[Zwrotka 1]
Traktowany wciąż jak żart,a teraz nagle siema
To raczej nie fart,że się dużo zmienia
Moje życie to poradnik,jak wstawając się wyjebać
#Blitzkrieg - jak z kolan sobie przychylić nieba
Spalony na starcie,jechałem na farcie
Wziąłem się za kartkę,choć nie patrzą na poważnie
Wciąż liczę na szansę i...jestem tu dalej znów
Choć gdy widzą moją ksywę,dostaje parę propsów tu
Miało być galakticos,a same drewna tu
Chcą mnie uciszać i jeszcze mi kopiąc przy tym grób
Możesz się wypruwać,przez głupią rozwoju chęć
Będzie,że się sprzedałeś tu jak pies
To patrz i zarzuć mi znowu,że robie remix
Robię co czuje,nie co czujesz Ty
Piszę,nagrywam i porywam ciszę
Nie dla okupu,ale żeby żyć
Puste kiermany i gleba i weź ich
Kreślić to muszę te wersy nie leszczy
I nie mów mi,że to się tutaj nie mieści
I wierz mi,że chyba dogoniłem...bit
[Zwrotka 2]
To ten czas na zmiany?Nie jestem do zmiany
Nie lej mi lufy,jestem już dobrze zbalansowany
Tanie instrumentale,jakiś chujowy majk z odzysku
Przypały,od których dłuższa jest lista próśb niż przysług
Za wcześnie by pozjadać,czas na rewolucje
I nie ma co gadać,co by było gdyby,później
Dlaczego tak latam,opętał mnie szatan
Odmawiaj różaniec,kiedy widzisz,że wchodze na tracka
Chcieli zepchnąć dzieciaka,puszczałem więcej gówna w eter
Teraz słyszą mnie na lapach,już tu paru zazdrość klepie
Może i remix,ale w sumie nic,się tu nie zmieni w tym tłumie
Jak dziś,chcesz mnie obrażać a jutro przepraszać
Znaki zapytania,przed Blitzkrieg
W menu,nie ma takiej opcji,że przestane
Jedyne co dzisiaj mamy w planie to rozjebanie
Może słabo z jakością,ale zajebiste wykonanie
Chcesz mi stanąć na drodze,sorry,ale nie jesteś wyzwaniem
To ten czas na zmiany?Nie jestem do zmiany
Nie lej mi lufy,jestem już dobrze zbalansowany
B do L do I...i dalej nie trzeba
To do przewidzenia,do przewidzenia...Blitz
Traktowany wciąż jak żart,a teraz nagle siema
To raczej nie fart,że się dużo zmienia
Moje życie to poradnik,jak wstawając się wyjebać
#Blitzkrieg - jak z kolan sobie przychylić nieba
Spalony na starcie,jechałem na farcie
Wziąłem się za kartkę,choć nie patrzą na poważnie
Wciąż liczę na szansę i...jestem tu dalej znów
Choć gdy widzą moją ksywę,dostaje parę propsów tu
Miało być galakticos,a same drewna tu
Chcą mnie uciszać i jeszcze mi kopiąc przy tym grób
Możesz się wypruwać,przez głupią rozwoju chęć
Będzie,że się sprzedałeś tu jak pies
To patrz i zarzuć mi znowu,że robie remix
Robię co czuje,nie co czujesz Ty
Piszę,nagrywam i porywam ciszę
Nie dla okupu,ale żeby żyć
Puste kiermany i gleba i weź ich
Kreślić to muszę te wersy nie leszczy
I nie mów mi,że to się tutaj nie mieści
I wierz mi,że chyba dogoniłem...bit
[Zwrotka 2]
To ten czas na zmiany?Nie jestem do zmiany
Nie lej mi lufy,jestem już dobrze zbalansowany
Tanie instrumentale,jakiś chujowy majk z odzysku
Przypały,od których dłuższa jest lista próśb niż przysług
Za wcześnie by pozjadać,czas na rewolucje
I nie ma co gadać,co by było gdyby,później
Dlaczego tak latam,opętał mnie szatan
Odmawiaj różaniec,kiedy widzisz,że wchodze na tracka
Chcieli zepchnąć dzieciaka,puszczałem więcej gówna w eter
Teraz słyszą mnie na lapach,już tu paru zazdrość klepie
Może i remix,ale w sumie nic,się tu nie zmieni w tym tłumie
Jak dziś,chcesz mnie obrażać a jutro przepraszać
Znaki zapytania,przed Blitzkrieg
W menu,nie ma takiej opcji,że przestane
Jedyne co dzisiaj mamy w planie to rozjebanie
Może słabo z jakością,ale zajebiste wykonanie
Chcesz mi stanąć na drodze,sorry,ale nie jesteś wyzwaniem
To ten czas na zmiany?Nie jestem do zmiany
Nie lej mi lufy,jestem już dobrze zbalansowany
B do L do I...i dalej nie trzeba
To do przewidzenia,do przewidzenia...Blitz
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.