[Zwrotka 1]
Wszyscy żyjemy na jednym osiedlu, życie to kolonia karna
Jedni budują se domy ze śniegu, inni mieszkają w lepiankach
I narzucamy na siebie bawełnę, czasami może być kaszmir
A w garniturze chowają pod ziemie, wszyscy rodzimy się nadzy
I zakładamy na szyje łańcuchy, bo wtedy wyglądamy ładniej
A na śniadanie szamiemy parówki, sportowe świry owsiankę
Robimy kupę i siku, to muszą robić raperzy i biskup
A za to wszystko płacimy papierem, a potem drapiemy po tyłku
Wszyscy jesteśmy śmieszni, wszyscy jesteśmy marni
Czasami wkładamy brudne skarpety do butów i marynarki
Jeździmy metalowymi budami co mają przeróżne znaczki
I parkujemy je między blokami w których się potem chowamy
Śpiewamy ładne piosenki, nieumytymi zębami
Piosenki to takie dźwięki, emitowane gębami
Jedni za to są wielcy, a drudzy za to są mali
Jedni i drudzy też mają kołderki, żeby się w nocy wyspali
[Bridge]
Wszyscy jesteśmy śmieszni, wszyscy jesteśmy marni
I nikt tu nie jest lepszy, żyjemy - umieramy (yo)
[Zwrotka 2]
Wszyscy żyjemy na jednym osiedlu, życie to obóz przetrwania
Latamy skrzynkami pomiędzy chmurami, a czasami nawet na Marsa
Na festiwalach robimy se zdjęcia, to kolorowe piksele
Robimy rysunki na rękach, bo wtedy znaczymy coś znacznie więcej
I dostajemy nagrody z metalu, czasami dłubiemy w nosie
Jedni słuchają namiętnie metalu, drudzy gustują w hip-hopie
A mądrzy panowie z portalu dyktują, co z tego jest dobre, modne
Czasami ci sami lądują w szpitalu na kolonoskopię, chłopie!
Wszyscy jesteśmy śmieszni, wszyscy jesteśmy marni
Prezydent czasem pierdzi, jemy kiełbasy, kaszanki
Jesteśmy biali i czarni, brązowi i żółci, a krew jest czerwona
A jak umieramy to wszyscy płaczą, a potem na Strogonowa
Czasem wystarczy nam jedno tsunami, żeby to wszystko popsuć
Okazujemy się wtedy bezradni, kapie nam woda z oczu
Influencerzy rozkładają ręce, kiedy nadchodzi trzęsienie
Na internecie wrzucają wstążeczkę, gdy nie ma problemu z zasięgiem
Wszyscy żyjemy na jednym osiedlu, życie to kolonia karna
Jedni budują se domy ze śniegu, inni mieszkają w lepiankach
I narzucamy na siebie bawełnę, czasami może być kaszmir
A w garniturze chowają pod ziemie, wszyscy rodzimy się nadzy
I zakładamy na szyje łańcuchy, bo wtedy wyglądamy ładniej
A na śniadanie szamiemy parówki, sportowe świry owsiankę
Robimy kupę i siku, to muszą robić raperzy i biskup
A za to wszystko płacimy papierem, a potem drapiemy po tyłku
Wszyscy jesteśmy śmieszni, wszyscy jesteśmy marni
Czasami wkładamy brudne skarpety do butów i marynarki
Jeździmy metalowymi budami co mają przeróżne znaczki
I parkujemy je między blokami w których się potem chowamy
Śpiewamy ładne piosenki, nieumytymi zębami
Piosenki to takie dźwięki, emitowane gębami
Jedni za to są wielcy, a drudzy za to są mali
Jedni i drudzy też mają kołderki, żeby się w nocy wyspali
[Bridge]
Wszyscy jesteśmy śmieszni, wszyscy jesteśmy marni
I nikt tu nie jest lepszy, żyjemy - umieramy (yo)
[Zwrotka 2]
Wszyscy żyjemy na jednym osiedlu, życie to obóz przetrwania
Latamy skrzynkami pomiędzy chmurami, a czasami nawet na Marsa
Na festiwalach robimy se zdjęcia, to kolorowe piksele
Robimy rysunki na rękach, bo wtedy znaczymy coś znacznie więcej
I dostajemy nagrody z metalu, czasami dłubiemy w nosie
Jedni słuchają namiętnie metalu, drudzy gustują w hip-hopie
A mądrzy panowie z portalu dyktują, co z tego jest dobre, modne
Czasami ci sami lądują w szpitalu na kolonoskopię, chłopie!
Wszyscy jesteśmy śmieszni, wszyscy jesteśmy marni
Prezydent czasem pierdzi, jemy kiełbasy, kaszanki
Jesteśmy biali i czarni, brązowi i żółci, a krew jest czerwona
A jak umieramy to wszyscy płaczą, a potem na Strogonowa
Czasem wystarczy nam jedno tsunami, żeby to wszystko popsuć
Okazujemy się wtedy bezradni, kapie nam woda z oczu
Influencerzy rozkładają ręce, kiedy nadchodzi trzęsienie
Na internecie wrzucają wstążeczkę, gdy nie ma problemu z zasięgiem
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.