[Zwrotka 1: Łona]
Sprawdź, to jest piękny wieczór, zima w mieście
Gdzie tak łatwo jest natknąć się na pielgrzyma
Czy na nas, bo w czynach jasność
A my zagraliśmy koncert i ruszamy wreszcie na śródmieście
W oddali widać klasztor, skłonni
Jesteśmy jednak bardziej ku jakiejś gastronomii
Bo głód nas pędzi na czczo
My bladzi jak płótna, bo nie widać żarcia nawet obiektywnie patrząc
Pytamy ludzi, czy jest wiadome im
Gdzie można coś zjeść albo chociaż w którą stronę iść
Pierwszy tubylec chce pomóc, ma ambicje
Lecz nic z tego, bo promile mu niweczą dykcję
Reszta chyba jakieś miejsce zna, bo
Wszyscy mówią idźcie prosto i skręcie w prawo
Idziemy tam i, że się tak wyrażę, "do diaska"
Bo o "ja pierdolę" trudno, kiedy to, co widzę mnie przerasta
I wierzę z trudem. To wszystko stoi
Jedna koło drugiej, jakieś siedem budek typu Bistro
Granicząca z absurdem jednorodność:
Frytki, hamburger, zapiekanka, hot-dog
À propos frytek: kpisz z nich? Nie kpij. Klękaj!
Tutaj frytka to prawdziwa broń w krwawej wojnie o klienta
Której żołnierzom dumping przyrzekł przepaść
Bo frytki stoją tutaj grubo niżej zeta
Nawet troszkę więcej. Wyrżną się, wyśle im przez pocztę wieńce
Ale zaraz, jedna z budek zdaje się być odszczepieńcem
Przecieram oczy ze zdziwienia
Ale na pewno widzę napis który głosi – frytek nie ma
Pytam: "Czemu nie ma, co to za sztuczka?!"
Babka patrzy na mnie jak filozof na ucznia
I odpowiada równie filozoficznym zdaniem:
"Nie można mieć wszystkiego, drogi Panie"
Sprawdź, to jest piękny wieczór, zima w mieście
Gdzie tak łatwo jest natknąć się na pielgrzyma
Czy na nas, bo w czynach jasność
A my zagraliśmy koncert i ruszamy wreszcie na śródmieście
W oddali widać klasztor, skłonni
Jesteśmy jednak bardziej ku jakiejś gastronomii
Bo głód nas pędzi na czczo
My bladzi jak płótna, bo nie widać żarcia nawet obiektywnie patrząc
Pytamy ludzi, czy jest wiadome im
Gdzie można coś zjeść albo chociaż w którą stronę iść
Pierwszy tubylec chce pomóc, ma ambicje
Lecz nic z tego, bo promile mu niweczą dykcję
Reszta chyba jakieś miejsce zna, bo
Wszyscy mówią idźcie prosto i skręcie w prawo
Idziemy tam i, że się tak wyrażę, "do diaska"
Bo o "ja pierdolę" trudno, kiedy to, co widzę mnie przerasta
I wierzę z trudem. To wszystko stoi
Jedna koło drugiej, jakieś siedem budek typu Bistro
Granicząca z absurdem jednorodność:
Frytki, hamburger, zapiekanka, hot-dog
À propos frytek: kpisz z nich? Nie kpij. Klękaj!
Tutaj frytka to prawdziwa broń w krwawej wojnie o klienta
Której żołnierzom dumping przyrzekł przepaść
Bo frytki stoją tutaj grubo niżej zeta
Nawet troszkę więcej. Wyrżną się, wyśle im przez pocztę wieńce
Ale zaraz, jedna z budek zdaje się być odszczepieńcem
Przecieram oczy ze zdziwienia
Ale na pewno widzę napis który głosi – frytek nie ma
Pytam: "Czemu nie ma, co to za sztuczka?!"
Babka patrzy na mnie jak filozof na ucznia
I odpowiada równie filozoficznym zdaniem:
"Nie można mieć wszystkiego, drogi Panie"
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.