwiazd
Sprzedali swój czas mówili "to nie spotka nas"
Ale w snach prosili "boże żeby się tak stało spraw"
Nawet dla tych paru spraw, nie powiedzą pas
Tylko rzuć coś na blat brat i niech trwa rap gra
Ta marna papka nie dla mnie
Sarius idzie twardo więc kolesie zaczynają wątpić w karme
Z parę lat starszą babcią raczę się ciastem
I zmiażdże twoje braggadacio jak masz do mnie jazde
Już nie jestem małolatem pośród małolatów
Małą latte pije na spokojnie pośród wariatów
Dość już wariantów postu
Po prostu po przodku chcę mówić po Polsku
Za tamten czas - łza, za to jeden mach
Już nigdy nie będzie Ciebie pośród nas
Ciekawe, kiedy ja zostawie to co mam
I więcej nie będzie mnie pośród was
[Verse 1]
Jest babcia, mama, tata, ciocia
Sąsiadka przy kwiatkach po cichu szlocha
To jakby obca piącha zaciskała się na gardle
Trochę piachu strącam żegnam się z dziadkiem
Nagle strasznie skryty chłopak siły znacznej jakby dostał
Zabolało jak chłosta, zabij to we mnie
Nadal za Tobą tęsknie nigdy Cię już tu nie będzie
Myślę o tym wiecznie jak pachniało powietrze
Gdy babcia do przedszkola prowadziła mnie za rękę
Duszę nie były grzeszne, nie bałem się o reszte
A bloki i wszystko było takie kurwa wielkie
Dni bardziej słoneczne, ulice niebezpieczne
Dopiero zaczynały zmieniać nam życiową przestrzeń
I Bóg wie co jeszcze - poczekaj chwilę, właśnie
Wtedy nawet jakoś bardziej wierzyłem
[Ref. x2]
[Verse 2]
Twarze ziomków w kapturach, przodków na chmurach
Pod nimi droga długa jak lista grzechów na duszach
Zmienia się kultura, przedmiotem kultu rap
A multum sław miało nie mieć tu statusu gwiazd
Sprzedali swój czas mówili "to nie spotka nas"
Ale w snach prosili "boże żeby się tak stało spraw"
Nawet dla tych paru spraw, nie powiedzą pas
Tylko rzuć coś na blat brat i niech trwa rap gra
Ta marna papka nie dla mnie
Sarius idzie twardo więc kolesie zaczynają wątpić w karme
Z parę lat starszą babcią raczę się ciastem
I zmiażdże twoje braggadacio jak masz do mnie jazde
Już nie jestem małolatem pośród małolatów
Małą latte pije na spokojnie pośród wariatów
Dość już wariantów postu
Po prostu po przodku chcę mówić po Polsku
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.