Otwieram znów oczy i patrzę na kraj przesiąknięty od potu
Morałów, cugów, dyrdymałów, najświętszej sutanny trzepotu
Epicki on, pogubiony i trochę już chyba szalony
Równie śmiesznym wierzyć tu w Boga jak i w obecne upiory
A czasy mijają jak prawda. Tu każdy swoją widzieć raczy
Gdy przełom w dzień nastaje. Tu nic już w ogóle nie znaczy
W tym kraju post mentalnych przemian. Pustyni, w duchowej obłudzie
Wymarłe pozornie ożyło. Ożyły demony i ludzie
Tańczą syny lechickiej krainy
Do pulsu z wnętrza zmarzliny
Do tańca przygrywa im bozia
I futrzaści błaźni w zwierzęcych porożach
Tańczą syny lechickiej krainy
Do pulsu z wnętrza zmarzliny
Do tańca przygrywa im bozia
I futrzaści błaźni w zwierzęcych porożach
Tu wrośliśmy w ziemię jak świry. A ona dziś prawdę odsłania
Aureole z głów odpadają. Gwardie nietykalnych na kolanach
Spalone powracają rytmy. Znamiona kolejnych obłędów
Kwiatki same wychodzą na jaw gdzieś z mroku dziejowych odmętów
Wyborni, upiornie!
Bum tarara, sen mara, Bóg wiara!
Morałów, cugów, dyrdymałów, najświętszej sutanny trzepotu
Epicki on, pogubiony i trochę już chyba szalony
Równie śmiesznym wierzyć tu w Boga jak i w obecne upiory
A czasy mijają jak prawda. Tu każdy swoją widzieć raczy
Gdy przełom w dzień nastaje. Tu nic już w ogóle nie znaczy
W tym kraju post mentalnych przemian. Pustyni, w duchowej obłudzie
Wymarłe pozornie ożyło. Ożyły demony i ludzie
Tańczą syny lechickiej krainy
Do pulsu z wnętrza zmarzliny
Do tańca przygrywa im bozia
I futrzaści błaźni w zwierzęcych porożach
Tańczą syny lechickiej krainy
Do pulsu z wnętrza zmarzliny
Do tańca przygrywa im bozia
I futrzaści błaźni w zwierzęcych porożach
Tu wrośliśmy w ziemię jak świry. A ona dziś prawdę odsłania
Aureole z głów odpadają. Gwardie nietykalnych na kolanach
Spalone powracają rytmy. Znamiona kolejnych obłędów
Kwiatki same wychodzą na jaw gdzieś z mroku dziejowych odmętów
Wyborni, upiornie!
Bum tarara, sen mara, Bóg wiara!
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.