0
Żegnaj - Kali (POL)
0 0

Żegnaj Kali (POL)

Żegnaj - Kali (POL)
[Verse 1]
Dorastał jak zwykły chłopak, chociaż w domu nie miał lekko
Nie przelewał się dobrobyt, a butelka za butelką
Z kluczem na szyi małolat śmigał po mleko
Gdybał czy wrócą rodzice, przecież nie mają do czego
Zwinięty jak embrion, głodny czekał w pustym domu
Chciał to powiedzieć komuś, ale zwierzał się ścianom z betonu
Nie ma kto mu pomóc, ciągle pytał czemu on
Prosił Boga jeśli tam jest, by dał mu zwykły dom
Nagle są, po trzech dniach klucze w zamku
Zrywa się jak pies witając pana o poranku
W progu dłoń na karku, Ojciec nie wita go czule
Matka ledwo idąc nie dostrzega go w ogóle
Pomyśl co on czuje, ten mały szczupły chłopak
Nie smak czekolady, milion łez w jego oczach
Brak miłości, brak szczęścia, brak sensu
Dla niego zaszło słońce, świat zatrzymał się w miejscu
Mijają dni, ciągle zatopiony w mroku
Jak statek na dnie, zapominany rok po roku
Noce i dnie ciągle sam, ciągle z boku
Nawet jego cień nie dotrzymywał mu kroku
Czekał na cud, choć umarła w nim nadzieja
Czuł jedynie głód, on zamieszkał w jego trzewiach
Nie ma piękna brud we wszystkich jego odcieniach
Czuł jedynie chłód, miał wrażenie, że skamieniał
Znieczulony, opuszczony, zapomniany
Jak artefakt gdzieś głęboko zakopany
To prawda, to fakt, jestem sam, gorzej być nie może
Powiedział do siebie w norze, gdy zapragnął zmiany
Ostatkiem sił zdobył się na ten czyn
Niech się rozpłynie przeszłość jak z papierosa dym
Idź, nie wspominaj, ze światem się pojednaj
Zamknął za sobą drzwi, na kartce napisał: Mamo, Tato, żegnaj
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.
Information
There are no comments yet. You can be the first!
Login Register
Log into your account
And gain new opportunities
Forgot your password?