[Zwrotka 1]
Robię album trzeci raz, to trzecia wersja
Jeśli Ty byś miał to robić tak, to byś się zesrał
Jak każda w grze ex, ekscelencja
Jak pech zewrze się, będziesz bez szans
Wybieraj, ja wybrałem dawno ziomuś
Nie czytałem Wesela, bo gadałem do mikrofonu
To mój korpo za pokój, z roku na rok jest ciężej
Ale nie mam łez wokół, wkurwiam się częściej
Więc mi nie pierdziel, że Tobie nie jest łatwo
Miałeś trudne wejście, to ja mam wir faktor
Się zasłoń, bo zamierzam się za to odkuć
A z czasem i Ciebie mogę kwasem opluć
Się odwróć, prostuj się, przestań marzyć
Że potwór w grze, może Ciebie nie zauważyć
Rak branży, z przerzutami na serce
Strach patrzy w twarz i zanim Cię zeżre
[Refren]
Nie masz pasji, prawdy, zajawki w rymach
Nie przechodzą Cię ciarki, kiedy nawijasz
Nie masz jazdy, żeby o czymś pisać w tekstach
Mówię zamknij pysk i spieprzaj
[Zwrotka 2]
Niby to nic, tylko drgania powietrza
A w pył rozpieprza
Bo już z daleka widać w tym majestat
Na nic mi agresja, jak emanuję siłą
Niby w tym, niby nic, a to święte jak Syjon
Niby ilu by nie było takich jak ja, grałoby lepiej
Niby styl, niby fach, to zachowaj dla siebie
Jeden strzał dla tych, co chcą wiedzieć kim jestem
Reszta siad na swoje miejsce
Ulice chcą więcej i więcej słuchać
Ja piszę wciąż więcej, wiecznie wypluwam płuca
Nie wiesz gdzie mnie szukać, to trochę skrajne
Bo to podziemna dusza z potencjałem jak Harrier
Bo mam cel, mam treść, mam ten czynnik
Co raz wpuszczony w ruch, wokół burzy budynki
To nie linijki już, pociski raczej
Jak dum, dum, w tłum uderzają z hałasem
Robię album trzeci raz, to trzecia wersja
Jeśli Ty byś miał to robić tak, to byś się zesrał
Jak każda w grze ex, ekscelencja
Jak pech zewrze się, będziesz bez szans
Wybieraj, ja wybrałem dawno ziomuś
Nie czytałem Wesela, bo gadałem do mikrofonu
To mój korpo za pokój, z roku na rok jest ciężej
Ale nie mam łez wokół, wkurwiam się częściej
Więc mi nie pierdziel, że Tobie nie jest łatwo
Miałeś trudne wejście, to ja mam wir faktor
Się zasłoń, bo zamierzam się za to odkuć
A z czasem i Ciebie mogę kwasem opluć
Się odwróć, prostuj się, przestań marzyć
Że potwór w grze, może Ciebie nie zauważyć
Rak branży, z przerzutami na serce
Strach patrzy w twarz i zanim Cię zeżre
[Refren]
Nie masz pasji, prawdy, zajawki w rymach
Nie przechodzą Cię ciarki, kiedy nawijasz
Nie masz jazdy, żeby o czymś pisać w tekstach
Mówię zamknij pysk i spieprzaj
[Zwrotka 2]
Niby to nic, tylko drgania powietrza
A w pył rozpieprza
Bo już z daleka widać w tym majestat
Na nic mi agresja, jak emanuję siłą
Niby w tym, niby nic, a to święte jak Syjon
Niby ilu by nie było takich jak ja, grałoby lepiej
Niby styl, niby fach, to zachowaj dla siebie
Jeden strzał dla tych, co chcą wiedzieć kim jestem
Reszta siad na swoje miejsce
Ulice chcą więcej i więcej słuchać
Ja piszę wciąż więcej, wiecznie wypluwam płuca
Nie wiesz gdzie mnie szukać, to trochę skrajne
Bo to podziemna dusza z potencjałem jak Harrier
Bo mam cel, mam treść, mam ten czynnik
Co raz wpuszczony w ruch, wokół burzy budynki
To nie linijki już, pociski raczej
Jak dum, dum, w tłum uderzają z hałasem
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.