[Zwrotka 1]
Na mnie i kolegów ciągle wpływały tu skargi
Chcieliśmy tworzyć gangi, nikt nie chciał nosić Sprandi
Tylko Jersey bluzy, NBA czapki, na girach Nike
Mimo upływu lat mamy podobne zachcianki
W klubach za granicą biorą mnie za dilera
Czy to Marbella, Madera czy Paryż bywało nie raz
Podbijali, bajera była ta sama bez zmian
Chciałaby grama snifować albo zajarać madame
Ten bit to cham, daj to głośniej, wrzucam więcej emocji
Kopie jak Decksa low kick dla starszej publiczności
I nadal sporo radości z twórczości, nie tylko szmal
Choć dobrze znam deszcz dolarów jak Lil Wayne z Fat Joe grał
Przerwa, której nie powstydziłby się nawet sam Tetmajer
To znajomość, którą kilkakrotnie pochowałem sam
Nie czas by się biczować, każdy czuł rozczarowanie
Teraz wjeżdża depеche_mood, proste, że SLU GANG
[Refren/Cuty]
Wciąż mamy fanów, naszе ksywy zdobią mury
Wciąż, wciąż mamy fanów, nasze ksywy zdobią mury
Wciąż mamy fanów, nasze ksywy zdobią mury
Wciąż, wciąż mamy fanów, wciąż, wciąż mamy fanów
[Zwrotka 2]
Prosto z bramy, która jedzie szczyną jak Kudamm' po Love Parade
Nadal Top Level, to ten sam Pener
Często ponure milczenie, które poprzedza kłótnię
Później wymiana zużytych rozjemczych spojrzeń, to smutne
Niejeden powrót na chatę, ciary upokorzenia
Wkurwiona żona bezsilna nie trzyma ciśnienia, siema
Na twarzy znajoma mina, klimat a nie mówiłam
Nie masz odwagi spojrzeć jej w oczy, imprezy finał
Pokolenie Aperola wuhta automatyzmów
To nie nasz elektorat jak amatorzy korbola
Którzy w tych bramach czekają żeby ich grabarz pochował
Tymczasem młodzi w rekordach narko olimpiad (niewola)
Towar buzuje i rzeźbi niejedno ciało kobiety
Dawno oblana matura z asertywności jak fetysz
I rozprawiają, że przejawiają w chuj dobrych chęci
Choć słaba wola wyprzedza ich sławę, chcą się zakręcić
Na mnie i kolegów ciągle wpływały tu skargi
Chcieliśmy tworzyć gangi, nikt nie chciał nosić Sprandi
Tylko Jersey bluzy, NBA czapki, na girach Nike
Mimo upływu lat mamy podobne zachcianki
W klubach za granicą biorą mnie za dilera
Czy to Marbella, Madera czy Paryż bywało nie raz
Podbijali, bajera była ta sama bez zmian
Chciałaby grama snifować albo zajarać madame
Ten bit to cham, daj to głośniej, wrzucam więcej emocji
Kopie jak Decksa low kick dla starszej publiczności
I nadal sporo radości z twórczości, nie tylko szmal
Choć dobrze znam deszcz dolarów jak Lil Wayne z Fat Joe grał
Przerwa, której nie powstydziłby się nawet sam Tetmajer
To znajomość, którą kilkakrotnie pochowałem sam
Nie czas by się biczować, każdy czuł rozczarowanie
Teraz wjeżdża depеche_mood, proste, że SLU GANG
[Refren/Cuty]
Wciąż mamy fanów, naszе ksywy zdobią mury
Wciąż, wciąż mamy fanów, nasze ksywy zdobią mury
Wciąż mamy fanów, nasze ksywy zdobią mury
Wciąż, wciąż mamy fanów, wciąż, wciąż mamy fanów
[Zwrotka 2]
Prosto z bramy, która jedzie szczyną jak Kudamm' po Love Parade
Nadal Top Level, to ten sam Pener
Często ponure milczenie, które poprzedza kłótnię
Później wymiana zużytych rozjemczych spojrzeń, to smutne
Niejeden powrót na chatę, ciary upokorzenia
Wkurwiona żona bezsilna nie trzyma ciśnienia, siema
Na twarzy znajoma mina, klimat a nie mówiłam
Nie masz odwagi spojrzeć jej w oczy, imprezy finał
Pokolenie Aperola wuhta automatyzmów
To nie nasz elektorat jak amatorzy korbola
Którzy w tych bramach czekają żeby ich grabarz pochował
Tymczasem młodzi w rekordach narko olimpiad (niewola)
Towar buzuje i rzeźbi niejedno ciało kobiety
Dawno oblana matura z asertywności jak fetysz
I rozprawiają, że przejawiają w chuj dobrych chęci
Choć słaba wola wyprzedza ich sławę, chcą się zakręcić
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.