[Intro]
Ooo, tak więc wchodzę ostatnio na backstage do bardzo znanego klubu
I ktoś z obsługi pozwolił sobie zaserwować nam awokado z pestką
I myślę sobie: „O nie, nie, nie, kochany, nie, nie... Jestem jakby znany?”
Ha, ha, ha, ha, dziesiąty raz, suko, na bicie Chris Carson, oh
[Zwrotka 1]
Życie to gówno z lawendą, coś niczym zapach w toi toi'ach
Ludzkość pędzi przed siebie, za kółkiem Hanka Mostowiak
„W hip-hopie liczy się prawda!”, tej, sram na to, ziomal
Bo przy mnie cipki tak mokną, że robię rap dla powodzian
Podobno Słoń nie ma taktu i jest okropnie ohydny
Styl tak straszny, że wbiegniesz matce z powrotem do pizdy
Na płytach robię podpisy, wiesz skąd mam, ziomuś, flamastry?
Napełniam je krwią pacjentów z oddziału chorób zakaźnych (hehe)
Z dala od branży masz tu dziesiątą płytę
Kiedyś słyszałem ich żale, że głowy dzieciom poryję (dzieci!)
I wiesz co dzisiaj jest miłe? Te same szczony co kiedyś
Teraz dorosły i widzę jak drą mordy spod sceny
Jebać ich przemysł, nie będę karmić nadzianych buców
Jebać ich radia i TV, jebać ich kanały YouTube
Fryderyki mam w chuju, nagroda warta stolec
Chopin widząc tą farsę nakurwia salta w grobie
Taka jest prawda, ziomek, stale mnie zalewa odium
Muzyka to nie wyścigi, więc kładę pałę na podium
Wielu wydawców was rucha, by liczyć kasę na boczku
To oni potrzebują nas, kurwa, a nie na odwrót (oh)
Ooo, tak więc wchodzę ostatnio na backstage do bardzo znanego klubu
I ktoś z obsługi pozwolił sobie zaserwować nam awokado z pestką
I myślę sobie: „O nie, nie, nie, kochany, nie, nie... Jestem jakby znany?”
Ha, ha, ha, ha, dziesiąty raz, suko, na bicie Chris Carson, oh
[Zwrotka 1]
Życie to gówno z lawendą, coś niczym zapach w toi toi'ach
Ludzkość pędzi przed siebie, za kółkiem Hanka Mostowiak
„W hip-hopie liczy się prawda!”, tej, sram na to, ziomal
Bo przy mnie cipki tak mokną, że robię rap dla powodzian
Podobno Słoń nie ma taktu i jest okropnie ohydny
Styl tak straszny, że wbiegniesz matce z powrotem do pizdy
Na płytach robię podpisy, wiesz skąd mam, ziomuś, flamastry?
Napełniam je krwią pacjentów z oddziału chorób zakaźnych (hehe)
Z dala od branży masz tu dziesiątą płytę
Kiedyś słyszałem ich żale, że głowy dzieciom poryję (dzieci!)
I wiesz co dzisiaj jest miłe? Te same szczony co kiedyś
Teraz dorosły i widzę jak drą mordy spod sceny
Jebać ich przemysł, nie będę karmić nadzianych buców
Jebać ich radia i TV, jebać ich kanały YouTube
Fryderyki mam w chuju, nagroda warta stolec
Chopin widząc tą farsę nakurwia salta w grobie
Taka jest prawda, ziomek, stale mnie zalewa odium
Muzyka to nie wyścigi, więc kładę pałę na podium
Wielu wydawców was rucha, by liczyć kasę na boczku
To oni potrzebują nas, kurwa, a nie na odwrót (oh)
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.