[Verse 1: Eripe]
Ruszam z wersem, stul pysk, gdy to na bicie leci
Rzucam mięsem, a wokół mnie somalijskie dzieci
Każdy głodny tego rapu, rodzę wersy, to mój atut
Będę płodny jak pierdolona wataha cyganów
Ale chuj z tego mam, gram to za darmo
Za te banie na barze nie zapłacę satysfakcją
Nie ma sprawiedliwości, przyjąłem to pokornie
Dobry sny śni o wojnie, a zły śpi spokojnie
I tak wstanę rano tutaj z uśmiechem na twarzy
Bo szczerze pierdoli mnie, co dzisiaj się wydarzy
Dalej mam wyjebane, jakbym urodził się martwy
To życie to kabaret - tylko same suche żarty
Dawno przestałem słuchać, gówno w głowie się nie mieści
Brałbym z życia garściami, ale zacisnąłem pięści
Gdyby jutra miało nie być, kupiłbym 45
No co ty! Sram na jutro, dziś zasnę spokojnie
[Verse 2: Eripe]
Wjeżdżam ze stylem, a ty momentalnie czujesz respekt
We krwi promile i nigdy nie planuję wytrzeźwieć
Co drugi raper to hustler, te przewiezione teksty
Jakby wciągał kreski przez długopis, którym pisze wersy
Niedoszli członkowie mensy próbują sił na majku
Wysokie ego nie znaczy kurwa wysokie IQ
Ja w chuju mam i po ich trupach wspinam się na szczyt
Wszędzie ciała we krwi, to drugie Hamburger Hill
Chcą wejść mi w drogę, no to mają już gotowe pętle
Piekła Dantego będzie dla nich przy tym Disneylandem
Mam moc i werwę, mózg rozerwę, złość daje mi siłę
Kiedy noc nadejdzie, pojadę ze ścierwem; ZodiacKiller
6 stóp pod ziemią leżą w drewnianych pudłach
Robaki ucztujące na ich gnijących truchłach
Śmierć przyszła nocą, zaatakowała szybko
A potem popodpisywała nagrobki moją ksywką
Ruszam z wersem, stul pysk, gdy to na bicie leci
Rzucam mięsem, a wokół mnie somalijskie dzieci
Każdy głodny tego rapu, rodzę wersy, to mój atut
Będę płodny jak pierdolona wataha cyganów
Ale chuj z tego mam, gram to za darmo
Za te banie na barze nie zapłacę satysfakcją
Nie ma sprawiedliwości, przyjąłem to pokornie
Dobry sny śni o wojnie, a zły śpi spokojnie
I tak wstanę rano tutaj z uśmiechem na twarzy
Bo szczerze pierdoli mnie, co dzisiaj się wydarzy
Dalej mam wyjebane, jakbym urodził się martwy
To życie to kabaret - tylko same suche żarty
Dawno przestałem słuchać, gówno w głowie się nie mieści
Brałbym z życia garściami, ale zacisnąłem pięści
Gdyby jutra miało nie być, kupiłbym 45
No co ty! Sram na jutro, dziś zasnę spokojnie
[Verse 2: Eripe]
Wjeżdżam ze stylem, a ty momentalnie czujesz respekt
We krwi promile i nigdy nie planuję wytrzeźwieć
Co drugi raper to hustler, te przewiezione teksty
Jakby wciągał kreski przez długopis, którym pisze wersy
Niedoszli członkowie mensy próbują sił na majku
Wysokie ego nie znaczy kurwa wysokie IQ
Ja w chuju mam i po ich trupach wspinam się na szczyt
Wszędzie ciała we krwi, to drugie Hamburger Hill
Chcą wejść mi w drogę, no to mają już gotowe pętle
Piekła Dantego będzie dla nich przy tym Disneylandem
Mam moc i werwę, mózg rozerwę, złość daje mi siłę
Kiedy noc nadejdzie, pojadę ze ścierwem; ZodiacKiller
6 stóp pod ziemią leżą w drewnianych pudłach
Robaki ucztujące na ich gnijących truchłach
Śmierć przyszła nocą, zaatakowała szybko
A potem popodpisywała nagrobki moją ksywką
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.