[Zwrotka 1: Hans]
Ludzie wypruwają sobie flaki, jakby co dzień było Halloween
Mało im, gromadzą, ile dadzą rady zedrzeć dziś
Zombie kanibale zjadają siebie nawzajem
A jak nic nie zostaje, bywają trochę ospałe
Ledwo widzą, ledwo idą, ale wciąż szukają dalej
Kolejną ofiarę, nienasycone stale
Ten upiorny marsz trwa, he, to defilada
Nie zatrzymują się nigdy, gdy staną, coś im odpada
Miecz opada, smutno wisi, he, nie staje nic
Sex XXX odpada, tylko przemoc XXX
Wchodzą pod krawaty, psychopaty, głowy wiszą im
Martwe zło, sobie szło, no to opętało ich
[Refren: Hans]
Halloween
Halloween
Możesz bać się i śmiać się, na raz
Halloween
Możesz być taki sam, zaraz
Halloween
[Zwrotka 2: Słoń]
Jak wisisz kreskę w banku, to jakbyś sam wisiał na haku
A jedyny happy end, czeka w salonie masażu
Rodziny gapią się w ekran, życia nie cierpią na zabój
Ich egzystencja to niebyt w bryle lodu, jak mamut
Ludzki karaluch dziś wypełza na światło
Nasza historia to iloczyn ludobójstwa, katastrof
Mix wojen z makabrą, pętla opada na gardło
Kochamy gardzić, nienawidzić, a napędza nas zazdrość
Za darmo nie ma nic, więc haruj, jak wół za garść monet
Spróbuj złapać oddech, z plastikową torbą na głowie
Naszym patronem jest Mammon, a przewodnikiem Bafomet
Każdy z tych wersów, wysyczał mi do ucha zaskroniec
Ludzie wypruwają sobie flaki, jakby co dzień było Halloween
Mało im, gromadzą, ile dadzą rady zedrzeć dziś
Zombie kanibale zjadają siebie nawzajem
A jak nic nie zostaje, bywają trochę ospałe
Ledwo widzą, ledwo idą, ale wciąż szukają dalej
Kolejną ofiarę, nienasycone stale
Ten upiorny marsz trwa, he, to defilada
Nie zatrzymują się nigdy, gdy staną, coś im odpada
Miecz opada, smutno wisi, he, nie staje nic
Sex XXX odpada, tylko przemoc XXX
Wchodzą pod krawaty, psychopaty, głowy wiszą im
Martwe zło, sobie szło, no to opętało ich
[Refren: Hans]
Halloween
Halloween
Możesz bać się i śmiać się, na raz
Halloween
Możesz być taki sam, zaraz
Halloween
[Zwrotka 2: Słoń]
Jak wisisz kreskę w banku, to jakbyś sam wisiał na haku
A jedyny happy end, czeka w salonie masażu
Rodziny gapią się w ekran, życia nie cierpią na zabój
Ich egzystencja to niebyt w bryle lodu, jak mamut
Ludzki karaluch dziś wypełza na światło
Nasza historia to iloczyn ludobójstwa, katastrof
Mix wojen z makabrą, pętla opada na gardło
Kochamy gardzić, nienawidzić, a napędza nas zazdrość
Za darmo nie ma nic, więc haruj, jak wół za garść monet
Spróbuj złapać oddech, z plastikową torbą na głowie
Naszym patronem jest Mammon, a przewodnikiem Bafomet
Każdy z tych wersów, wysyczał mi do ucha zaskroniec
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.