[Zwrotka 1: Hans]
Nasenne tabletki, tabletki nadzienne...
Bezsenne są noce, dni beznadziejne
Chwiejne nastroje, rozstrojone myśli, blednące blaski, gasnące błyski
Sprały się kolory, marzenia zszarzały
Splendor jest chory, stary i spłowiały
Przyszłość płonie w gorączce, niknie w dymie
Pewność ma zerwane mięśnie, traci siłę
Silna wola jest wątła.. I słaba coraz bardziej
Woła o pomoc, a i tak wiadomo, że skończy w barze..
Uniesienia są już tylko etylowe, a spełnienia krótkie i przypadkowe..
Nie potrafisz się posklejać, jesteś w częściach
A zamiast serca krwawi Tobie tylko kawał mięsa...
Uczucia wyschły, złudzenia prysły
A żar zgasł, zduszony w popielnicy
Strach się zakrada, rozsądek milczy...
Łzawy deszcz pada, samotność niszczy...
Szklanka – Możesz ją czule dotknąć
Napełnić z uczuciem, ogrzać to i połknąć
I papieros... To co dzień jedyny ogień, który grzeje Twoje dłonie
Muska usta i otula dymem.. Piąta, szósta... z godziny na godzinę
Czas rozwleczony wisi na zegarze
Snuje się leniwie jak gęsty dym w pustym barze
Spadłeś z dachu swych własnych pragnień
Ale nie złamałeś karku chociaż czujesz, że jesteś na dnie...
Wiesz co...? Powinieneś sobie przmyśleć to wszystko... Hehehe
Pamiętaj... Wiesz co...
Nasenne tabletki, tabletki nadzienne...
Bezsenne są noce, dni beznadziejne
Chwiejne nastroje, rozstrojone myśli, blednące blaski, gasnące błyski
Sprały się kolory, marzenia zszarzały
Splendor jest chory, stary i spłowiały
Przyszłość płonie w gorączce, niknie w dymie
Pewność ma zerwane mięśnie, traci siłę
Silna wola jest wątła.. I słaba coraz bardziej
Woła o pomoc, a i tak wiadomo, że skończy w barze..
Uniesienia są już tylko etylowe, a spełnienia krótkie i przypadkowe..
Nie potrafisz się posklejać, jesteś w częściach
A zamiast serca krwawi Tobie tylko kawał mięsa...
Uczucia wyschły, złudzenia prysły
A żar zgasł, zduszony w popielnicy
Strach się zakrada, rozsądek milczy...
Łzawy deszcz pada, samotność niszczy...
Szklanka – Możesz ją czule dotknąć
Napełnić z uczuciem, ogrzać to i połknąć
I papieros... To co dzień jedyny ogień, który grzeje Twoje dłonie
Muska usta i otula dymem.. Piąta, szósta... z godziny na godzinę
Czas rozwleczony wisi na zegarze
Snuje się leniwie jak gęsty dym w pustym barze
Spadłeś z dachu swych własnych pragnień
Ale nie złamałeś karku chociaż czujesz, że jesteś na dnie...
Wiesz co...? Powinieneś sobie przmyśleć to wszystko... Hehehe
Pamiętaj... Wiesz co...
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.