[Zwrotka 1]
Szedł Ząbkowską, skręcił w Brzeską, szedł wolno
Latarnie przecinały mrok w noc spokojną
Sam z głębi bram mrok bacznie się przyglądał
Prosto w jego serce kamień, który tam został
Cień był jedynym przyjacielem, tylko on słuchał
I tylko on rozumiał tak wiele
Od początku w kamienicach Starej Warszawy
Był z nim, chodził aleją Róż w ślad za nim
W sercu miasta w dusznych studniach
Wśród ludzkich losów, którymi jakiś złośliwy bóg gra
Znalazł swoja bramę, zawsze mieszkał pod "Siódemką", wiesz?
Znowu nie było światła na klatce
Trzymał się ręką zimnej poręczy
Cierpliwie wchodził po schodach
Po których wchodził prawie całe życie
[Zwrotka 2]
Lekka wilgoć w powietrzu, schody były śliskie
Smutne miejsce, noc witano tu krzykiem
Ciemność przynosiła strach,tragedie kamienic
Gdy ludzie zarabiali tylko tyle by przeżyć
Zawsze miał siłę wierzyć, nawet, gdy widział śmierć
Człowiek zrobi wiele by przeżyć, nawet najgorszy grzech
W sierpniowym skwarze przyszedł wielki dzień
Lecz jego przyjacielem był juz warszawski cień
Domy, które stały się gruzem
Płonęło miasto, a on patrzył i płakał patrząc na łunę
Niepokorne myśli pełne dumy ulicy
Czołgi deptały młodość tych, którzy walczyli o wolność
Mrok wziął jego rękę. Trzy dni jak wiek niemal
Byle dojść, nie usnąć, byle starczyło powietrza
Szedł Ząbkowską, skręcił w Brzeską, szedł wolno
Latarnie przecinały mrok w noc spokojną
Sam z głębi bram mrok bacznie się przyglądał
Prosto w jego serce kamień, który tam został
Cień był jedynym przyjacielem, tylko on słuchał
I tylko on rozumiał tak wiele
Od początku w kamienicach Starej Warszawy
Był z nim, chodził aleją Róż w ślad za nim
W sercu miasta w dusznych studniach
Wśród ludzkich losów, którymi jakiś złośliwy bóg gra
Znalazł swoja bramę, zawsze mieszkał pod "Siódemką", wiesz?
Znowu nie było światła na klatce
Trzymał się ręką zimnej poręczy
Cierpliwie wchodził po schodach
Po których wchodził prawie całe życie
[Zwrotka 2]
Lekka wilgoć w powietrzu, schody były śliskie
Smutne miejsce, noc witano tu krzykiem
Ciemność przynosiła strach,tragedie kamienic
Gdy ludzie zarabiali tylko tyle by przeżyć
Zawsze miał siłę wierzyć, nawet, gdy widział śmierć
Człowiek zrobi wiele by przeżyć, nawet najgorszy grzech
W sierpniowym skwarze przyszedł wielki dzień
Lecz jego przyjacielem był juz warszawski cień
Domy, które stały się gruzem
Płonęło miasto, a on patrzył i płakał patrząc na łunę
Niepokorne myśli pełne dumy ulicy
Czołgi deptały młodość tych, którzy walczyli o wolność
Mrok wziął jego rękę. Trzy dni jak wiek niemal
Byle dojść, nie usnąć, byle starczyło powietrza
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.