Mają mnie na języku, ja na swoim kładę kartonik
Gdy stawiam na jedną kartę, oni stawiają mi pomnik
Liczą na rozgrzeszenie mych dłoni, nie muszę się prosić
Bo dla nich to flex, że razi ich w oczy i w sumie to wiesz
Prawda ich boli, nie udawaj, bo ciebie też
Lakoniczny sposób do życia, wychowany jak spartiata
To chyba mój pijar, ironia, że wszystko co mówię, odbierasz jak sarkazm
Indywidualista jak zjazd mam i w tym duma mi wyższa jak mantra
Idź mi kurwa pisać jak nagrać, wolę się znów brat wyspać i dam znać
Mam zjazd jak na Sybir, myśli jak Żydzi nie mogę wyplenić
W sumie to związku z tym, no nic, no nici panie W
Leninie, nie czuję się dobrze i chyba nawet tego tu rozkminić nie może
I nie wiem czy gorzej być może, tracę percepcję, tracę poczucie
Widzę świat w innym kolorze, Pink Floyd
Mówią myśl co inni myślą, jestem hedonistą
Egoistą, w jednej osobie, Hitchcock
Czuję jak schodzi ze mnie ta faza, co nie ta panna i kurwa czuję się jak śmieć

Widzę te barwy i szczerze jest mi łatwiej żyć
Dla mnie ten świat bez tego to jakiś bad trip
Wyżej wlecisz mordo z większym hukiem zlecisz
Więc kołuj taki kwas, by nie czuć bólu, wierz mi
Widzę te barwy i szczerze jest mi łatwiej żyć
Dla mnie ten świat bez tego to jakiś bad trip
Wyżej wlecisz mordo z większym hukiem zlecisz
Więc kołuj taki kwas, by nie czuć bólu, wierz mi
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.
Information
There are no comments yet. You can be the first!
Login Register
Log into your account
And gain new opportunities
Forgot your password?